Pandemia kompletnie zmieniła rynek motoryzacyjny. Jeśli chcesz dziś kupić nowe auto, spiesz się. Dlaczego? Po pierwsze: o wyprzedażach rocznika, czyli świąteczno-noworocznych promocjach, możesz zapomnieć. Podobnie jak o relatywnie niskich cenach. Auta po prostu będą drożeć, i to nawet o 10 proc. w ciągu pół roku - to już się dzieje. Na dodatek do ustabilizowania sytuacji na rynku jest jeszcze daleko. Obecna dziwna sytuacja może potrwać nawet dwa lata.
Jak kupić nowe auto?
Jeśli potrzebujesz szybko nowego samochodu, sprawdź, co dealerzy mają w ofercie "od ręki". Pula aut szybko się zmniejsza i musisz być gotowy na to, że jeśli nie podejmiesz decyzji w ciągu kilku dni, to auto może zniknąć z parkingu sprzedawcy.
A jeśli chcesz samochód skonfigurowany pod siebie, zamawiaj go jak najprędzej. Jeszcze na wiosnę producenci aut zapewniali, że sytuacja, w której na nowe auto musisz czekać przynajmniej kilka miesięcy szybko minie. Tak się nie stało.
- Problem się pogłębia. Dziś na nowe auto z fabryki trzeba czekać średnio 6-9 miesięcy. Rozmowy z klientem nie zaczynamy teraz od pytania, co wpadło mu w oko, ale na kiedy potrzebuje samochodu. I do tego dopasowujemy ofertę – mówi w rozmowie z money.pl Katarzyna Siwek z platformy Carsmile.
Ceny aut w górę. I to co kilka miesięcy
W efekcie osoby, które na początku roku postanowiły przeczekać w nadziei, że za kilka miesięcy od ręki będą mogły kupić dowolnie wybrany samochód, dziś znajdują się (w najlepszym razie) w punkcie wyjścia. Na auto muszą czekać tak samo długo (albo dłużej). Na dodatek za to samo auto muszą zapłacić więcej.
- Kiedyś normą było to, że producenci publikowali cenniki raz, dwa razy do roku. Obecnie pojawiają się one nawet co półtora, dwa miesiące. I w każdym ceny są średnio o 2-4 proc. wyższe. Nie ma więc sensu czekać, lepiej zamówić auto dziś, zacisnąć zęby i poczekać kilka miesięcy. Problem szybko nie zniknie, a ceny rosną – przekonuje Siwek.
Analitycy firmy Exact Systems, badającej rynek motoryzacyjny, prognozują, że w przyszłym roku nowe auto – w zależności od segmentu – może być droższe od 15 do 25 proc. niż w tym roku.
Katarzyna Siwek dodaje, że nie da się wskazać generalnej zasady, na jakie auta czeka się najkrócej – sytuacja potrafi się zmieniać co miesiąc. Jedni producenci wydłużają okres produkcji, inni nieco przyspieszają. Sytuacja jest dynamiczna.
- Naszym zdaniem ta sytuacja potrwa jeszcze przynajmniej półtora roku. Bo nie chodzi już tylko o uspokojenie sytuacji na rynku półprzewodników, bo to brak elektroniki jest dziś przyczyną przestojów w produkcji. Producenci aut muszą po prostu rozładować zatory w zamówieniach – tłumaczy Katarzyna Siwek.
- Tak naprawdę obecny kryzys tylko przyspiesza tempo wzrostu cen samochodów, z którym mamy do czynienia już od ubiegłego roku. Na droższe auta wpływ mają także regulacje Unii Europejskiej w zakresie emisji spalin, którym muszą sprostać producenci. Do tego należy dodać rosnące oczekiwania samych klientów w zakresie bezpieczeństwa pojazdu czy zaawansowania technologicznego – mówi z kolei Jacek Opala z Exact Systems.
Sposób na sprzedaż nieistniejących jeszcze fizycznie samochodów znalazł Volkswagen: zamów dostawczaka teraz, dostaniesz 5 tys. zł upustu. Co prawda odbiór zaplanowany jest dopiero na połowę przyszłego roku, ale jeśli firma nie zdąży, to klient dostanie kolejne 5 tysięcy zniżki. Wbrew pozorom może być całkiem niezła oferta – bo płacimy dziś za auto, którego nie ma, ale za to wiemy przynajmniej, ile będzie kosztować.
Warto też pamiętać o tym, że Polska jest sporym rynkiem, ale dla producentów nie jest kluczowa. - W pierwszej kolejności producenci nasycają rynki wysokomarżowe. O tym też nie mówi się oficjalnie, ale z drogi do Polski wycofywane są samochody, bo producenci wolą je sprzedać z dużo wyższą marżą na zachodzie Europy – mówi Tomasz Siwiński, redaktor naczelny branżowego magazynu "Fleet".
Nie bierz automatu
Zyskujące w ostatnich latach na popularności automatyczne skrzynie biegów są dziś w odwrocie. Zamówienie dziś auta z automatem oznacza nawet pół roku dłuższy czas oczekiwania. Co jeszcze wydłuża produkcję i dostawę?
- Oprócz automatów, na które przestaliśmy namawiać kupujących, odradzamy też doposażanie aut w zaawansowaną elektronikę. U jednego z producentów zamówienie foteli sterowanych elektronicznie oznaczało ostatnio kilka miesięcy dłuższe oczekiwanie – mówi Siwek.
Dbaj o swoje auto
- Na wiosnę zacząłem się zastanawiać nad zmianą auta. Sprawdziłem ceny i okazało się, że moje stare – 10-letnią Fiestę - mogę sprzedać za jakieś 12 tysięcy złotych. Dziś wróciłem do tematu i oniemiałem. Oferty skoczyły do 15-16 tysięcy. Czyli moje używane auto nie dość, że nie straciło na wartości, to jeszcze zyskało – mówi czytelnik money.pl, pan Bartłomiej z Warszawy.
Tę obserwację potwierdzają twarde dane – nie tylko z Polski. Na rynku brytyjskim ceny wspomnianej Fiesty w wieku 3-5 lat podskoczyły w 3 lata o 30 proc. – wynika z danych platformy AACars. I nie jest to rekord, bo trzyletni Mini kosztuje teraz prawie o 60 proc. więcej niż model w tym samym wieku kosztował w 2019 roku. Tymczasem pięcioletni model kosztuje obecnie o 15 proc. więcej niż trzyletni samochód. To oznacza, że zyskał na wartości, mimo że jest starszy o dwa lata.
Auto przedkontraktowe – możesz o nie poprosić
Czekanie na nowe auto może w niektórych przypadkach umilić tzw. samochód przedkontraktowy. Jeszcze kilka lat temu ten rynek był w powijakach, dziś szybko się rozwija. Jest to coś w rodzaju auta zastępczego na czas oczekiwania na dostawę.
Taką usługę rozwija np. Carsmile, świadom faktu, że klient musi czymś jeździć. Walkę o jego portfel może wygrać ten sprzedawca, który da mu namiastkę nowego samochodu. 3 lata temu zainteresowania taką usługą prawie nie było, dziś korzysta z niej co drugi klient tej platformy.