W sprawie katastrofy ekologicznej na Odrze poleciały już głowy. W piątek, 12 sierpnia premier zdecydował o dymisji szefa Wód Polskich i Generalnego Inspektora Ochrony Środowiska. W tym kontekście coraz częściej pojawia się także nazwisko wojewody dolnośląskiego Jarosława Obremskiego. To właśnie na Dolnym Śląsku w okolicach Oławy zaobserwowano, że w Odrze dzieje się coś niepokojącego. Jako pierwsi o problemach alarmowali wędkarze.
Opozycja chce dymisji
Teraz opozycja, m.in. Lewica i Zieloni, żąda dymisji wojewody dolnośląskiego, oceniając, że ten nie zadziałał adekwatnie do zaistniałej sytuacji.
Dymisje, które zapowiedział premier Morawiecki to za mało. Czas pociągnąć do odpowiedzialności tych, którzy wiedzieli, a nic nie zrobili. Taką właśnie osobą jest dolnośląski wojewoda – przekonywała kilka dni temu posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
O tym, że wojewoda znalazł się w opałach, może świadczyć także wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego.
– Muszę wiedzieć dokładnie, co zrobił, co mógł zrobić urząd wojewody dolnośląskiego, a pełnej wiedzy jeszcze nie posiadam. Jeśli była opieszałość, niedociągnięcia, niedoskonałości w reakcji, to będą wyciągane kolejne konsekwencje – mówił w poniedziałek szef rządu.
Wojewoda tłumaczy się w sprawie Odry
Jarosław Obremski, gdy tylko wrócił z urlopu, zorganizował we wtorek wieczorem konferencję prasową. Zarówno on, jak i wicewojewoda Jarosław Kresa, tłumaczyli, co zrobili od pierwszych sygnałów dotyczących zatrucia drugiej najważniejszej rzeki w Polsce. - Odra na odcinku dolnośląskim wróciła do normy. Parametry fizyko-chemiczne w głównym nurcie rzeki są już takie same, jak średnia wieloletnia – poinformował Jarosław Obremski.
Moja wiedza była taka, że mamy zdarzenie na Oławie. Mówiliśmy o tym, że źródło ewentualnego zatrucia nie jest we Wrocławiu, ustaliliśmy, żeby monitorować sytuację. Miałem informację w piątek, że sytuacja w skali kraju jest dramatyczna, co nie oznacza, że taka była na Dolnym Śląsku – tłumaczył Jarosław Obremski.
Zapewniał, że choć był na urlopie, to był w kontakcie ze współpracownikami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojewoda tłumaczył, że głównym problemem była "nieciągłość czasowa i przestrzenna". – Śnięte ryby znaleziono pod Oławą i w Głogowie, powinny być także w okolicach śluzy w Malczycach, a tam nic takiego nie zauważono – mówił. Dodał, że wyniki się poprawiały. – Natura nas w tej chwili zaskoczyła – stwierdził i podkreślił, że kluczowe będzie znalezienie przyczyny tej sytuacji.
Wicewojewoda Jarosław Kresa na konferencji prasowej przekonywał, że sytuacja była monitorowana na bieżąco.
1 sierpnia rozmawiałem z dyrektorem wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. W tym samym dniu rozmawiałem także ze starostą powiatu oławskiego. WIOŚ podjął pierwsze działania 28 lipca. Na początku stwierdzono ok. 300 kg śniętych ryb, takie ilości zdarzają się stosunkowo często na rzekach – mówił Kresa.
Tłumaczenia wojewody dolnośląskiego nie przekonały opozycji. – To jest policzek wymierzony w swojego szefa, premiera. Kiedyś, jeżeli wojewoda nie stawił się w parę godzin w miejscu kryzysu, przestawał być wojewodą – mówił tuż po konferencji prasowej wojewody w TVN 24 Szymon Hołownia, lider Polski 2050.
A tak konferencję wojewody skomentowała na Twitterze posłanka Zielonych Małgorzata Tracz, która jako pierwsza alarmowała władze o sytuacji na Odrze.
Skażona Odra. Winnych brak. Są trzy hipotezy
We wtorek konferencję zorganizowała także minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
W żadnej z dotychczas zbadanych próbek wody z Odry nie wykryto substancji toksycznych – poinformowała.
Jak tłumaczyła, w badaniach przyczyn masowego śnięcia ryb brane są pod uwagę trzy hipotezy. Pierwsza to potencjalne przedostanie się substancji toksycznej, czy to w wyniku działalności przedsiębiorstw funkcjonujących nad Odrą, czy też nielegalnych zrzutów do rzeki. Druga zakłada, że przyczyny były naturalne: wysoka temperatura, niski stan wody i wzrost stężeń zanieczyszczeń. Trzecia to odprowadzenie do Odry dużej ilości wód przemysłowych, w których jest dużo chloru. Chlor mógł potencjalnie uruchomić zanieczyszczenia z osadów dennych.