W wydanym komunikacie podkreślono, że erupcja rozpoczęła się między górami Skogfells i Hagafells na północ od miejscowości Grindavik. Jest to około 48 km na południowy zachód od stolicy Islandii, Reykjaviku.
Islandzkie Biuro Meteorologiczne przekazało, że erupcja otworzyła prawie 3-kilometrową szczelinę w ziemi między dwiema górami. Lawa płynęła głównie na południe i południowy wschód z prędkością około 1 km na godzinę w ciągu nocy i mogła dotrzeć do oceanu - podaje The Guardian.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potężna erupcja wulkanu na Islandii
Natomiast Magnús Tumi Guðmundsson, geofizyk, który przeleciał nad tym miejscem helikopterem, przekazał, że sobotnia erupcja była jak dotąd najpotężniejszą erupcją na półwyspie, z dłuższą szczeliną niż w poprzednich erupcjach, które, jak powiedział, były "bardzo aktywne" - czytamy.
Islandzka telewizja publiczna RUV transmituje na żywo zdjęcia tryskającej i spływającej lawy, łunę oraz kłęby dymu. Jak poinformowano, ewakuowano znajdujące się w pobliżu kąpielisko termalne Błękitna Laguna, a także po raz kolejny w ostatnim czasie rozpoczęto ewakuację mieszkańców Grindaviku.
The Guardian wskazał, że elektrownia Svartsengi, która dostarcza energię elektryczną i wodę do około 30 tys. osób na półwyspie Reykjanes została ewakuowana w czasie pierwszej erupcji w połowie grudnia. Od tego momentu elektrownia jest obsługiwana zdalnie.
Islandzka Służba Cywilna zaapelowała do turystów o nieprzyjeżdżanie w pobliże miejsca wybuchu. Według reportera RUV wiele osób jedzie jednak w kierunku erupcji. - Wszędzie jest pełno samochodów, a turyści mają okazję zrobić niezłe fotki do kolekcji z podróży - relacjonował.
Erupcja nie ma na razie wpływu na obsługę samolotów na lotnisku w Keflaviku.
Jest to już czwarty wybuch wulkanu w tym rejonie od 18 grudnia ubiegłego roku. W połowie stycznia 2024 r. spływająca lawa uszkodziła drogę oraz trzy domu w Grindaviku, zaś w lutym wodociągi oraz sieci elektroenergetyczne. Po tych wydarzeniach wielu mieszkańców już do miasteczka nie powróciło.