Kilka ton elektrośmieci znajdowało się w ziemi na warszawskim osiedlu Mokka Mokotów na Służewcu. Odkryto je podczas montażu monitoringu. Wspólnota mieszkaniowa zwróciła się do firmy Okam, która zbudowała osiedle, aby usunął elektrośmieci. Jednak deweloper zaproponował, że się tylko dołoży się do usunięcia kondensatorów - informuje ''Gazeta Wyborcza''. Sytuację nagłośniło stowarzyszenie Lepszy Służewiec.
Elektroodpady sprzed lat
Odpady pochodzą z 1984 roku, bo taka jest na nich data produkcji. Zdaniem mieszkańców są płytko zakopane, co oznacza, że deweloper nie sprawdził odpowiednio terenu. Firma Okam tłumaczy się z kolei, że podczas przygotowań przeprowadziła badania gruntu i nie wiedziała, że w ziemi znajduje się takie znalezisko.
Spółka zapowiedziała, że dofinansuje 50 proc. kosztów odbioru i utylizacji baterii. Zadeklarowała też przeprowadzanie badań gruntu na swój koszt. Jednak mieszkańców oburzył fakt, że deweloper chciał ich obciążyć kosztami wywózki. Deweloper zapowiedział z kolei, że będzie dochodził roszczeń od poprzedniego właściciela terenu.
Ostatecznie jak informuje ''Gazeta Wyborcza'' kondensatory zostały zutylizowane, ale koszt 40 tys. zł poniosła wspólnota.
Miażdżący raport NIK o badaniach jakości gleby w stolicy
Tymczasem z raportu NIK "Działania organów administracji publicznej w zakresie usuwania historycznych zanieczyszczeń powierzchni ziemi" opublikowanego w sierpniu 2019 roku wynika, że w aż 13 z 18 dzielnic Warszawy od 2003 r. nie wykonywano okresowych badań jakości gleby.
Osiedle Mokka Mokotów najprawdopodobniej znajdowało się na terenie, gdzie wcześniej funkcjonowało kilka firm handlujących elektroniką.
W 2016 roku podobna sytuacja wystąpiła na warszawskiej Woli, gdzie przy ul. Wolskiej na działce po dawnej fabryce FOTON normy stężenia toksycznego benzenu były przekroczone 50-krotnie. Ewakuowano wówczas m.in. pracowników pobliskiego sądu i banku.