Krzysztof Majdan, money.pl: Jest podwójnie gorąco. Pogoda to jedno, Polacy przygotowują się do zimy i dużo tu chaosu.
Piotr Siergiej, Polski Alarm Smogowy: Mamy ciężkie czasy, widać po stronie ludzi i rządzących pewną desperację. Słyszymy, że mamy zbierać gałęzie, że płyną okręty z węglem. Mamy niepewność: kupować teraz czy poczekać, jak radzi rzecznik rządu, bo będzie tańszy? Jest potężna chwiejność na rynku. A rząd reaguje ad hoc na sytuację i zupełnie źle podchodzi do kwestii paliw i ogrzewania.
Dlaczego?
Nie potrzebowalibyśmy tych okrętów, tych kilku milionów ton węgla, których nam zabraknie, gdyby rząd włączył w program "Czyste Powietrze" porządny segment termomodernizacyjny. Krótko mówiąc, gdyby zaczęto dopłacać w dużych kwotach do ocieplania naszych domów. Do tej pory program doprowadził do sytuacji, w której mogliśmy zrezygnować ze spalania ok. miliona ton węgla. Tyle już nie potrzebujemy dzięki niemu. Ale jego ciężar powinien zostać bardziej przesunięty na dopłaty do termomodernizacji domów.
Dalsza część wywiadu pod materiałem wideo
Czym się ogrzewać, żeby nie zbankrutować?
Nadchodzący sezon grzewczy jest już stracony. Rząd przespał okazję. Jest szansa uratować kolejny sezon grzewczy, jeśli jak najszybciej uruchomi się dobre dopłaty, z których Polacy skorzystają. Nie będzie problemów z okrętami z Australii czy Kolumbii, bo ten węgiel nie będzie potrzebny. Zamiast płacić za import, można dać Polakom pieniądze na ocieplenie. To proste rozwiązanie, a najtańsza energia to taka, za którą nie płacimy.
Załóżmy, że ktoś liczył na rząd i się przeliczył. Co teraz ma zrobić? Jak przygotować się do zimy?
Jeśli ktoś ma takie możliwości, namawiałbym, by spróbować ocieplić dom. Potraktujmy to jako inwestycję, która nam się zwróci. Jest wysoka inflacja, pieniądze w banku tracą na wartości, pieniądze włożone w taką inwestycję mają swoją stopę zwrotu. A przy wzroście cen gazu, węgla czy peletu stopa zwrotu będzie wyższa. Wkładamy określoną kwotę w ocieplenie, potem odbieramy ją w postaci niższych rachunków. Chociaż wiem, że łatwo się mówi i że nie każdy może teraz wydać 50 czy 60 tys. zł. Drugi sposób to założenie pompy ciepła, odnawialnego źródła energii, które w dość oszczędny sposób ogrzewa dom.
W Polskim Alarmie Smogowym regularnie sprawdzamy, jak działa program dopłat i na co Polacy wymieniają kopciuchy, czyli najgorsze z pieców na drewno i węgiel. Przez pierwsze lata rządziły kotły gazowe, od listopada i grudnia zeszłego roku gwałtownie wzrosła popularność pomp ciepła, a spadła wymienialność kotłów gazowych. Gdyby ktoś kilka lat temu zapytał, czy to możliwe, powiedziałbym, że nie, gdyż pompa ciepła była wtedy fanaberią. Dziś to główne źródło ogrzewania domu, na które bierzemy dotacje. Polacy zagłosowali portfelami.
Na co uważać, decydując się na taki krok? Zapisy niekiedy są dopiero na przyszły rok, tak duże jest zainteresowanie.
Tu mogę podać swój przykład. Wybierajmy te sprawdzone firmy, które produkują sprawdzone urządzenia. Nie warto iść w najniższą cenę, ale też nie trzeba wybierać tych najdroższych. Tu zalecane jest zdrowe podejście. Pompy ciepła zwłaszcza w połączeniu z fotowoltaiką to dobre rozwiązanie. Wracam do tej przespanej okazji rządu. Może nie jest za późno, gdyby uruchomić dopłaty programu "Czyste powietrze" na termomodernizację teraz, w tym tygodniu, w tym miesiącu, dotacje liczone wstecznie od początku roku.
Skąd ta zwłoka? Oficjalnie i pana zdaniem?
Nie wiem. Przyznam, że tego nie rozumiem. Rozwiązania dopłat termomodernizacyjnych miały pojawić się w pierwszym kwartale tego roku, potem była mowa o przełomie pierwszego i drugiego, potem, że w trzecim albo nawet czwartym. Nie pojmuję tego. Poza tym kto remont będzie zaczynał jesienią? A to byłaby dobra inwestycja dla przeciętnego Kowalskiego, ale też punktu widzenia państwa - niezależność energetyczna, korzystanie z odnawialnych źródeł energii na swoim terenie, bez importu, lepsze powietrze, mniejsza emisja dwutlenku węgla.
