Wybory z 10 maja tego roku - które się nie odbyły - kosztowały nas sporo pieniędzy. Ich organizacją zajmował się Jacek Sasin na polecenie premiera. W tym procesie pominięto Krajowe Biuro Wyborcze a całą logistyką miała zająć się Poczta Polska. Tuż przez tym wydarzeniem ze stanowiskiem prezesa narodowego operatora pocztowego pożegnał się Przemysław Sypniewski. Jego miejsce zajął Tomasz Zdzikot, były sekretarz stanu w resorcie spraw wewnętrznych i MON.
Ta zmiana na niewiele się zdała – przeprowadzenie wyborów w tak krótkim czasie, jak chcieli tego politycy, okazało się niemożliwe. Problem w tym, że Poczta działająca na zlecenie polityków poniosła realne koszty – prawdopodobnie ok. 70 mln złotych.
Jak pisze serwis Konkret24, Krajowe Biuro Wyborcze zostało poinformowane przez Pocztę Polską o tym, iż operator wystąpi z wnioskiem o rekompensatę za wydatki poniesione na "niewybory". Poczta potwierdza, ale nie wiadomo kiedy złoży dokumenty.
Na te pieniądze zrzucimy się wszyscy. Poprawkę, która umożliwi zwrot Poczcie Polskiej pieniędzy wydanych na "niewybory", PiS nieoczekiwanie wprowadził do projektu zmian ustaw w celu zapewnienia funkcjonowania ochrony zdrowia w związku z epidemią COVID-19.
Jeden z paragrafów mówi, że podmioty, które na polecenie premiera organizowały korespondencyjne wybory prezydenckie, "mogą wystąpić do szefa Krajowego Biura Wyborczego o przyznanie jednorazowej rekompensaty na pokrycie zasadnie poniesionych kosztów, związanych bezpośrednio z realizacją polecenia”.
Opozycja uznała poprawkę za niekonstytucyjną (wskazywała na to m.in. Katarzyna Lubnauer z KO, która argumentowała, że poprawka nie może wykraczać poza materię ustawy), ale ostatecznie zapis znalazł się w projekcie.
- W białych rękawiczkach, poprawkami, PiS ratuje ministra Sasina, który z pogwałceniem prawa wydrukował pakiety wyborcze za 70 mln publicznych pieniędzy na kopertowe pseudowybory, które się nie odbyły - komentowała na gorąco na Twitterze posłanka Monika Wielichowska z Koalicji Obywatelskiej.