Rosyjska "flota cienia" staje się coraz poważniejszym problemem na Bałtyku. Zarejestrowane w wielu państwach tzw. tanie tankowce, wykorzystywane są przez Kreml do transportu rosyjskiej ropy naftowej. Jednostki te nie tylko pomagają Putinowi ominąć sankcje, ale stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa nadbałtyckich krajów.
Coraz więcej krajów zwraca uwagę na ten problem. Ujawnione przez szwedzką telewizję SVT powiązania operującej w rejonie Gotlandii bunkierki z rosyjskim oligarchą i łotewskim magnatem naftowym wzburzyły opinię publiczną i wywołały reakcję władz w Sztokholmie. Jak ustalono, operator tego małego zbiornikowca, od 2022 roku sprzedał paliwa ponad 500 statkom, z których większość płynęła do lub z Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Tankowanie statków nie jest zabronione. Poza tym statek operuje u wybrzeży Gotlandii, ale tuż poza szwedzkim morzem terytorialnym. Odbywa się to zgodnie z prawem. Kontrowersje jednak dotyczą podejrzeń o fałszowanie kodów celnych przez operatora oraz zagrożenie środowiskowe pływającej stacji benzynowej – tłumaczy w rozmowie z money.pl dr Damian Szacawa, adiunkt w Instytucie Stosunków Międzynarodowych UMCS oraz starszy analityk w Zespole Bałtyckim Instytutu Europy Środkowej w Lublinie.
Nic więc dziwnego, że szef szwedzkiej dyplomacji Tobias Billstroem zapowiedział, że jego kraj zrobi wszystko, aby ograniczyć działania rosyjskiej "floty cienia". – Zatroszczymy się o to – podkreślił, cytowany przez Reutersa.
Szwecja domaga się, aby 14. pakietem sankcji UE wobec Rosji objąć flotę tankowców przewożącą rosyjską ropę. Ma w tym również wsparcie Polski. W połowie kwietnia premier Donald Tusk podczas spotkania z premierem Grecji Kiriakosem Mitsotakisem mówił o konieczności zablokowania "floty cienia".
Rosyjska 'flota cienia' jest realnym zagrożeniem dla Morza Bałtyckiego – stwierdził wtedy szef rządu.
– Biorąc pod uwagę prądy morskie i wiatry, każdy incydent powinien zwiększyć puls również u władz w Polsce – uważa Damian Szacawa.
Zresztą te same obawy zgłasza Dania, przez której cieśniny, tylko w okresie między 1 grudnia a 28 lutego, przepłynęło 191 tankowców z Rosji. Co najmniej kilka z nich, jak wynika z danych firmy analitycznej Kpler, miało podejrzane dokumenty ubezpieczeniowe.
Tykająca bomba ekologiczna
"Flota cienia" stanowi zagrożenie nie tylko dla Szwecji czy Danii, ale i dla polskiego wybrzeża. Mimo nakładanych na Rosję sankcji, 80 proc. rosyjskiego surowca i produktów ropopochodnych przechodzi przez wody należące do państw UE i G7. Aż 60 proc. morskiego eksportu rosyjskiej ropy naftowej to transport właśnie przez Morze Bałtyckie.
To często stare, wyeksploatowane i często niespełniające norm zbiornikowce. Sama ich obecność na tak wrażliwym ekologicznie akwenie, jakim jest Bałtyk, stanowi zagrożenie – tłumaczy dr Damian Szacawa.
Podkreśla, że Bałtyk jest morzem chronionym, który ma status szczególnego nadzoru.
– Statki, które na niego wpływają, powinny spełniać ścisłe rygory. Wśród nich choćby emisji spalin, czy bardzo konkretne warunki techniczne, jak np. podwójne kadłuby, które chroniłby przed wyciekiem w razie kolizji i zwiększały bezpieczeństwo – wyjaśnia nasz rozmówca.
Tymczasem incydentów z udziałem statków z krajów trzecich wykorzystywanych do przewozu rosyjskiej ropy przybywa, o czym informowaliśmy w money.pl.
Przy stosunkowo płytkim akwenie, dużym ruchu morskim i słabej wymianie wód i przy zdezelowanej 'flocie cienia', operującej często bez właściwego ubezpieczenia, mamy do czynienia z tykającą bombą ekologiczną – zaznacza Szacawa.
