Największe polskie przetargi drogowe od momentu wybuchu wojny w Ukrainie przyciągają coraz więcej oferentów z zagranicy, także spoza Unii Europejskiej.
Przykładowo na realizację drogi S19 Jawornik - Lutcza złożono siedem ofert, z czego cztery firmy z Turcji (dwie samodzielnie, a dwie w konsorcjum z polskimi przedsiębiorstwami) i jedna z Chin. O odcinek tej samej trasy między miejscowościami Lutcza a Domaradzem walczy natomiast sześciu oferentów, w tym dwóch tureckich (jeden w konsorcjum z Polakami) i dwóch chińskich.
Samo to nie musi niepokoić, ale przedstawiciele polskiej branży budowlanej alarmują, że mamy do czynienia z tzw. wojną cenową, czyli składania ofert na granicy opłacalności, w dłuższej perspektywie kończy się roszczeniami podwyższenia wartości umów, a w skrajnych sytuajach - zrywaniem kontraktu i koniecznością szukania wykonawcy zastępczego. Przykład autostrady A1 pod Częstochową pokazuję, że taki obrót spraw znacząco wydłuża ukończenie inwestycji oraz kończy się większymi kosztami dla budżetu państwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Nie chcę w nikim wzbudzić strachu, ale uważam, że istnieje takie zagrożenie tam, gdzie ceny były składane dużo poniżej budżetu zamawiającego. Jeżeli najtańsza oferta - a dzisiaj przy rozstrzyganiu przetargów GDDKiA kieruje się głównie ceną - odbiega od średniej z ofert o 20 proc., to trzeba zdawać sobie sprawę, że jej wybór rodzi bardzo duże ryzyko zarówno dla zamawiającego, jak i dla tej firmy - komentuje w rozmowie z money.pl Artur Popko, prezes Grupy Budimex.
Drogowcy walczą o budowy nowych dróg ekspresowych
Oferty będące dużo poniżej budżetu GDDKiA na dane zadanie, nie są w ostatnim czasie rzadkością. Wymienić można np. przetargi na trzy odcinki drogi ekspresowej S11 między obwodnicami Kępna i Olesna.
Za blisko 46 km trasy Generalna była gotowa zapłacić ponad 1,86 mld zł. Ostatecznie - jeśli odwołania konkurencji nie zmienią rozstrzygnięć - o przeszło 500 mln zł mniej, czyli o blisko 26 proc. Zaznaczmy od razu, że prawdopodobnie umowy na prace podpiszą polskie firmy.
GDDKiA natomiast regularnie podkreśla, że żadne rozwiązania, w tym mechanizm waloryzacji, nie zwalniają wykonawców z analizy ryzyka i rzetelnej wyceny ofert. "Tylko należyta wycena usług gwarantuje stabilną realizację danego kontraktu. Dzięki niej wszystkie prace prowadzone przy inwestycjach zostaną wykonane terminowo i z zachowaniem odpowiedniej jakości" - zaznaczają drogowcy.
Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, wyjaśnia w rozmowie z money.pl, że rywalizacja na przetargach się zaostrza z kilku przyczyn. Ofensywa azjatyckich firm to jedna sprawa. Druga - zmiana rządu w Polsce, co powoduje niepewność, czy będą zmiany w zaplanowanych programach inwestycyjnych.
- Otwierane są teraz oferty, które przygotowywano, gdy nie było np. wiadomo, co będzie z Krajowym Planem Odbudowy, co z pieniędzmi z nowej perspektywy unijnej, a do tego zbiegło się to z malejącą liczbą ogłaszanych przetargów. Nieprzewidywalność powoduje nerwowość na rynku, którą teraz widać - wyjaśnia.
TSUE dolewa oliwy do ognia
Prezes OIGD prognozuje ponadto, że nerwowość i rywalizacja o umowy na inwestycje drogowe się w najbliższym czasie zaostrzy wskutek opinii rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) sprzed kilku dni. Wynika z niej, że o zamówienia publiczne w UE nie mogą się ubiegać firmy spoza wspólnoty. Sprawę rozstrzygnie dopiero wyrok, ale można się spodziewać, że będzie podobny. Tak samo było w przypadku spraw frankowiczów.
"Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej zgodny z tą opinią spowodowałby gigantyczną zmianę na polskim rynku zamówień publicznych. Choć firmy z Chin czy Turcji wygrywają u nas pojedyncze przetargi, to wartość uzyskanych przez nie kontraktów liczy się w miliardach. Nowa interpretacja unijnych regulacji odcięłaby przedsiębiorców spoza UE od tych zleceń" - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Dr Wojciech Hartung, Counsel w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka, zaznacza, że tożsamy wyrok TSUE spowodowałby w naszym kraju "wywrócenie stolika". - Obecnie dość powszechnie przyjmuje się, że ustawa – Prawo zamówień publicznych nakazuje w sposób równy i niedyskryminacyjny traktować wszystkie podmioty, niezależnie od kraju ich siedziby (wyjątkiem są zamówienia w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa) - komentuje w rozmowie z "DGP".
Zasady ustalone wyrokiem TSUE oczywiście nie działałyby wstecz, dlatego szefowa OIGD spodziewa się w najbliższym czasie wzmożonej aktywności i ostrej rywalizacji na przetargach. A w dłuższej perspektywie - np. wykupowania polskich firm przez kapitał spoza UE, aby mieć "zakotwiczenie" na lokalnym rynku.
Potrzebna lepsza ochrona rynku
Branża zawraca uwagę, że ochronę polskiego rynku zapewniłaby certyfikacja wykonawców, która działa w większości krajów UE. Przykładem są np. Niemcy, Słowacja czy Czechy, gdzie Budimex przez kilka lat starał się o certyfikat, aby móc zdobyć kontrakty na realizację inwestycji infrastrukturalnych. Co ważne, przedsiębiorstwa mogłyby je stracić, jeśli zamawiający nie byłby zadowolony ze sposobu prowadzenia prac.
Zaznaczmy przy tym, że nie chodzi o to, że wykonawcy spoza UE to - za przeproszeniem - "firmy-krzaki", które nie mają kompetencji. Wręcz przeciwnie - m.in. tunel w Świnoujściu, jak i część warszawskiego metra wydrążyły tureckie firmy. Chodzi o to, że nie muszą wykazać się znajomością lokalnych realiów i odpowiednim zapleczem do samodzielnego prowadzenia prac.
Tymczasem, jak mówi Artur Popko, wystarczy, że dana firma przyjdzie z kapitałem, a roboty "z marszu" zleci lokalnym podwykonawcom. De facto w takiej sytuacji, ciężar realizacji inwestycji spoczywa na kim innym niż generalnym wykonawcy.
To, co powinniśmy w Polsce zrobić, to wprowadzenie certyfikacji firm, które składają oferty, aby dać Generalnej lepsze narzędzie do oceny ofert. Znam przypadki, że GDDKiA zadawała pytania dot. najniżej oferty, po czym firma, którą ją złożyła, odwoływała się do Krajowej Izby Odwoławczej (KIO), że Generalna nie ma prawa do pytań i wygrywała to postępowanie (ostatecznie druga instancja przyznała rację GDDKiA - przyp. red.). Taka interpretacja przepisów zamyka całkowicie możliwość weryfikacji rzetelności ofert. Branża budowlana namawia rząd do tego, żeby jednak podszedł bardziej elastycznie do otoczenia, które mamy teraz na rynku - mówi money.pl szef Grupy Budimex.
Barbara Dzieciuchowicz przyznaje, że OIGD od lat stara się o wprowadzenie certyfikacji dla wykonawców zamówień publicznych w Polsce. Podkreślmy, że nie tylko dla zagranicznych firm, ale również polskich. W ubiegłym roku prace nad projektem ustawy, która dokonałaby takich zmian, przyśpieszyły w 2023 r. Od momentu zmiany władzy w kraju nic nowego w tej sprawie się jednak nie wydarzyło.
Szefowa OIGD dodaje, że projektem zajmuje się Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Wysłaliśmy do resortu pytania, na jakim etapie są prace i kiedy możemy spodziewać się konkretów na ten temat. Wrócimy do tej kwestii, gdy otrzymamy odpowiedzi.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl