Jak podaje we wpisie na LinkedInie Tyrowicz, członkini rady uważa, że wspomniane 11-12 proc. średniorocznej inflacji, być może jest dziś na miarę naszych możliwości, ale wewnętrznie "nie rozumie w ogóle hype’u na słowo ‘dezinflacja’".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inflacja
Tyrowicz zwraca uwagę na to, że ceny regulowane mają coraz większy wpływ na miesięczne odczyty najczęstszej miary inflacji, czyli inflacji CPI. "To zdanie ma w sobie dwa sensy. Pierwszy to, że coraz więcej istotnych dla gospodarki cen jest w praktyce regulowanych (…). Drugi to, że różnego rodzaju instrumenty (już ogłoszone i niechybnie się pojawiające) będą nakładały na GUS konieczność dość dyskrecjonalnego traktowania niektórych cen w koszyku konsumenta", tłumaczy.
W opinii Tyrowicz, przy utracie wartości informacyjnej przez CPI, rośnie rola wskaźnika nazywanego inflacją bazową (która pomija niektóre ceny – jak żywności i nośników energii), ale w większym stopniu odzwierciedla przebieg procesów cenotwórczych w gospodarce.
"To jest w tym sensie przysłowiowa zła wiadomość, że niemal wszyscy analitycy wskazują, że w 2023 roku inflacja bazowa będzie w dryfie poziomym, o żadnej poważnej dezinflacji nie ma tu mowy" – dodaje.
Efekt bazy
Tyrowicz przyznaje, że ogromną rolę będą odgrywać tzw. efekty bazy i pokazuje przykład.
"Wyobraźmy sobie, że ‘prawdziwa’ cena jakiegoś produktu wynosi 100 zł. Wyobraźmy sobie dalej, że w 2022 roku, z dowolnego powodu (...) cena tego produktu wzrosła do 150 zł, dając inflację na tym produkcie rzędu 50 proc. Wreszcie, wyobraźmy sobie dalej, że w 2023 roku z dowolnego powodu (...) cena tego produktu obniży się do 120 zł. W relacji do 2022 roku odnotujemy spadek cen o 20 proc., choć w relacji do 2021 roku cena jest nadal o 20 proc. wyższa. Efekt bazowy to obniżenie inflacji o te pierwsze 20 proc. To jest właśnie osławiona i wyczekiwana przez wielu dezinflacja. Ale stać nas na zakup takiej samej ilości tego produktu tylko, jeśli nasza moc nabywcza wzrosła o pełne drugie 20 proc., w przeciwnym przypadku zbiednieliśmy", tłumaczy członkini RPP.
Autorka dochodzi w swojej analizie do wpływu gospodarki na rynek pracy. Zauważa, że zachowania płac, zatrudnienia i bezrobocia w najbliższym roku czy dwóch jest na dziś "żeglują po słabo rozpoznanych wodach".