Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Nie można abstrahować od ogólnej oceny tej debaty, a w zasadzie pseudodebaty. Nie można w tej sprawie milczeć. Mamy neo-KRS, pseudotrybunał, neosędziów, patobudżet, a teraz produkt debatopodobny, w zasadzie patodebatę. Chodzi mi tutaj o sposób organizacji tej debaty oraz treść zadawanych pytań, przez upartyjnioną, rządową telewizję, a nie o uczestników.
Mieliśmy tylko sześć ogólnych, tendencyjnie dobranych tematów. Było o migracji, o wieku emerytalnym, o prywatyzacji, o bezpieczeństwie, o polityce społecznej i o bezrobociu. Pierwsze cztery tematy to wprost nawiązanie do politycznego referendum, a dwa pozostałe to wpisanie się w narrację partii rządzącej, w tym usprawiedliwiającą kapitulację w walce z inflacją, czyli rzekomo zagrożenie jakimś ogromnym bezrobociem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oczywiście, poruszone obszary w debacie są bardzo ważne dla gospodarki. Jednak z uwagi na tendencyjnie postawione pytania i tezy zawarte w pytaniach, nie dało się odbyć pełnej, merytorycznej dyskusji w tych obszarach.
To, co można zrobić, to ocenić z perspektywy ekonomicznej dobór tematów, wskazać jakich tematów zabrakło, co było zaskakujące i wyjątkowe w odpowiedziach uczestników bez wartościowania.
Debaty o migracji i demografii nie było
Migracje to ważny temat. Kwestia wieku emerytalnego też jest ważna. Tak, musimy odbyć w Polsce poważną dyskusję jak przeciwdziałać skutkom kryzysu demograficznego i starzenia się społeczeństwa. OECD w swoich analizach pokazuje, że jeżeli nie przeprowadzimy reform gospodarczych, w tym w obszarze demografii, to grozi nam eksplozja długu publicznego do ponad 140 proc. PKB. Bez odpowiedniej polityki migracyjnej oraz zwiększenia aktywności zawodowej osób w wieku 55-68 lat grozi nam scenariusz opisany w analizach OECD. A ten scenariusz to wysokie podatki, stagnacja wzrostu gospodarczego, brak pieniędzy na usługi publiczne.
Niestety, oba te pytania poszły w kierunku polityki i paktu migracyjnego. Mamy też jasność co do wieku emerytalnego - żadna z partii nie odważy się zrównać i podnieść wieku emerytalnego. Ich plan to zachęty i dobrowolne wydłużenie aktywności zawodowej.
Jest to sprzeczne z badaniami naukowymi - żadne zachęty nie zadziałają aż w takim stopniu, żeby przeciwdziałać bardzo silnemu kryzysowi demograficznemu w Polsce. Zaskoczyła mnie Konfederacja i jej utrzymywanie najniższego wieku emerytalnego dla kobiet w Unii Europejskiej. To, w połączeniu ze skrajnie negatywnym podejściem do migracji, jest mało proprzedsiębiorczym działaniem. To przepis na stagnację.
Prawdziwa debata w temacie migracji i kryzysu demograficznego zatem się nie odbyła. Wielkim nieobecnym w debacie było też pytanie o transformację energetyczną. Przecież to, obok kryzysu demograficznego, najważniejsze wyzwanie w najbliższych dekadach.
Inflacja - wielka nieobecna w debacie
W debacie zabrakło też pytania o inflację - która nadal jest bardzo wysoka - o jej koszty dla społeczeństwa. Częściowo tylko kwestia inflacji pojawiła się przy okazji pytania o bezrobocie:
"Również sposób walki z bezrobociem jest przedmiotem gorących sporów w obecnej kampanii. Przypomnijmy, że warszawski sąd ustalił w jej toku, że za rządów koalicji PO-PSL sięgało ono nie 15, a 14,4 proc. Przy okazji walki z inflacją prezentowane były dwa sprzeczne poglądy. Jeden zakładał tłumienie inflacji kosztem spowalniania gospodarki i w konsekwencji wzrostu bezrobocia. Drugi - wybrany przez opcję rządzącą - zakładał ochronę miejsc pracy i wysokości dochodów pracowników kosztem wolniejszej redukcji inflacji. Jakich narzędzi zamierzają państwo używać w zbliżającej się kadencji Sejmu, aby poziom bezrobocia utrzymał się na niskim poziomie lub aby dalej się zmniejszał?" - usłyszeli uczestnicy debaty.
To pytanie i teza wstępna były bardzo kontrowersyjne z wielu powodów. Absurdalne było wtrącenie o stopie bezrobocia z zamierzchłych czasów tylko po to, aby zrobić przytyk do opozycji. Kuriozalne było też pytanie o strategię walki z inflacją. To pytanie raczej nadawało się na konferencję naukową o tzw. krzywej Philipsa, która pokazuje zależność między inflacją i stopą bezrobocia, a nie debatę polityków.
