Inflacja, według najprostszej definicji, to ogólny poziom wzrostu cen. Od marca 2022 r. w Polsce wskaźnik nie schodzi poniżej dwucyfrowego poziomu. W czerwcu wyniósł 11,5 proc. Większość z kilkudziesięciu ekonomistów pytanych pod koniec kwietnia przez "Obserwatora Finansowego" twierdzi, że w czwartym kwartale roku, a być może już we wrześniu, inflacja spadnie poniżej 10 proc.
Jednocyfrowa inflacja w Polsce
Podobnego zdania jest prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Adam Glapiński. - Na koniec roku inflacja będzie jednocyfrowa - stwierdził w marcu podczas konferencji prasowej.
Jednak Polacy mają dość drożyzny już teraz, co pokazują m.in. dane Barometru Nastrojów Konsumenckich GfK. Według sondażu w czerwcu Polacy określili swoją aktualną sytuację finansową jako gorszą niż w maju 2023 r - wskaźnik nastrojów wyniósł -6,7 i spadł o 1,4 jednostki w stosunku do poprzedniego miesiąca. W przyszłość konsumenci również spoglądali mniej optymistycznie niż jeszcze miesiąc temu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W naszym systemie to NBP jest instytucją, która na mocy Konstytucji i Ustawy o NBP odpowiada za wartość pieniądza, czyli ma ograniczać inflację, bo inflacja to nic innego niż spadek wartości pieniądza" - wskazuje prof. Jacek Tomkiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie w komentarzu dla money.pl.
Apolityczny bank centralny
Ekonomista zauważa przy tym, że bank centralny z założenia powinien być w pełni niezależny politycznie i operacyjnie. "Ma więc stosunkowo łatwą 'robotę', bo nie musi szukać większości w parlamencie, uzyskać akceptacji prezydenta itd., jak w przypadku ustaw" - dodaje.
Problem z polityką antyinflacyjną w Polsce wynika przede wszystkim z charakteru inflacji - z tego, czy jest ona popytowa czy podażowa. Stopy procentowe czy podaż pieniądza wpływa tylko na popyt, bo podnosząc stopy zniechęcamy do konsumpcji i inwestycji, a zachęcamy do oszczędzania. Ograniczanie popytu ma jednak swoją cenę dla zmniejszenia dynamiki gospodarczej, dlatego mówimy o koszcie dezinflacji" - tłumaczy prof. Tomkiewicz.
W komentarzu dla money.pl prof. Tomkiewicz formułuje kilka zarzutów wobec polityki antyinflacyjnej NBP:
- "NBP przespał moment przyspieszenia inflacji, kiedy prezes Adam Glapiński przekonywał, że nie grozi nam inflacja, a raczej deflacja",
- "niepotrzebnie obniżono stopy procentowe prawie do zera w czasie pandemii, przez co tzw. wymuszone oszczędności (nie mogliśmy kupować wielu rzeczy ze względu na lockdown) nie przekształciły się w lokaty, a po zniesieniu ograniczeń, konsumpcja i ceny szybko wzrosły",
- "prognozy NBP były nietrafione, projekcje dotyczące inflacji nie wskazywały na jej wzrost",
- "polityka komunikacyjna NBP jest fatalna - bank centralny ma być 'nudną' technokratyczną, apolityczną instytucją, która budzi zaufanie, bo wtedy ogranicza oczekiwania inflacyjne, co spowalnia wzrost popytu i cen, a mamy stand-upy prezesa, który nie ukrywa swoich sympatii politycznych i ideologicznych",
- "obecne spadki inflacji, która jest wciąż sporo wyższa niż cel inflacyjny, który wynosi 2,5 proc., to raczej tzw. efekt bazy (porównujemy się do roku wstecz, kiedy już było drogo), a nie skutki działania NBP",
- "inflacja w UE spada szybciej niż u nas (np. w Hiszpanii to jest już 1,8 proc.), więc trudno mówić, że nasz bank centralny radzi sobie lepiej niż inne, skoro spadek inflacji (ropa, gaz, węgiel, żywność na rynkach światowych są dziś tańsze niż przed II 2022) to trend światowy".
Główny problem NBP? Komunikacja z rynkami
"Pyta pan, co powinien zrobić NBP, aby obniżyć inflację w Polsce. Należałoby zmienić komunikację banku i Rady Polityki Pieniężnej z rynkami. Czy prezes Glapiński i członkowie RPP mogliby to zrobić? Moim zdaniem mają takie kompetencje, ale nie chcą tego zrobić, co jest dla mnie nie do przyjęcia" - wskazuje z kolei były członek RPP prof. Marian Noga w komentarzu dla money.pl.
Na czym polega wspomniane komunikowanie się z rynkiem? Poprzez publikowane w przestrzeni medialnej informacje, banki centralne mają wpływ na różne zmienne makroekonomiczne i tym samym oddziałują m.in. na decyzje konsumentów, przedsiębiorców czy kredytobiorców.
Proszę zauważyć komunikację RPP z rynkami dotyczącą ewentualnej obniżki stóp procentowych. Ma ona być wyrazem... no właśnie, czego? Dezinflacji? Nie, bo nowy raport o inflacji NBP mówi o co najmniej trzyletnim dochodzeniu do celu inflacyjnego, a NBP zobowiązał się sprowadzić rzeczywistą inflację do celu w średnim okresie, czyli w maksimum 24 miesiące. Dobrej sytuacji gospodarczej w Polsce? Też nie, bo przypominam, że w pierwszych założeniach budżetu państwa PKB miał rosnąć 1,7 proc. rok do roku, a w lipcowym raporcie o inflacji NBP jest zapisane 0,6 proc. To może jest to pomoc kredytobiorcom? Też nie - tu mogę wskazać kilka innych zdecydowanie lepszych narzędzi - pisze prof. Noga.
Stopy bez zmian dziesiąty miesiąc z rzędu
Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała na początku lipca, że stopy procentowe pozostają na niezmienionym poziomie. To już dziesiąta taka decyzja RPP. Stopa referencyjna wynosi 6,75 proc. od września 2022 r. Według przewidywań 81 proc. z 42 ekonomistów, którzy wzięli udział w ankiecie przeprowadzonej przez "Rzeczpospolitą", RPP obniży stopę referencyjną NBP o co najmniej 0,5 punktu procentowego przed końcem bieżącego roku.
Oczekiwania ekonomistów, które są oparte głównie na wypowiedziach prezesa NBP oraz większości innych członków RPP, kontrastują z ocenami dotyczącymi tego, jaką politykę pieniężną należałoby prowadzić w świetle dostępnych danych z gospodarki oraz prognoz - przekonuje "Rzeczpospolita".
"Niech to powie prezes"
"Konkluzja jest taka: cała akcja na rzecz obniżenia stóp procentowych przez RPP we wrześniu jest próbą pomocy gospodarce w przyspieszeniu tempa wzrostu PKB, bo jest ono za niskie. Tylko niech to powie prezes Glapiński. Wówczas faktycznie wpłynie to na wzrost PKB i na stabilizację cen. Komunikacja z rynkami, producentami i konsumentami musi być precyzyjna i wskazywać na cel, jaki chce osiągnąć NBP" - podsumowuje prof. Noga.
Na oddalający się cel inflacyjny NBP wskazuje również główny ekonomista Pracodawców PR Kamil Sobolewski. Jego zdaniem, kiedy inflacja w wydłużonym do końca 2025 r. horyzoncie projekcji osiąga 3,5 proc. przy celu inflacyjnym wynoszącym 2,5 proc., bank centralny powinien dalej zacieśniać, a nie luzować politykę pieniężną.
"NBP nie powinien zmieniać stóp procentowych, do czasu aż projekcja pokaże inflację nie wyższą niż 2,5 proc. w horyzoncie ośmiu kwartałów. Dopóki warunek ten nie zostanie spełniony, bank nie powinien też prowadzić dyskusji o obniżkach stóp - twierdzi Sobolewski w komentarzu dla money.pl.
Ponadto - w ocenie ekonomisty - bank powinien ogłosić i uruchomić program systematycznej sprzedaży obligacji skarbowych, a tempo i strukturę tych sprzedaży uczynić elementem komunikacji w polityce pieniężnej, tak jak to robią główne banki centralne świata.
Sobolewski proponuje też wprowadzenie możliwości nabywania bonów pieniężnych przez niebankowe instytucje finansowe, w tym fundusze inwestycyjne, oraz bonów trzymiesięcznych, oferowanych również co tydzień. Miałoby to sprzyjać rozwojowi funduszy pieniężnych i podniosłoby oprocentowanie lokat bankowych bez negatywnego wpływu na oprocentowanie kredytów.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl