Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
MondayNews
|
aktualizacja

Eksperci o jesiennym lockdownie: Zamykanie gospodarki to uderzenie cepem zamiast chirurgicznego działania

1
Podziel się:

Wprowadzenie na jesień lockdownu takiego jak wiosną jest mało prawdopodobne. Jednak eksperci nie wykluczają powtórzenia scenariusza sprzed kilku miesięcy, jeśli gwałtownie wzrośnie liczba zachorowań. Możliwe są za to obostrzenia lokalne i w wybranych branżach.

Eksperci o jesiennym lockdownie: Zamykanie gospodarki to uderzenie cepem zamiast chirurgicznego działania
fabryka, firma, gospodarka, produkcja (Pexels, Kateryna Babaieva)

Wiosenna izolacja kosztowała gospodarkę ponad 50 mld zł. W przypadku kolejnego byłoby to nawet 150 mld zł. Państwo nie będzie w stanie pożyczyć takich pieniędzy, a ich dodrukowanie oznaczałoby poważne problemy ekonomiczne. Na ewentualne ograniczenia powinny przygotować się przede wszystkim sektory, w których spotykają się duże grupy osób.

Zamrożenie gospodarki

W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiają się pytania nt. możliwości wprowadzenia lockdownu jesienią. Jak stwierdza prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, mało prawdopodobne jest powtórzenie tak mocnych obostrzeń, jakie były na początku pandemii. One nie gwarantują bezpieczeństwa życia i zdrowia obywateli, a na to powinien być położony główny akcent. Ponadto dziś już wiemy, że walka z wirusem będzie trudna i nie zakończy się raczej w tym roku. A społeczeństwo i gospodarka muszą przecież funkcjonować.

Zobacz także: Drugi lockdown mało realny. "Ale nie jesteśmy w stanie go wykluczyć"

– Jeśli zajdzie konieczność, to nie będzie wyboru i lockdown będzie musiał być zastosowany. Ale tylko w naprawdę czarnym scenariuszu, w którym dojdzie do bardzo dużego wzrostu liczby zachorowań. Wówczas koszty staną się sprawą drugorzędną, bo nie będzie innego wyjścia. Jednak zamrożenie gospodarki to nie jest najlepsza metoda. Skuteczność bardziej zależy od tego, na ile sprawnie działa system ochrony zdrowia w połączeniu z narzędziami, które pozwalają na izolowanie osób zarażonych i najbardziej narażonych – komentuje prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce.

Zdaniem ekonomisty Marka Zubera, nie będzie lockdownu takiego jak wiosną. Ale ekspert wyobraża sobie tzw. model krzyżowy. Oznacza to, że możliwe są wyłączenia wybranych rejonów Polski. Tak zrobiono w Wuhan. Jednocześnie może dojść do ograniczeń na terenie całego kraju w tych branżach, w których bardzo łatwo jest o przenoszenie wirusa.

– Jeśli dojdzie do lockdownu, to będzie się on różnił od tego wiosennego. Natomiast największy problem może być w przypadku zamknięcia szkół. W takiej sytuacji z rynku pracy zostanie wyłączona duża część siły roboczej. Państwo będzie więc musiało rekompensować, głównie kobietom, pozostanie w domu i opiekę nad dziećmi. To niekorzystnie wpłynie na całą gospodarkę, nie mówiąc już o jakości zdalnej edukacji – mówi ekonomista prof. Krzysztof Piech z Uczeni Łazarskiego.

Wysoka cena

Polskie PKB w skali kwartału to ok. 500 mld zł, co podkreśla prof. Orłowski. I dodaje, że wiosenny lockdown kosztował gospodarkę ponad 50 mld zł. Gdyby po raz drugi wprowadzono takie rozwiązanie, to prawdopodobnie koszty byłyby bardzo zbliżone lub nawet większe. Jednak to nie są wszystkie wydatki państwa, dlatego że mamy jeszcze Tarczę Antykryzysową i kredyty na ożywienie inwestycji, po to by zwalczać recesję.

– Budżet państwa wytrzymał 3 miesiące lockdownu. Natomiast na dłuższą metę może być to dużo trudniejsze. Grozi nam dalsze pogłębienie recesji gospodarczej. Ponadto będziemy jeszcze importowali zagraniczne impulsy kryzysowe. Czeka nas dwuletnia czy nawet trzyletnia recesja. W tym roku, wbrew pozorom, będzie jeszcze dość słaba. Najtrudniejszej sytuacji należy spodziewać się w latach 2021-2022, kiedy zjawiska recesyjne będą powoli się rozprzestrzeniały – mówi prof. Piech.

Jak zaznacza Marek Zuber, powtórzenie lockdownu takiego jak wiosną oznaczałoby katastrofę dla gospodarki. Chcąc uratować sytuację, potrzebne byłoby prawdopodobnie ok. 150 mld zł. Ekspert zaznacza, że państwo nie będzie w stanie pożyczyć takiej sumy. Natomiast dodrukowanie pieniędzy, kolejnych dziesiątek a może setek miliardów złotych, musiałoby doprowadzić do zdestabilizowania całej równowagi makroekonomicznej, a także gigantycznego wzrostu inflacji.

– Na ten rok początkowo zakładano budżet z zerowym deficytem. Dziś już wiemy, że przy minusie pojawi się ok. 110 mld złotych. To efekt wydatków antypandemicznych i mniejszych wpływów z różnych podatków, bo spadła produkcja i sprzedaż. Powtórzenie scenariusza z wiosny byłoby właściwie skazaniem wielu przedsiębiorstw na bankructwo, zwłaszcza w turystyce czy sferze rozrywki. Lockdown jest kosztowny oraz niekoniecznie skuteczny, nie zwiększa przecież odporności – podkreśla prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Wirusowe zagrożenie

W opinii Marka Zubera, najbardziej narażone na zamrożenie są branże, w których obcy sobie ludzie spotykają się w dużych grupach. To m.in. turystyka z gastronomią, imprezy masowe, ale również szkoły i uczelnie. Ekspert chroniłby wszystko, co jest związane z przemysłem i z usługami pracującymi dla niego. To jest szalenie istotny element polskiej gospodarki. Gdyby tam dochodziło do wzrostu zachorowań, to trzeba wyłączać poszczególne przedsiębiorstwa i robić przymusową kwarantannę. Coś podobnego było z kopalniami.

– Z myślą o ewentualnych ograniczeniach powinny zabezpieczyć się generalnie branże usługowe. Przy tym turystyka ma już stracony w dużej mierze rok, a wiele firm transportowych ledwo przetrwało. Na początku pandemii panowała duża panika, nie tylko w Polsce. Nie było wiadomo, jak sytuacja się będzie rozwijać. Dziś wiedza z tego zakresu jest szersza. Wbrew pozorom np. zakłady fryzjerskie nie są jakimś dużym epicentrum potencjalnych zakażeń – dodaje prof. Krzysztof Piech.

Z kolei prof. Mączyńska zaznacza, że ogniskami zapalnymi były wesela. Ale rząd nie powinien wprowadzać zakazu ich organizacji, tylko skupić się na nakazie regulacyjnym. Ekspert ma na myśli m.in. ograniczoną liczbę osób czy odpowiednie warunki dystansowania się przestrzennego. Część tych przepisów już funkcjonuje, tylko niestety tragicznie jest lekceważona. Wystarczy popatrzeć, co się działo na nadmorskich plażach i w innych miejscowościach. Tutaj pokazane jest też naigrywanie się z prawa.

– Zamykanie gospodarki to jest kosztowne uderzenie cepem zamiast chirurgicznego działania. Potrzebna jest grupa ekspertów, przede wszystkim epidemiologów oraz ekonomistów, którzy będą w stanie znaleźć optymalne rozwiązania. Powinny one ograniczyć liczbę zachorowań, ale też minimalizować koszty. To oczywiście wymaga analizy poszczególnych sektorów. Dla przykładu, część handlu wciąż jest fatalnie dotknięta przez lockdown, a w tym samym czasie e-commerce kwitnie – stwierdza prof. Orłowski.

Natomiast prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego nie jest pewna, czy rząd powinien w ogóle rozważać kwestie dot. zamrażania gospodarki. W przypadku biznesu lepiej byłoby, żeby przedsiębiorcy sami decydowali. Natomiast rządzący powinni wprowadzić reguły bezpieczeństwa i je rygorystycznie egzekwować. Według prof. Mączyńskiej, lockdown to bardzo prosta, wręcz prostacka metoda, a do tego problematyczna i bardzo zawodna, bo zamyka np. całą turystykę. Znacznie trudniejsze jest wdrożenie regulacji, które pozwolą na funkcjonowanie hoteli w określonych warunkach bezpieczeństwa.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
MondayNews
KOMENTARZE
(1)
WYRÓŻNIONE
Nie
4 lata temu
można zamykać gospodarki bo madkom braknie socjalu na bombelki.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (1)
Nie
4 lata temu
można zamykać gospodarki bo madkom braknie socjalu na bombelki.