Pani Agnieszka prowadzi mały pensjonat, Willę Muzę z 19 pokojami w Busku-Zdroju. Samotnie wychowuje dziecko. Hotel jest jedynym źródłem utrzymania. Obecnie żadna z rządowych tarczy jej nie obejmuje.
Pensjonat jest zamknięty i nawet oficjalne rządowe otwarcie hoteli, które ma nastąpić od 12 lutego, jej nie ratuje. Klientami są głównie kuracjusze, którzy przyjeżdżają się leczyć do uzdrowiska. Tymczasem w najnowszym projekcie rozporządzenia ws. obostrzeń czytamy o powrocie działalności uzdrowisk 11 marca.
Pani Agnieszka policzyła, że rząd "jest jej winny" 151 tys. zł. – tyle wyniosły udokumentowane straty od początku pandemii do grudnia 2020 r. Policzyła też, że w ostatnim roku obłożenie w jej willi spadło o 80 proc. w stosunku do roku 2019.
- Nie wznosiłabym tego pozwu, ale nie mam innego wyjścia. Nie zakwalifikowałam się obecnie do żadnej pomocy, a rachunki za prąd, ogrzewanie, składki do ZUS i podatki muszę płacić - wylicza kobieta.
Opłata sądowa jak gwóźdź do trumny
Z pozwem pojawił się jednak problem. 8 tys. zł. opłat sądowych, które kobieta musi z góry wpłacić, by sąd w ogóle zajął się jej sprawą, to miesięczny koszt utrzymania całego hotelu. – Nie wiem skąd wezmę pieniądze, pewnie je pożyczę, a potem trzeba będzie zacisnąć mocno pasa – zastanawia się pani Agnieszka.
W trochę lepszej sytuacji niż hotelarka z Buska-Zdroju jest Łukasz Konkol, właściciel "Willi Puck". On, poza prowadzeniem hotelu i małej kawiarni, pracuje jeszcze jako informatyk.
Zarobione pieniądze inwestuje jednak w zadłużony hotel. On również nie może aktualnie skorzystać z żadnej pomocy państwa, chociaż hotel prowadzi w niezmienionej formie od 2012 roku i zatrudnia w sumie 7 osób. Jednak w styczniu 2020 r. założył nową spółkę do zarządzania hotelem i kawiarnią. I przez to ma teraz kłopoty.
- Przepisy dotyczące pomocy z tarczy wyraźnie stanowią, że należy wykazać stratę rok do roku. Czego zrobić z opisanych wyżej względów nie mogę. Spółka jest już bardzo zadłużona, a same straty poniesione przez zamrożenie hotelu wynoszą już 143 739 tys. zł – wylicza Konkol.
- Prowadzimy działalność zgodnie z przepisami, nie przyjmowaliśmy do tej pory innych gości, niż wskazuje rozporządzenie. Zatrzymywali się u nas przykładowo lekarze, którzy przyjeżdżali do pobliskiego szpitala. Innym stałym gościom musiałem odmawiać - podaje przykład hotelarz.
Łukasz również musi się zmierzyć z wysoką, bo sięgającą ponad 7 tys. zł, opłatą sądową. - Będę walczył o jej umorzenie. Toniemy w długach nie z naszej winy. Gdybyśmy dostali pomoc albo uczciwe rekompensaty za poniesione straty, nie było potrzeby wytaczania państwu procesu - podkreśla.
Inwestując w pozew kilka tysięcy złotych, hotelarze nie mają pewności, kiedy odzyskają swoje pieniądze i czy je w ogóle odzyskają, jeśli przegrają proces.
Jak informuje adwokat Anna Coban z Kancelarii Coban Legal, zgodnie z art. 98 Kodeksu postępowania cywilnego, strona przegrywająca sprawę zobowiązana jest zwrócić przeciwnikowi na jego żądanie koszty "niezbędne do celowego dochodzenia praw i celowej obrony". Tylko w wyjątkowych sytuacjach sąd może firmę, która przegrała proces, z tych kosztów zwolnić.