Tu trzeba przypomnieć, że krzywa Philipsa została obalona przez noblistę Miltona Friedmana. W Polsce nie było więc żadnego zagrożenia wysokim bezrobociem. A konsekwencją błędów w walce ze wzrostem cen będzie wysoka inflacja przez kilka lat.
Moją uwagę zwrócił też fragment sugerujący, że "opcja rządząca" w walce z inflacją wybrała strategię "ochrony miejsc pracy kosztem wolniejszej redukcji inflacji". To wprost pokazuje upolitycznienie banku centralnego i prezesa Glapińskiego. Opcja rządowa wybrała strategię, a upolityczniony prezes ją zrealizował.
Polityka społeczna. Pytanie o finansowanie 800 plus bez odpowiedzi
Słuszne było pytanie o politykę społeczną, ale zawierało nieprawdziwą sugestię o dwóch spojrzeniach na tę sprawę: obozu rządzącego i opozycji. Tymczasem tu różnic nie ma. Większość partii jest za utrzymaniem programów w dotychczasowej formie.
Szymon Hołownia sugerował, że najpierw trzeba sprawdzić, czy są pieniądze na 800 plus. Ale nawet Konfederacja, mimo wskazania, że programy społeczne są finansowane z długu, nie zanegowała jednoznacznie 800 plus, 13. i 14. emerytur. Chcą jedynie szukać oszczędności w zabraniu świadczeń dla Ukraińców mieszkających w Polsce.
To już jakaś fobia, bo niemal przy każdym pytaniu w odpowiedzi Bosaka pojawiał się wątek antyukraiński.
Generalnie programy społeczne nie ulegną zmianie, żadna partia ich nie zanegowała, a problem "skąd wziąć pieniądze" zostaje bez odpowiedzi.
Kłamstwo VAT-owskie
Moją uwagę zwróciła odpowiedź premiera Morawieckiego na to pytanie, bo pojawiło się w niej tzw. kłamstwo VAT-owskie. Premier, opisując skąd brać pieniądze na świadczenia i inne transfery socjalne, stwierdził:
Wtedy lody kręciły mafie VAT-owskie jak tylko mogły, myśmy te 260 mld zł zdobyli i oddali polskim dzieciom. Jak oni wróciliby do władzy, to grozi znowu ten sam scenariusz, otworzą drzwi dla mafii VAT-owskich i nie będzie na świadczenia społeczne.
Pierwsze kłamstwo to rzekomo wyrwane 260 mld zł. To liczba z sufitu. Komisja Europejska od lat wylicza lukę VAT. Te obliczenia pokazują, że uszczelnienie VAT mierzone luką VAT to ok. 20-30 mld zł rocznie dodatkowych dochodów. Czyli w optymistycznym wariancie to zaledwie połowa 800 plus. Druga połowa 800 plus, 13., 14., 300 plus i inne transfery socjalne są finansowane z długu i nowych podatków. Tego już premier nie powiedział.
Druga sprawa: premier mówił o otwarciu drzwi dla mafii VAT-owskich. Chyba mówił o sobie i obecnej sytuacji. Bieżące dane za 2023 r. o VAT są bardzo słabe. Po siedmiu miesiącach tego roku dochody budżetu z VAT zwiększyły się o 5,9 proc., podczas gdy konsumpcja wzrosła o blisko 12 proc., głównie za sprawą inflacji, a do tego w tym roku powrócono do wyższych stawek VAT za prąd, gaz i paliwo. To powinno dać, według wyliczeń resortu finansów, ekstradochody w tym roku na poziomie 26 mld zł.
W resorcie wiedzą już o słabych danych, bo już dwukrotnie w tym roku zmniejszyli prognozę VAT na ten rok, łącznie o 27 mld zł. Do tego Ministerstwo Finansów ukrywa dane o VAT za sierpień - od 24 dni nie opublikowało tych informacji. Luka VAT znowu rośnie, czyli według rozumowania premiera obecny rząd otworzył drzwi dla mafii. Wkrótce przedstawię szacunki wzrostu luki VAT mimo ukrywania danych przez resort finansów. To pokaże ewidentne kłamstwo w debacie oraz kłamstwo rozpowszechniane na wiecach.
Niestety, kłamstwo VAT-owskie znowu wróciło. Ale największym przegranym tej debaty jest dyskusja. Upartyjniona, rządowa antytelewizja pogrzebała debatę.
dr Sławomir Dudek, główny ekonomista i prezes Instytutu Finansów Publicznych