Pełnomocnik rządu ds. energetyki Mateusz Berger we wtorkowej rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną podaje możliwą lokalizację drugiej elektrowni atomowej. Wskazuje na Bełchatów jako na "najbardziej logiczny wybór".
W mojej ocenie, jako urzędnika odpowiedzialnego za nadzór właścicielski nad Polskimi Elektrowniami Jądrowymi i uczestnika rozmów w licznych gronach polskich i między narodowych, w tym momencie już nie ma odwrotu od inwestycji w atom w naszym kraju - mówi DGP Mateusz Berger, pełnomocnik rządu ds. energetyki.
W jego przekonaniu rozumie to każdy, kto uwzględnia sytuację geopolityczną, w jakiej znaleźliśmy się po wybuchu wojny w Ukrainie.
- Gdybyśmy tego wątku nie mieli, to pewnie ta dyskusja by trwała i można byłoby sobie, odpowiednio przedłużając funkcjonowanie mechanizmów gazowych albo obserwując rozwój technologii wodorowych, różne założenia robić. Obecnie wydaje mi się, że od tych rozwiązań nie ma odwrotu. Mamy wokół budowy atomu konsensus społeczny i przede wszystkim zredukowane obawy społeczne co do energetyki nuklearnej jako takiej - tłumaczy Berger.
Kiedy poznamy lokalizację
Pełnomocnik rządu ds. energetyki deklaruje, że przed wyborami zostanie określona lokalizacja drugiej elektrowni atomowej w Polsce.
Bełchatów wydaje się najbardziej logicznym wyborem, z uwagi na uwarunkowania społeczne i dostosowanie sieci elektroenergetycznych. Jednak, ze względu na uwarunkowania geologiczne, które w przypadku inwestycji jądrowych są newralgiczne, może się okazać, że elektrownię jądrową trzeba będzie zlokalizować w odległości 20–30 km od Bełchatowa. Tu bardzo ważny jest aspekt społeczny – elektrownia jądrowa zapewniłaby zatrudnienie w miejsce elektrowni Bełchatów, której zamknięcie planowane jest na 2036 r. - mówi DGP Berger.
Dodaje też, że toczą się konsultacje środowiskowe z krajami ościennymi. Na razie - jak twierdzi - idzie bardzo dobrze.
- Chcemy wykorzystać falę poparcia społecznego dla atomu, które przekracza w tej chwili 80 proc. - podkreśla.