Zdaniem Piotra Araka, dyrektora PIE, opinie wskazujące, że zachodnie sankcje nie są w stanie zaszkodzić Rosji, to powielanie przekazu Kremla, "który na szczęście daleki jest od prawdy, bo rosyjska gospodarka ma się coraz gorzej".
Analityk ekonomiczny przytoczył słowa Alexandra Gabueva z think tanku Carnegie Endowment for International Peace, który stwierdził, że Rosja przekształca się w "gigantyczny Iran Eurazji". Porównanie Moskwy do Teheranu wynika z tego, że Zachód - zwłaszcza USA - również na ten kraj Bliskiego Wschodu nałożył szereg sankcji, by odciąć go od zachodniego kapitału i biznesu.
"Iran w tym sensie to gospodarka bardziej prymitywna i zacofana. Ale Iran to kraj, który jest też samowystarczalny, choć z niskim poziomem życia. Rosja do tej pory była o wiele lepszym miejscem do życia niż Iran, ale to nie znaczy, że ludzie przestaną tam żyć" - napisał Arak w obszernej opinii dla "Rz". Podkreślając, że Iran się rozwija, ale na pewno nie w takim tempie, jak mógłby bez restrykcji.
Kreml maskuje efekty sankcji za wojnę w Ukrainie
Dyrektor PIE rozprawia się z oczekiwaniami, że zachodnie sankcje natychmiast rzucą reżim Władimira Putina na kolana, a do tego sprawią, że Rosja przestanie produkować broń. Zdaniem Araka, tego typu wyolbrzymione nadzieje ekspertów przesłaniają fakt, że restrykcje działają. Być może tego nie widać, bo Kreml maskuje dane, które o tym świadczą.
"Rząd rosyjski nie ujawnia już niektórych wskaźników ekonomicznych, które przed wojną były aktualizowane co miesiąc, w tym m.in. wszystkich danych dotyczących handlu zagranicznego, choćby danych dotyczących eksportu i importu, danych dotyczących bezpośrednich inwestycji zagranicznych, danych dotyczących udzielania i zaciągania kredytów oraz innych danych związanych z dostępnością kredytów" - komentuje dyrektor PIE na łamach "Rz".
Tymczasem Arak podaje, że Federacja Rosyjska podczas exodusu wynikającego z napaści na Ukrainę, straciła firmy, które odpowiadały za ok. 40 proc. PKB kraju. "Rosja nie ma szans na odbicie, a jej gospodarka w 2023 r. skurczy się o 3,5 proc." - wskazuje szef PIE.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sankcje to miecz obosieczny, ale Zachód musi być cierpliwy
Analityk przypomina, że reżim Putina nie może łatwo dokonać zwrotu i sprzedać surowce energetyczne Chinom czy Indiom w stopniu, który pozwoliłby zrekompensować wpływy z ich sprzedaży państwom zachodnim. Między innymi ze względu na to, że infrastruktura (np. gazociągi) skierowana jest do europejskich odbiorców.
"Chiny i Indie wymuszają bezprecedensowy około 35-dolarowy rabat na zakup rosyjskiej ropy Urals. Co więcej, dotarcie do Azji Wschodniej zajmuje rosyjskim tankowcom średnio 35 dni, podczas gdy dotarcie do Europy trwa do siedmiu dni" - wskazuje dyrektor PIE.
Dodaje przy tym, że rosyjski przemysł wydobywczy jest od dawna uzależniony od zachodnich technologii, których nie są w stanie zastąpić chińskie odpowiedniki. Ponadto same Chiny, bojąc się kar ze strony zdecydowanie większego partnera handlowego - USA, pomagają Rosji przezwyciężyć kryzys w mniejszym stopniu, niż się obawiano.
"Rosja posiada wysoką krótkoterminową odporność polityczną na gospodarcze zawirowania jak każda dyktatura. Rządy demokratyczne nie mogą się w tym równać, ale wygrywają w długim terminie, jeśli tylko wytrzymają presję. ZSRR już raz upadł i to samo czeka Rosję Putina" - podsumowuje dyrektor PIE.