Ta zielona polityka rządu, która nabrała kształtu i tempa jakoś w 2017 r., jakby zagubiła się sama w sobie. Mam wrażenie, że przykleja się tu łaty na łaty, byle jakoś do przodu.
Łatanie problemów tymczasowymi problemami typu zbieranie gałęzi w lesie... To dziwne. Polityka antysmogowa jest w odwrocie, rząd zaczyna kapitulować przed smogiem, jestem przekonany, że tej jesieni, gdy będziemy palić to wilgotne drewno, do którego się nas namawia, w polskich małych miejscowościach i wsiach zimą będziemy mieli straszną, fatalną jakość powietrza.
To się wydarzy. Ludzie już tną gałęzie, konary, będą palić wilgotnym drewnem, co jest nielegalne. Nie można palić drewnem ściętym tego lata, dopiero w następnym sezonie. Przepisy w 13 województwach zabraniają spalania drewna z wilgotnością powyżej 20 proc. Drewno musi być wysezonowane, a do października nie zdąży się wysezonować. A wracając do tej zagubionej polityki: jest więcej tego przykładów. Chociażby mamy dobre rozwiązanie, że nie ma dopłat do kotłów węglowych, a z drugiej strony słyszymy o dopłatach do węgla, który musimy importować.
I teraz proszę sobie wyobrazić, że ktoś zainwestował w kocioł peletowy, emitujący niewielkie ilości zanieczyszczeń, w porównaniu do kopciucha to wręcz dwa różne światy, dwie różne epoki. A jego sąsiad nie zainwestował, ma kopciucha. Teraz sąsiad dostanie dopłaty do węgla. A co dostanie ten odpowiedzialny? Nic oprócz wysokich cen peletu. Gdzie tu sens, gdzie jakaś polityka antysmogowa?
Do smogu wrócimy, chcę wcześniej zapytać o coś innego. Pojawiła się informacja, że Unia planuje zakazać kotłów gazowych. To wciąż pomysł, ale mówimy tu o zakazie instalacji i sprzedaży od pewnego momentu, czy też konieczności wyciągania istniejących instalacji, wymiany, kucia ścian.
Z tego, jak rozumiem ten plan, pomysł na prawo, które ma działać, to od 2027 r. nie będzie można instalować kotłów gazowych w nowych budynkach, a rok później ma zostać wprowadzony zakaz sprzedaży. Co nie oznacza, że ktoś, kto ma kocioł gazowy, będzie musiał go zlikwidować. Może do końca życia korzystać z tego kotła. Coś podobnego wydarzyło się w Polsce trzy lata temu, gdy zakazano sprzedaży kopciuchów. Prawo to najprawdopodobniej wejdzie, nie byłbym nim jednak przerażony.
Dążymy do zmniejszenia smogu. Więcej OZE, strefy czystego transportu, więcej samochodów elektrycznych itd. Smog powinien być w tym roku mniejszy. A mamy jednak renesans węgla. Jak to się w tym roku wybalansuje? Polska będzie miała się czego wstydzić?
Raczej tak. Jeśli będziemy mieli bezwietrzną, chłodną zimę, gdzie zanieczyszczenia powietrza nie będą się rozwiewały, to czeka nas smogowo ciężki sezon grzewczy. Co pokazuje, że nie można podchodzić do polityki antysmogowej i energetycznej jak teraz - od wydarzenia do wydarzenia, raz gałęzie, raz okręty. To trzeba przemyśleć, zaplanować i pilnować realizacji. Nie bylibyśmy w tej zapaści, gdyby od roku ta termomodernizacja ruszyła pełnym tempem.
Ze smutną puentą nas pan zostawia. Zagryźć zęby i przetrwać, a kto ma jakieś pieniądze, ocieplać, inwestować w pompy ciepła.
Mam nadzieję, że jak każdy kryzys, i ten nas czegoś nauczy. Żeby fundamentalnie zmienić pewne rzeczy w Polsce, narzędzia leżą na stole, wystarczy je podnieść i wykorzystać. W tej chwili jest chaos. Kryzys paliwowy w latach 70. doprowadził do tego, że samochody zaczęły spalać kilka, a nie kilkanaście litrów paliwa na 100 km. Ten kryzys - mam nadzieję - doprowadzi do tego, że nie będziemy mówić o imporcie iluś milionów ton węgla. Ten węgiel nie będzie nam już po prostu potrzebny.
Krzysztof Majdan, redaktor prowadzący money.pl