Przez pierwsze trzy kwartały 2020 roku samorządy wydały w sumie 192 400 pozwoleń na budowę - wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. Chodzi tu zarówno o duże inwestycje wielomieszkaniowe, jak i domy jednorodzinne. W porównaniu z trzyletnią średnią to spadek o około 1,5 proc.
Największą różnicę widać na Mazowszu. Tam jeszcze w 2017 roku przez pierwsze 9 miesięcy wydano prawie 40 tys. pozwoleń. W tym roku liczba ta ledwo przekracza 31 tysięcy.
Na drugim biegunie są natomiast regiony, po których inwestycyjnego boomu raczej mało kto by się spodziewał.
Kujawsko-pomorskie na przykład przez ostatnie trzy lata notowało na koniec września niespełna 8 tysięcy pozwoleń na budowę. Teraz - mimo pandemii i kryzysu - liczba ta oscyluje wokół 11 tysięcy. To więcej o ponad 37 proc.
Z kolei w województwach lubuskim i podlaskim mowa o około 25-proc. wzroście liczby wydanych zgód.
Deweloperzy myślą lokalnie
Jak mówi money.pl Bartosz Turek, analityk HRE Investments, te wzrosty to przede wszystkim efekt pozwoleń przyznawanych deweloperom, a nie inwestorom indywidualnym.
- Firmy z branży przekonały się, że w tych nieco "zapomnianych" regionach też jest popyt na nowe mieszkania - tłumaczy nam ekspert. I dodaje, że do tej pory deweloperzy skupiali się przede wszystkim na dużych miastach, takich jak Warszawa, Kraków czy Poznań. Co ciekawe, największe spadki odnotowano właśnie w województwach mazowieckim, małopolskim i wielkopolskim.
Zdaniem Bartosza Turka spory wpływ na takie dane ma również efekt niskiej (w przypadku lubuskiego czy podlaskiego) lub wysokiej (w przypadku Mazowsza czy Małopolski) tzw. bazy, czyli liczby mieszkań już istniejących.
Gdy zerkniemy głębiej w dane GUS, to okaże się, że liczba wydawanych pozwoleń najszybciej rośnie rzeczywiście w mniejszych ośrodkach. Przykład? Strzelno w województwie kujawsko-pomorskim. W 2018 roku wydano tu 3 pozwolenia na budowę, w 2019 - raptem 9 (dane po trzech kwartałach). W tym roku takich decyzji wydano już 114. To wzrost o 1800 proc.
Kolejny przykład? Szczytno w warmińsko-mazurskim. Według GUS było odpowiednio 12 i 11 pozwoleń, a w tym roku - aż 327, czyli ponad 2700 proc. wzrostu. Uniejów? 13, 7 i 284, czyli również ponad 2700 proc. wzrostu.
Pierwsze miasto wojewódzkie to dopiero Gorzów Wielkopolski, który spośród wszystkich gmin zajął 314. miejsce ze wzrostem na poziomie 104 proc. (ponad 1000 pozwoleń wobec 500 w poprzednich latach). Kolejne miasta wojewódzkie w kolejności to Bydgoszcz i Toruń (kujawsko-pomorskie) oraz Białystok (podlaskie). Te jednak ledwo mieszczą się w pierwszym tysiącu gmin.
Widać odbicie
Analityk HRE Investments zwraca jednak uwagę, że w danych miesięcznych z początku czwartego kwartału widać już odbicie. Również w tych większych aglomeracjach. - Październik pokazuje, że tych pozwoleń wydawanych jest coraz więcej - mówi Bartosz Turek.
To oznacza, że o żadnej zapaści na rynku mieszkaniowym mowy być nie może. Choć wiosną obawy o to były spore. - Początkowo deweloperzy skupiali się na tym, żeby przede wszystkim dokończyć rozpoczęte inwestycje. Dlatego wiosną bardzo szybko rosła liczba oddawanych do użytku mieszkań - tłumaczy nasz rozmówca.
Rynek mieszkań. Widać pierwsze zwiastuny spadku cen
Szybko jednak okazało się, że popyt odbudował się ekspresowo. - Wrzesień to już z kolei rekord nowo rozpoczynanych inwestycji, bo kupujący zmusili deweloperów do odświeżenia ofert w biurach sprzedaży - dodaje Bartosz Turek.
Z czego wynika odporność branży? - Niskie stopy procentowe to jedno. Polacy uciekając od gotówki, inwestują w nieruchomości, bo lokaty bankowe się nie opłacają. Jednocześnie kredyty są rekordowo tanie, więc o finansowanie inwestycji nie trzeba się obawiać - wyjaśnia analityk HRE Investments.
Nie bez znaczenia pozostaje również stosunkowo dobra sytuacja na rynku pracy (od kilku miesięcy bezrobocie utrzymuje się na tym samym poziomie i wynosi ok. 6 proc.). Ponieważ ludzie nie tracili masowo zatrudnienia, to stać ich na inwestowanie w nieruchomości.