Jak wyeliminować rosyjską "flotę cienia"
Pozbyć się "floty cienia" łatwo jednak nie będzie. Duńskie cieśniny – teoretycznie – mogłyby być wykorzystane jako miejsca blokady morskiej. Jednak w związku z tym, że zarówno kraje UE, jak i NATO, nie są formalnie w stanie wojny z Rosją, to takie rozwiązanie nie jest stosowane. Bo swobodę żeglugi gwarantuje prawo międzynarodowe.
– Ze względów prawnych, gwarantujących swobodę żeglugi handlowej, automatyzm w zatrzymywaniu jednostek "floty cienia" jest mało prawdopodobny – wyjaśnia money.pl Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
Dodatkowo sprawę komplikuje tożsamość statków. Transport rosyjskiego surowca odbywa się przecież nie tylko na statkach pod rosyjską banderą, ale przede wszystkim przez innych armatorów, zarejestrowanych na Bermudach, w Hongkongu, Liberii, Wyspach Marshalla, a nawet pod banderami greckimi, cypryjskimi czy maltańskimi.
– Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza daje podstawową wolność statkom w postaci swobody tzw. nieszkodliwego przepływu. Mało tego, w razie zgłaszanej awarii występuje obowiązek udzielenia pomocy takiej jednostce ze wpuszczeniem jej do portu włącznie – tłumaczy Dawid Szacawa.
To stwarza dodatkowe potencjalne zagrożenie. – To działania poniżej progu wojny, a luki w prawie są przez "flotę cienia" wykorzystywane. Jako że nie jesteśmy w stanie wojny, działania w postaci zatrzymania czy blokowania statków byłyby niezgodne z prawem międzynarodowym – dodaje nasz rozmówca.
Szwedzkie służby podejrzewają jednak, że tankowce z "floty cienia" wykorzystywane są również do celów szpiegowskich. To dodatkowy czynnik stwarzający poważne ryzyko dla bezpieczeństwa choćby dla NATO. – Gdyby udało się to udowodnić, dałoby to powód do uchylenia części klauzul – podkreśla Szacawa.
Jakie opcje ma Europa?
Europa nie jest całkowicie bezradna. Zdaniem Tymona Pastuchy można poprawić nadzór nad duńskimi wodami i skutecznie egzekwować przepisy o bezpieczeństwie morskim czy środowisku. Do rozważenia są też "środki ostateczne", czyli zatrzymywanie statków "floty cienia", gdy te nie spełniają wymaganych przez prawo standardów.
KE stworzyła już narzędzia do kontrolowania przepływających przez jej terytorium statków. Uderzyła również w ubezpieczenia i certyfikację statków. Bez uzyskania certyfikatu zdolności żeglugowej nie ma możliwości zakupu ubezpieczenia i uzyskania zgody na wpływanie do portów. Zgodnie z prawem morskim brak tego ubezpieczenia automatycznie uniemożliwia transport. Jednak ta kontrola możliwa jest w portach i bardzo trudna na morzu.
Tu konieczna będzie współpraca NATO i Unii Europejskiej. By skutecznie eliminować 'flotę cienia', trzeba poprawić kwestię wykrywania i informowania się o położeniu jednostek. Statki te rozmyślnie utrzymują się poza zasięgiem stacji AIS (System Automatycznej Identyfikacji – przyp. red.) lub celowo wyłączają systemy informujące o położeniu. Dodatkowo trzeba wykorzystać kompetencje Komisji Europejskiej, która ma narzędzia nacisku na państwa trzecie pod banderami, których pływają te statki –uważa Dawid Szacawa.
Możliwość ograniczenia działań "floty cienia" może dać też nacisk ekonomiczny ze strony UE i kompetencje wojskowo-wywiadowcze NATO. Jednak na spektakularne efekty na razie raczej nie możemy liczyć. – To wymaga czasu i przemyślanych rozwiązań. To nieustanna gra, wyścig między nakładającym sankcje i próbującym je obejść. Skuteczność będzie zależeć od determinacji – uważa ekspert Instytutu Europy Środkowej.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl