Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. TOS
|
aktualizacja

Były prezes Audi przyzna się do winy. Zwrot w procesie w sprawie głośnego oszustwa

32
Podziel się:

Rupert Stadler, były prezes Audi, pójdzie na ugodę w sprawie związanej z zaniżaniem danych o emisji spalin w koncernie Volkswagen. Audi jest częścią tego koncernu, a Stadler wiedział o oszustwie i nic z tym nie zrobił. Teraz menedżer chce w końcu przyznać się do winy.

Były prezes Audi przyzna się do winy. Zwrot w procesie w sprawie głośnego oszustwa
Były prezes Audi Rupert Stadler przyzna się do winy w procesie dotyczącym tzw. Dieselgate (Getty Images, 2020 Getty Images, Sebastian Widmann, Stringer)

Rupert Stadler stanął w środę przed Sądem Okręgowym w Monachium. Jego obrońca potwierdził, że były prezes Audi zgadza się na propozycję sądu, dotyczącą ugody. Sąd zgodził się na zawieszenie kary dla Stadlera pod warunkiem, że złoży on wyczerpujące zeznania i zapłaci 1,1 mln euro nawiązki – na co przystały już prokuratura i sąd.

Jak poinformował obrońca, Stadler stanie przed sądem i przyzna się do winy za dwa tygodnie. "Welt" przypomina, że menedżer od lat twierdził, że jest niewinny. Tymczasem sędziowie wstępnie oceniają, że kiedy pełnił on funkcję prezesa Audi, najpóźniej do lipca 2016 roku powinien wiedzieć, że wartości pomiarów spalin mogły być zmanipulowane. Mimo to nie poinformował on kontrahentów i pozwolił, by sprzedaż samochodów trwała do początku 2018 roku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - rozmowa z Piotrem Soroczyńskim

W wyniku ugody sąd chce skazać Stadlera na karę od półtora do dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata – potwierdził sędzia. Nawiązka w wysokości 1,1 mln euro zostanie przeznaczone na cele społeczne. Bez przyznania się do winy proces trwałby znacznie dłużej, a finalnie Stadlerowi groziłaby kara pozbawienia wolności – wyjaśnił "Welt". Proces Stadlera i trzech innych byłych managerów Audi prowadzony jest w monachijskim sądzie od 2020 roku.

Największa taka afera od lat

Proces sądowy w sprawie największej niemieckiej afery gospodarczej w powojennej historii, tak zwanej Dieselgate, ciągnie się od wielu lat. W 2015 roku amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) ujawniła, że oprogramowanie sterujące silnikami Diesla w autach grupy Volkswagen wprowadza w błąd. Wykazywana wartość emisji spalin mierzona na stanowiskach testowych miała niewiele wspólnego z faktycznymi zanieczyszczeniami, emitowanymi w codziennej eksploatacji samochodów na drogach. Obietnica VW "czystych emisji" z reklam była oszustwem – zauważa "Welt". I podkreśla, że w Niemczech pociągnięcie winnych do odpowiedzialności okazało się bardzo trudne. Postępowania przed sądami cywilnymi, pracy i administracyjnymi wciąż trwają.

Rupert Stadler aż do środowej rozprawy przekonywał o swojej niewinności. Prokuratura nie oskarżała go o machinacje związane z silnikami, ale o sprzedaż pojazdów z oszukańczym oprogramowaniem. "Chociaż Stadler wiedział, że coś jest nie tak z silnikami po wybuchu skandalu w 2015 roku, nie zaprzestał sprzedaży tych samochodów" – podkreślił "Welt".

Razem ze Stadlerem oskarżeni zostali były szef działu rozwoju silników Wolfgang Hatz i konstruktor silników Giovanni Pamio. Przyznali się oni do winy już na wcześniejszej rozprawie. Hatza czeka prawdopodobnie wyrok w zawieszeniu i zapłata 400 tys. euro, Pamio będzie musiał zapłacić 50 tys. euro. Postępowanie przeciwko inżynierowi, który występował jako kluczowy świadek, zostało już umorzone.

Stadler zapłacił już swojemu byłemu pracodawcy 4,1 mln euro odszkodowania. Były prezes Audi ma pokaźny majątek - 11 mieszkań i dwa domy w Monachium i Ingolstadt.

Były prezes Volkswagena już poniósł konsekwencje

"Podobnie jak Stadler, także inni byli menedżerowie VW zgodzili się zapłacić kary finansowe, aby w ten sposób uniknąć postępowania sądowego" – wyjaśnia "Welt" i przypomina, że do tego grona należy również były prezes Volkswagena Martin Winterkorn, który zapłacił Volkswagenowi 11,2 mln euro. "Do tej pory skandal kosztował grupę w sumie ponad 30 mld euro" – podsumowuje "Welt".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(32)
WYRÓŻNIONE
unia
2 lata temu
i co na to unia europejska, może jakieś kary w milionach euro jak na Polskę, oczywiście, że nie, nie ma problemu
Paweł
2 lata temu
Żadnemu szanującemu się klientowi VW nie przeszkadza zawyżona emisja spalin. Dzięki temu silnik pracuje prawidłowo i rozwija moc oraz odpowiednie osiągi. pretensje zgłaszają żule i naciągacze.
Yoolca
2 lata temu
Dziwne, że Skoda jakoś wymydliła się z tego skandalu. A też podobno mają silniki od VW.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (32)
on.....
2 lata temu
żadne oszustwo, to i tak niema wpływu na nic
Www
2 lata temu
W Polsce jest śmieszniej. Od dilera Mińskiej Fabryki Traktorów wyjeżdżają nowe ciągniki które nie spełniają żadnych norm ekologicznych i nie mają ważnych homologacji typu WE a mimo to wydziały komunikacyjne je rejestrują po raz pierwszy w RP (UE). Na olx allegro mnogo ofert. Minister Infrastruktury oraz Minister Klimatu o tym wie i nie potrafi (nie chce) tego zatrzymać. A premier MM namawia przywódców innych krajów do sankcji dla Białorusi. Poziom hipokryzji PiS to Himalaje. Jak nie wiadomo o co chodzi...
Tom
2 lata temu
To jezeli nie spelniaja norm to jakim cudem beda mogly wjechac do centrum miasta gdzie bedzie zakaz wjazdu dla diesla nie spelniajacego tych norm kolejny przekret masz auto euro 4 nie wjedziesz masz audi 2017 euro 6 z silmikiem nie spelniajacym tej normy i iwjedziesz
666
2 lata temu
Te normy spalin są niczym w porównaniu z wymysłami Unii Europejskiej
Moskwicz
2 lata temu
"Wiesz co masz...." czyli niemieckie "G" z koncernu VW-AUDI
...
Następna strona