Antolak wyliczał, że przełożenie podwyżek nośników energii na ceny sprzedawanych produktów, spowodowałoby ich wzrost o co najmniej 20-30 proc. - Zaczynamy wchodzić w ceny absurdalne, jeśli pączek będzie kosztował 6-7 zł. To przecież bardzo lubiane ciastko. Natomiast przy tej cenie podstawowy wyrób robi się mało dostępny dla normalnego klienta - mówił przedsiębiorca.
I jak dodał, nie chce doprowadzić do takiej sytuacji. - Nikt tego w takiej cenie nie kupi. Dlatego nie wyobrażam sobie takiego przełożenia - stwierdził Antolak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Takich firm, jak nasza, są setki"
Przypomniał, że jego cukiernia to rodzinna firma, działająca od 42 lat, obecnie w rękach trzeciego pokolenia. - Mam pracowników, którzy pracują tu dłużej ode mnie - dodał. Dlatego zaapelował do rządu o stabilizowanie cen podstawowych nośników energii.
- Takich firm, jak nasza, są setki. Szkoda, że nasi rządzący nie patrzą na takie małe firmy, które zatrudniają 20-30 osób, bo to my stanowimy 50 procent polskiego PKB. Nasi wspaniali włodarze tego nie widzą - powiedział.
Pisaliśmy o tym, że w Łodzi zamyka się najstarsza działająca tam piekarnia "Wroński" - jej korzenie sięgały czasów sprzed II wojny światowej. - Popadaliśmy w coraz trudniejszą sytuację, aż zrozumieliśmy, że musimy skończyć, bo inaczej pójdziemy z torbami i zamieszkamy pod gruszą - mówiła "Gazecie Wyborczej" Izabella Wrońska.