Jak zaznacza mec. Coban, zagwarantowanie obywatelowi prawa dostępu do sądu to podstawowy środek ochrony konstytucyjnych wolności i praw.
Tymczasem wysokość opłat za rozpatrzenie sprawy, które należny wnieść z góry, powoduje, że wielu przedsiębiorców, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji materialnej, z tego prawa skorzystać obecnie nie może.
Ministrostwo mówi "nie"
Marek Łuczyński, prezes Polskiej Izby Hotelarzy, który zainicjował akcję składania indywidualnych pozwów do sądów wśród hotelarzy, zwrócił się więc do Ministerstwa Sprawiedliwości z prośbą o automatyczne zwolnienie przedsiębiorców z opłat sądowych.
Urzędnicy jednak odmówili.
"Zwolnienie od opłat sądowych przysługuje podmiotom, które nie są w stanie ponieść ciężarów finansowych związanych z prowadzeniem sprawy" – czytamy we wstępie pisma skierowanego do hotelarzy.
Jak podkreśla w nim autor, sędzia Artur Grajewski, dyrektor departamentu Legislacyjnego Prawa Cywilnego w Ministerstwie Sprawiedliwości, prawo to przysługuje wszystkim obywatelom, w tym przedsiębiorcom.
Jednakże przedsiębiorca, który ubiega się o zwolnienie od opłat, musi dowieść, że nie jest w stanie ich ponieść bez uszczerbku dla siebie i swojej rodziny. Jeśli wprowadzi sąd w błąd co do swojej sytuacji materialnej, grozi mu grzywna w wysokości 1 tys. zł.
Jak podkreśla sędzia Grajewski, sytuacja materialna przedsiębiorców, którzy składają pozwy, jest różna. Dlatego, jak czytamy dalej, "nie jest pożądane i uzasadnione zwalnianie z opłat wszystkich przedsiębiorców. Koszty sądowe stanowią częściową rekompensatę bieżącej działalności sądów, w tym kosztów materialnych oraz wynagrodzeń pracowników obsługujących sprawy".
Dalej sędzia Grajewski pisze, że zwolnienie automatyczne firm z opłat sądowych spowodowałoby, że znacząco przybyłoby spraw w sądach, a co za tym – wydłużyłby się znacząco czas ich rozpatrywania.
Zapytaliśmy w czwartek rano resort sprawiedliwości, czy podtrzymuje swoje stanowisko z końca stycznia 2021 r. w sprawie zwolnień od opłat sądowych. Potwierdził nam to, co hotelarze otrzymali w piśmie.
Ile wynoszą opłaty sądowe?
Systemy opłat sądowych w Europie różnią się między państwami i bywają skomplikowane. W Polsce - pomijając niektóre niuanse - możemy przyjąć, że przy pozwach indywidualnych, których wartość sporu przekracza 20 tys. zł, opłaty te wynoszą 5 proc., a przy grupowych postępowaniach – 2 proc. Nie więcej jednak niż 200 tys. zł.
W Niemczech opłaty te stanowią albo 3 proc. albo 1 proc. wartości sporu. Niższa opłata naliczana jest wówczas, gdy postępowanie w sądzie kończy się szybko. Przykładowo dla wartości sporu do 2 tys. euro, będą to odpowiednio kwoty: 267 euro lub 89 euro.
Z kolei w Niderlandach opłata sądowa jest uzależniona od tego, w jakiej sytuacji materialnej jest osoba wnosząca pozew. Dla osób ubogich – bez względu na wysokość sporu – wynosi ona 81 euro. Z kolei przedsiębiorcy, którym wiedzie się dobrze, za sprawy, gdzie wartość sporu wynosi więcej niż 500 euro i mniej niż 12,5 tys. euro, muszą zapłacić 486 euro.
Najprostszy system obowiązuje w Szwecji. Tam opłata sądowa jest stała i nie zależy ani od wysokości sporu, ani od sytuacji materialnej danej osoby i wynosi ok. 900 szwedzkich koron (czyli ponad 400 zł).