"Mój system Starlink jest kręgosłupem ukraińskiej armii. Cała ich linia frontu zawaliłaby się, gdybym go wyłączył" - napisał w niedzielę w serwisie X Elon Musk. Do wpisu miliardera odniósł się Radosław Sikorski, który zwrócił uwagę, że Polska płaci za Starlinki 50 mln dol. "Pomijając kwestię etyki grożenia ofierze agresji, jeśli SpaceX okaże się niewiarygodnym dostawcą, będziemy zmuszeni poszukać innych dostawców" - zadeklarował polski minister spraw zagranicznych.
Musk nie pozostał dłużny i odpowiedział Sikorskiemu, żeby ten "siedział cicho", bo jest "małym człowiekiem". "Płacisz niewielką część kosztów. I nie ma zamiennika dla Starlinka" - ocenił.
- Polska, przeznaczając ok. 200 mln zł rocznie na Starlinki, może finansować Ukrainie co najmniej 30 tys. punktów dostępowych - twierdzi Grzegorza Brona, prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) w latach 2018-2019. Kijów oficjalnie posiada dostęp do 42 tys. Starlinków.
Walka o satelity
Polityczna aktywność Muska oraz groźby wyłączenia Starlinków budzą niepokój wśród niektórych państw. Wyczuwa to sam miliarder, który poprosił o spotkanie z włoskim prezydentem Sergio Mattarellą. Włosi mają podpisać ze SpaceX pięcioletnią umowę o wartości 1,5 mld dol. na zakup Starlinków na użytek wojska oraz dyplomatów. Nie wiadomo jednak, czy dojdzie do transakcji, mimo że premier Giorgia Meloni "nawiązała silną więź z Muskiem" - donosi "Financial Times".
Problemem Muska jest Mattarella, który w ubiegłym roku zganił miliardera za interweniowanie w wewnętrzną politykę Włoch. Musk zażądał usunięcia włoskich sędziów, którzy orzekli przeciwko jednej z flagowych inicjatyw Meloni, mającej na celu powstrzymanie napływu nielegalnych imigrantów.
Awantura o Starlinki. Oto ile zarabia na nich Musk
Włosi oraz inne kraje mogą poszukać alternatyw dla SpaceX, ale będzie to trudne. Starlink obsługuje konstelację ponad 7 tys. satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej, zapewniając globalny dostęp do szybkiego internetu.
Jedyną poważną konkurencją jest sieć OneWeb należąca do francuskiego Eutelsat. OneWeb to ponad 600 satelitów. Jest drożej, ale jest europejsko. Około 2030 r. pojawi się też europejski system IRIS2, który zapewni bardzo stabilną łączność - tłumaczy prof. Brona, obecnie szef firmy Creotech, polskiego producenta systemów i podzespołów satelitarnych oraz zaawansowanej elektroniki.
- OneWeb miała swoje wzloty i upadki w ciągu 10 lat. Sieć rozwijana jest od 2012 r. i groziło jej bankructwo, ale trafiła pod strzechę Eutelsat. Celem było dostarczenie internetu na cały świat, tak jak robi Starlink. Jednak z powodu przewagi SpaceX oceniono, że lepiej wypełnić niszę, czyli świadczyć usługi dla biznesu. Eutelsat swoim klientom gwarantuje w pakiecie jakość łącza, czego nie ma Starlink. SpaceX oferuje z kolei maksymalną objętość danych, które można ściągnąć - wyjaśnia były szef POLSA.
Ekspert zwraca uwagę, że OneWeb daje większą możliwość kontroli przekazywania danych w sieci. Wybiera się konkretną drogę przesyłania danych, a klient widzi, jakie serwery są wykorzystywane. Starlink tego nie ma - tutaj przesyła się dane optymalną drogą z punktu A do B.
Z perspektywy ewentualnego przechwycenia danych podczas cybernetycznego ataku bezpieczniejsze są rozwiązania stosowane przez Eutelsat. Były szef POLSA zwraca jednak uwagę, że nie ma systemu internetowego, który jest w 100 proc. bezpieczny. Chyba że znajduje się pod pełną - także fizyczną - kontrolą użytkownika.
