Minister aktywów państwowych Borys Budka w czwartek wieczorem był gościem programu "Kropka nad i". Wskazał, że w Orlenie trwa właśnie przegląd dokumentów w Orlenie. W trakcie rozmowy przypomniał, że za czasów prezesury Daniela Obajtka Orlen miał inwigilować m.in. polityków opozycji w środku kampanii wyborczej, w tym Bartłomieja Sienkiewicza, obecnego ministra kultury. Poparł to raportem, jaki miał powstać w spółce.
Do zarzutów szefa MAP odniósł się na platformie X (dawniej Twitter) Daniel Obajtek. "To nieładnie Panie Ministrze Budka tak wystawiać swojego partyjnego kolegę, ministra Bartłomieja Sienkiewicza" - napisał.
Dalej przekonywał, że raport, o którym mówił na antenie TVN24 Borys Budka, dotyczył sprawdzania powiązań z obcymi wpływami, między innymi w kwestiach zakupu rosyjskiej ropy oraz ochrony interesu Grupy Orlen.
"I tak się składa, że z raportu wynika, że to firmy związane z p. Sienkiewiczem otrzymywały z ORLENU i PGNiG kilku milionowe wynagrodzenia między innymi za consulting w sprawie zakupu rosyjskiej ropy i gazu" - odbija piłeczkę Obajtek.
Zwrócił się od ministera o opublikowanie w całości tego raportu, "a nie rzucać bezpodstawne oskarżenia. Pojedynczymi kartkami na antenie każdy potrafi machać" - stwierdził.
Na koniec zwrócił się też do mediów z apelem:
I tu mój apel do mediów: w związku z interesem publicznym, na który często się powołujecie, domagajcie się opublikowania tego raportu przez Borysa Budkę. Polacy powinni się dowiedzieć, jak blisko obecnej władzy do Rosji" - czytamy we wpisie.
Wynajęty "amerykański podmiot"
Borys Budka przekonywał, że szef koncernu w celu inwigilacji polityków Orlen wynajął amerykański podmiot, który "na co dzień zajmuje się nietypowymi zleceniami". Zapłacił mu łącznie pół miliona zł na ten cel. Polityk zasugerował też, że inwigilowani mogli być także politycy obozu Zjednoczonej Prawicy, np. ówczesny premier Mateusz Morawiecki.
Dodał na antenie TVN24, że obecne władze odnajdują dokumenty w tej sprawie i przekazują je służbom.
Widziałem, że jeszcze w kampanii wyborczej pojawiały się dokumenty operacyjne służb, które były wysyłane w sposób absolutnie bez żadnego trybu do skrzynek poselskich. Okazuje się, że te dokumenty były prawdziwe. Polskie służby miały tak dosyć tych, którzy je nadzorowali, że przynosili im na tacy to, co ludzie PiS robili w różnych spółkach, a politycy PiS zamiatali te sprawy pod dywan – stwierdził Borys Budka w TVN24.
"Te dokumenty też świadczą o tym, że za pieniądze spółki Skarbu Państwa prowadzono działalność polityczną" – zaznaczył.
Dodał, że jego zdaniem jest to naruszenie prawa i obecnie są przygotowywane dokumenty, by złożyć zawiadomienie do prokuratury. Przypomniał przy tym, że wobec byłego prezesa Orlenu przed laty toczył się proces. Jak wskazała "Gazeta Wyborcza", ówczesny obóz rządzący zmienił przepisy tak, by móc wycofać akty z sądu do prokuratury, a następnie umorzyć śledztwo.