W czwartek za ustawą o "instytucyjnej, politycznej i społecznej normalizacji w Katalonii" zagłosował ostatecznie lewicowy rząd koalicyjny Pedro Sancheza, dwie katalońskie partie separatystyczne i inne mniejsze ugrupowania. Przeciw była konserwatywna Partia Ludowa i prawicowo-populistyczna Vox. Prawo zostało przyjęte większością 177 do 172 głosów w Kongresie Deputowanych, czyli izbie niższej hiszpańskiego parlamentu.
Amnestia może objąć setki osób, w tym Carlesa Puigdemonta, szefa partii Razem dla Katalonii (Junts) i organizatora referendum w sprawie secesji z 2017 roku. Agencja Associated Press podkreśla, że teraz ustawę najprawdopodobniej będą analizować sądy wyższych instancji, a część ekspertów uważa, że amnestia jest niezgodna z konstytucją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Projekt ustawy został 14 maja odrzucony przez Senat, w którym większość mają ugrupowania opozycyjne, jednak czwartkowe głosowanie w Kongresie Deputowanych doprowadziło do jego uchwalenia.
Premier się ugiął
Amnestia była jednym z warunków stawianych premierowi Pedro Sanchezowi przez separatystyczne ugrupowania z Katalonii przed poparciem jego nowego rządu w listopadzie 2023 roku. Politycy Junts, którzy w 350-osobowym Kongresie Deputowanych mają siedmiu przedstawicieli, kilkakrotnie ostrzegali Sancheza, że brak przepisów o amnestii może doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych w Hiszpanii.
- To naprawdę historyczny dzień. W konflikcie, który trwa od wieków, wygraliśmy jedną bitwę - powiedziała Miriam Nogueras z partii Junts. Ugrupowanie zaznaczyło, że kolejnym celem będzie próba wymuszenia na premierze wycofania się z obietnicy, że nigdy nie udzieli zgody na przeprowadzenie w Katalonii referendum w sprawie niepodległości.
Socjaliści wygrywają regionalne wybory
Tymczasem w połowie maja ugrupowania domagające się secesji Katalonii od Hiszpanii straciły w regionalnych wyborach większość w katalońskim parlamencie. Wybory w Katalonii wygrała Partia Socjalistów Katalonii (PSC), zdobywając 42 mandaty w 135-osobowym parlamencie. Wcześniej ugrupowanie sfederowane z hiszpańskimi socjalistami (PSOE) premiera Pedro Sancheza miało 33 posłów.
Prawdopodobnym premierem Katalonii zostanie przewodniczący PSC Salvador Illa, który swoją pozycję w polityce umocnił jako minister zdrowia Hiszpanii w okresie pandemii koronawirusa.
- Katalonia wybrała dziś swoją nową drogę - powiedział w wieczornym wystąpieniu Illa, nawiązując do okresu ostatnich 14 lat, podczas którego regionalny parlament był zdominowany przez posłów z ugrupowań popierających secesję.
Na drugim miejscu uplasowała się kierowana przez Carlesa Puigdemonta partia separatystyczna Razem dla Katalonii (Junts), która z 35 miejscami w izbie zwiększyła swój stan posiadania o trzy mandaty.
Największym przegranym wyborów jest Republikańska Lewica Katalonii (ERC), która dotychczas sprawowała w regionie władzę w ramach gabinetu kierowanego przez Pere'a Aragonesa. Separatystyczne ugrupowanie, które w 2021 r. zwyciężyło w regionalnych wyborach tym razem zajęło trzecie miejsce, zapewniając sobie jedynie 20 mandatów, czyli o 13 mniej niż dotychczas. Dwa tygodnie po wyborach nowe władze nie zostały jeszcze wybrane. Premierem Katalonii wciąż jeszcze jest Pere Aragones.
Nie będzie łatwo stworzyć regionalny rząd
Hiszpańscy politolodzy zgodnie twierdzą, że wyniki wyborów, w których wzięło udział blisko 58 proc. uprawnionych do głosowania, nie ułatwiają PSC sformowania nowego rządu Katalonii.
Według komentatorów TVE najbardziej możliwym scenariuszem jest utworzenie koalicji ugrupowań centrolewicowych. Obok katalońskich socjalistów i ERC znalazłby się w niej blok wyborczy Comuns Sumar, który w niedzielę zapewnił sobie sześć mandatów.
Mało prawdopodobne jest utworzenie gabinetu ugrupowań separatystycznych. Nawet gdyby do Junts i ERC przyłączyła się Kandydatura Jedności Ludowej (CUP), mająca 4 posłów, zwolennicy secesji Katalonii nie mogliby liczyć na przewagę w parlamencie.
W lutym madrycki dziennik "El Debate" napisał, że z ustaleń śledztwa hiszpańskich służb o kryptonimie "Voloh", iż na kilka godzin przed próbą ogłoszenia secesji Katalonii ówczesny premier tej wspólnoty spotkał się z wysłannikiem Kremla Siergiejem Motinem.
Do spotkania premiera Katalonii Carlesa Puigdemonta z Siergiejem Motinem miało dojść 27 października 2017 roku w Barcelonie. Według śledczych Motin, jako ekspert w dziedzinie wojskowości, miał omawiać z ówczesnym szefem rządu Katalonii możliwość skierowania przez Kreml do tego regionu 10 tys. żołnierzy z Rosji.
Hiszpańscy inspektorzy ustalili, że Motin przebywał na terenie Katalonii jeszcze przez kilka miesięcy po ucieczce z niej Puigdemonta, który schronił się w Belgii po próbie nieudanej secesji.