Centrum Egzaminów Medycznych wprowadziło surowe obostrzenia sanitarne dla lekarzy, którzy podejdą do lekarskiego egzaminu końcowego oraz lekarsko-dentystycznnego egzaminu końcowego - pisze "Gazeta Wyborcza".
Testy na koronawirusa. Lekarze muszą sami zapłacić
Przez cały czterogodzinny egzamin obowiązywał będzie nakaz noszenia na egzaminie maseczki. Jak zauważa dziennik, to obostrzenie skutkuje również bezwzględnym zakazem picia.
Sam egzamin pisze się w rękawiczkach. Drakoński rygor ma wiązać się z tym, że teraz zdawać go będzie po kilkaset osób naraz.
Do zaleceń CEM odniósł się na Twitterze m.in dr Paweł Grzesiowski, prezes fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń. "Dyrekcja CEM zabroniła przyjmowania płynów i pokarmów podczas egzaminu lekarskiego LEK/LDEK (4 godz). Tłumaczy to bezpieczeństwem egzaminowanych i nadzorujących "wszyscy są w maskach, więc jak pić i jeść w masce". Może dyrekcja najpierw zda egzamin z wiedzy o koronawirusie" - napisał.
Pytany przez "Wyborczą" o sytuację Rafał Kubiak z CEM, wyjaśniał, że podyktowane jest to ochroną przed odpowiedzialnością, bo za nieumyślne zakażenie koronawirusem grozi do trzech lat więzienia, a za umyślne do nawet ośmiu.
Dodał również, że każdy kto będzie odczuwał potrzebę napicia się, może zgłosić to, a członek komisji podejdzie i oceni sytuację. Wówczas będzie można się napić bez wstawania z miejsca.