Eutelsat jest droższy niż Starlink, płaci się za gwarancję łącza i jest to usługa skierowana do biznesu. Natomiast dostęp do niego jest ograniczony i jeśli nagle przybyłoby tyle użytkowników, ile ma Starlink, to sieć mogłaby mieć problemy. Satelity OneWeb rozmieszczone są jednak wyżej od Starlinków, więc każdy z nich obejmuje swoim zasięgiem większą część Ziemi niż w przypadku pojedynczych satelitów Starlink. Eutelsat nie potrzebuje tylu satelitów, co SpaceX, żeby dotrzeć do takiej samej liczby odbiorców. Minusem Eutelsatu jest dłuższy o 0,1s przesył danych niż w przypadku Starlinka. Na te opóźnienia skarżą się już podobno gracze komputerowi, którzy uczestniczą w zawodach e-gamingu. To może być również problem na giełdzie - tłumaczy ekspert.
Konkurencja rośnie
Eutelsat nie będzie jedyną alternatywą. Komisja Europejska udzieliła 12-letniej koncesji konsorcjum SpaceRISE na opracowanie, wdrożenie i obsługę unijnego systemu bezpiecznej łączności satelitarnej IRIS2. W skład konsorcjum wchodzą: Eutelsat, zarejestrowana w Luksemburgu spółka SES Global oraz hiszpański Hispasat. System ma składać się z 290 satelitów na różnych orbitach.
- Ta inicjatywa powstała w 2021 r. Miała doprowadzić do stworzenia odpowiednika Starlinka w Europie. Satelity miały działać na dwóch orbitach - średniej oddalonej o kilka tys. km od Ziemi oraz położonej znacznie dalej orbicie geostacjonarnej. Teraz mówi się również o trzeciej orbicie - niskiej orbicie okołoziemskiej, na której działają również Starlinki - zaznacza prof. Brona.
Projektu nie udało się ukończyć wcześniej, gdyż państwa członkowskie nie mogły dojść do porozumienia, kto będzie tworzyć unijną konstelację. Teraz prace przyspieszyły.
Każdy duży kraj UE poza Polską posiada swoje satelity telekomunikacyjne i swój pomysł na łączność satelitarną. Dlatego istotnym problemem w przypadku inicjatywy IRIS2 było to, że państwa europejskie musiały się dogadać, kto, za co będzie odpowiadać w tym projekcie - zaznacza ekspert.
Do 2030 r. konkurencja będzie jeszcze większa. Chińczycy umieścili już na orbicie pierwsze satelity GuoWang, a Pekin planuje, że w niedługim czasie będzie ich w sumie 13 tys. Do tego Jeff Bezos pracuje nad satelitami Project Kuiper.
Wszyscy patrzą na Muska, bo przychody Starlinka sięgają 8 mld dol. A przy skalowaniu konstelacji satelitów to będzie jeszcze bardziej opłacalna inwestycja. Każdy będzie chciał sięgnąć po ten tort, który jest całkiem smaczny i nie jest zatruty - ocenia były szef POLSA.
Kosmiczne zderzenia
Satelicki wyścig będzie miał swoje konsekwencje. Tysiące satelitów więcej oznaczają jeszcze więcej kosmicznych śmieci oraz zwiększają prawdopodobieństwo wypadków.
- Im więcej satelitów, tym trudniej operować ruchem kosmicznym. Żeby nie doszło do zderzenia, można zmieniać trajektorie większych satelitów przy użyciu silników. Ale wypadki będą się zdarzać. Obecnie dochodzi do zderzenia ze śmieciami kosmicznymi, czyli pozostałościami po aktywności kosmicznej człowieka, średnio dwa razy w roku. Jeśli w takim zderzeniu dojdzie do rozbicia satelity, to rozbija się on na wiele tysięcy mniejszych szczątków, które są wielkości pocisku od karabinu, ale lecą 10 razy szybciej po orbicie okołoziemskiej - wyjaśnia prof. Brona.
To także problem dla astronautów. - Stacja kosmiczna wykonywała już uniki na przestrzeni ostatnich 20 lat. Procedura jest przeprowadzana średnio raz do roku. Powodem były krążące śmieci. Odłamek o średnicy 1 cm może w stacji zrobić dziurę na wylot. To duże zagrożenie dla eksploracji kosmosu - ocenia prof. Brona.
Nie ma natomiast większego zagrożenia dla Ziemi. W lutym w Komornikach pod Poznaniem spadły szczątki rakiety Falcon 9, ale satelity, w tym Starlinki to znacznie mniejsze obiekty.
- Każdego dnia dochodzi do spalenia 4-5 Starlinków w atmosferze okołoziemskiej. Pojawia się smuga na niebie, wygląda to, jak spadająca gwiazda - uważa.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl