– Masowe wykupowanie cukru jest spowodowane po pierwsze nieracjonalną paniką ze strony konsumentów, związaną z wojną w Ukrainie. Jest to panika zupełnie niesłuszna, bo tego cukru nie powinno zabraknąć – mówi w rozmowie z money.pl Michał Gawryszczak, dyrektor biura Związku Producentów Cukru w Polsce.
Reglamentacja cukru
Na ograniczenie w sprzedaży cukru zdecydowały się jak dotąd trzy sieci – Netto, Biedronka oraz Aldi. W pierwszych dwóch obowiązuje limit 10 kg na jeden paragon, a w Aldi limit jest znacznie niższy – 5 kg na jeden paragon. Z czego wynika takie postępowanie?
Marcin Hadaj, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka, komentuje w rozmowie z nami, że problemem są hurtowe zakupy w sklepach Jeronimo Martins. – Od pewnego czasu obserwujemy, że w związku z malejącą dostępnością tego produktu na polskim rynku, niektórzy klienci nabywają w naszych sklepach niedetaliczne ilości cukru. Na podstawie analizy paragonów można stwierdzić, że nabywcami są przedsiębiorcy, a nie gospodarstwa domowe – tłumaczy Marcin Hadaj.
Zdaniem Patrycji Kamińskiej, PR Manager z Netto, rosnące zapotrzebowanie na cukier jest wynikiem reakcji konsumentów na informację o pojawiających się brakach tego towaru. – Biorąc pod uwagę dodatkowo, że jesteśmy w pełni sezonu na przetwory, kiedy zapotrzebowanie na cukier naturalnie jest większe, klienci kupują więcej niż realnie potrzebują. Mamy też sygnały, że cukiernicy przestawili się na cukier z rynku zamiast z hurtowni z uwagi na niższe ceny detaliczne – mówi Patrycja Kamińska w rozmowie z money.pl i tym samym potwierdza tezę, że przedsiębiorcy korzystają z niższych cen cukru w sklepach detalicznych.
Z kolei biuro prasowe Aldi przekazało, że dostrzega wzmożone zapotrzebowanie klientów na cukier oraz napiętą sytuację globalną związaną z jego niedoborami. Wprowadzając limit na sprzedaż cukru do 5 kg na jeden paragon, sieć chce uniknąć hurtowego wykupowania cukru. – Obserwujemy pewne trudności związane z wojną, sytuacją geopolityczną, które wpływają na dostępność niektórych surowców, ale przede wszystkim na wzrost cen produktów. Do tego dochodzą wyzwania związane z logistyką – przekazało biuro prasowe Aldi.
"Mamy zapas cukru"
Z drugiej strony sporu są producenci, którzy jasno mówią w rozmowie z money.pl, że nie tylko cukru u nas pod dostatkiem, ale również jest go na tyle dużo, że część przeznaczamy na eksport.
– Polska jest trzecim producentem cukru w Unii Europejskiej, z produkcją przekraczającą 2 mln ton rocznie. Konsumpcja wynosi około 1,6 mln ton, więc dużą część eksportujemy – mówi Michał Gawryszczak, dyrektor biura Związku Producentów Cukru w Polsce.
I dodaje, że wspomniana panika zaczęła się prawdopodobnie od jednego zdjęcia zamieszczonego w internecie. Konsumenci połączyli to z wojną w Ukrainie i obawami co do ograniczania dostaw energii do producentów cukru.
Z kolei prezes jednego z głównych polskich producentów cukru – Pfeifer & Langen Polska – Roman Kubiak uzupełnia, że przejściowe braki są związane z zakupami na zapas. – Natomiast proszę pamiętać, że Polska zużywa mniej cukru, niż produkuje, więc nie powinno go zabraknąć – komentuje.
Według wyliczeń Związku Producentów Cukru w Polsce mamy nadwyżkę 500-600 tys. ton cukru białego. – Jeśli importujemy, to ten z trzciny cukrowej, ale są to niewielkie ilości – uzupełnia Michał Gawryszczak.
Szymon Smajdor, rzecznik prasowy Krajowej Grupy Spożywczej, która zaopatruje około 40 proc. odbiorców cukru w Polsce, tłumaczy w rozmowie z money.pl, że nie jest to pierwsza taka panika na rynku.
– Podobna sytuacja miała miejsce 2 lata temu podczas wybuchu epidemii COVID-19, gdzie również zaobserwowana była niepewność u konsumentów o dostępność towarów w sklepach, która powodowała masowe wykupywanie produktów spożywczych na zapas. Obawy były nieuzasadnione, a produkty spożywcze były uzupełniane na bieżąco. Wszystko wskazuje, że i tym razem pojawiała się nieuzasadniona obawa o dostępność w przyszłości cukru. Obecnie nie ma zagrożeń, że w naszym kraju go zabraknie – mówi Szymon Smajdor.
Ceny cukru będą rosły
Jedno nie ulega wątpliwości – ceny cukru będą rosły i konsumenci mogą korzystać jeszcze z relatywnie niskich cen tego produktu.
– Panikę wywołuje także wciąż rosnąca cena cukru, co już ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Przewidujemy niestety, że pod koniec roku lub na początku 2023 r., cena cukru może wzrosnąć w sposób bardzo znaczny. Jest to związane z bardzo dużą presją kosztową, która dosięga obecnie wszystkie gałęzie przemysłu w kraju – mówi dyrektor Związku Producentów Cukru w Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Najwyższa pozycja kosztowa to zakup buraków cukrowych, które bardzo podrożały przez między innymi drożejące nawozy. Konsumenci zdają sobie sprawę z tego, że ceny będą wyższe, więc wolą kupować teraz. Jednakże nie ma czego się obawiać – cukru starczy dla wszystkich. Umowy długoterminowe między odbiorcami a producentami przewidują ustalone harmonogramy dostaw i nie można tego procesu przyspieszyć – wyjaśnia Michał Gawryszczak.
Podobnego zdania jest Roman Kubiak, prezes Pfeifer & Langen.
– Przewidujemy, że koszty energii podczas kampanii cukrowniczej będą ponad trzykrotnie wyższe. To jeden z czynników wpływających na szacowany wzrost cen cukru. Ale wzrośnie również koszt uprawy buraków cukrowych, chociażby ze względu na wzrost cen paliw oraz nawozów. Dlatego, żeby pokryć ten wzrost kosztów, znacznie podnieśliśmy ceny, po których będziemy kupować buraki od plantatorów – uzupełnia Roman Kubiak.
I dodaje, że obecny wzrost cen cukru wynika z rosnących kosztów jego magazynowania i transportu – droższe jest paliwo, prąd, wzrosły też wynagrodzenia.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl