Bojownicy Huti do niedawna atakowali statki towarowe "powiązane" z Izraelem, czym chcą zmusić izraelski rząd do zakończenia operacji militarnej w Strefie Gazy. W efekcie najwięksi armatorzy zawiesili żeglugę przez Morze Czerwone. Jak pisaliśmy w money.pl, to bolesny cios dla światowego handlu.
USA w reakcji stworzyło koalicję, która ma chronić statki przepływające przez akwen, a pod koniec ubiegłego tygodnie wspólnie z Wielką Brytanią ostrzelano pozycje Huti w Jemenie. Amerykanie i Brytyjczycy chwalili się "znaczącym" uderzeniem, które miało ograniczyć bojownikom możliwości dalszych ataków.
Niedługo potem okazało się, że tak łatwo z ruchem Ansar Allah nie będzie. Zgodnie z zapowiedzią, bojownicy wspierani przez Teheran w weekend rozpoczęli ataki na amerykańskie statki towarowe. W poniedziałek ostrzelali drugi. Brytyjska firma Ambrey, zajmująca się bezpieczeństwem morskim, przekazała, że wystrzelone zostały trzy pociski, jednak dwa z nich nie dotarły do celu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eskalacja na Morzu Czerwonym. Co zrobi Waszyngton i Londyn?
Pentagon potwierdził atak, ale jednocześnie zaznaczył, że "statek doniósł o braku obrażeń lub znaczących szkód i kontynuuje swoją podróż". Pojawiło się jednak pytanie, co dalej mają zamiar zrobić Amerykanie i Brytyjczycy.
- Nie będę spekulował na temat przyszłych działań. To miała być ograniczona, pojedyncza akcja i mamy nadzieję, że Huti wycofają się i zakończą swoje destabilizujące ataki. Ale oczywiście nie zawahamy się chronić naszego bezpieczeństwa, naszych ludzi i naszych interesów tam, gdzie będzie to konieczne - powiedział w poniedziałek brytyjski premier Rishi Sunak, składając w Izbie Gmin sprawozdanie na temat zeszłotygodniowej operacji.
Szef rządu podkreślił, że brytyjsko-amerykańska operacja była "całkowicie niezwiązana" z konfliktem w Strefie Gazy, lecz była "bezpośrednią odpowiedzią na ataki Huti wymierzone w międzynarodową żeglugę". Zwrócił uwagę, że rebelianci atakują statki z całego świata i "nie powinniśmy dać się nabrać na ich szkodliwą narrację".