Jak pisze "Rzeczpospolita", polskie ciepłownie raczej pozytywnie oceniają nową politykę energetyczną. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu przyjął ją rząd.
Jednym z głównych zapisów dokumentu jest rezygnacja z węgla do 2040 roku. Po tym terminie do polskich domów już nie będzie płynęła energia elektryczna, wytworzona właśnie ze spalania tego surowca. Dziś węgiel odpowiada aż za 71 proc. wyprodukowanej w ciepłowniach energii.
Firmy już się do tego przygotowują. Muszą tak zmienić instalacje, żeby ciepło produkować już tylko z innych źródeł.
Jakich? Przede wszystkim gaz, ale nie tylko. "Rz" pisze chociażby o "wykorzystaniu wielkoskalowych pomp ciepła (w połączeniu z OZE, np. fotowoltaiką), biometanu i biogazu, ciepła odpadowego (z instalacji przemysłowych lub systemów kanalizacji), kolektorów słonecznych, geotermii, odpadów komunalnych i kotłów elektrycznych".
Inwestycje muszą kosztować. Zdaniem ekspertów Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie - nawet 100 mld zł na przestrzeni 20 lat. Zdecydowana większość to nowe źródła ciepła, ale sporo trzeba też będzie wydać na modernizację sieci ciepłowniczej.
Góry niepotrzebnego węgla rosną
Branża liczy też na "urealnienie" taryf. Mówiąc wprost: czekają nas podwyżki. Skoro firmy muszą inwestować, to będą musiały zwiększyć przychody. A jedynym sposobem jest zwiększenie stawek za ciepło. Szczególnie że Polacy zużywają go coraz mniej. Choćby ze względu na termomodernizację budynków czy zmiany klimatyczne.