Łotewski biznesmen Aleksejs Halavins wraz z powiązanymi z nim przedsiębiorstwami, kupując od rosyjskiego koncernu naftowego Surgutnieftiegaz ropę po cenie wyższej od narzuconego limitu, pomógł mu zarobić 1,4 mld dolarów więcej - ustalił portal.
Biznesmen transportował zakupiony surowiec m.in. do Indii oraz Chin. Ponadto według Izraela jeden z tankowców miał dostarczać ropę libańskiemu Hezbollahowi oraz reżimowym irańskim Brygadom Al-Kuds. Łotysz miał także powiązania z byłym szefem rosyjskiego Promsirioimportu, objętego sankcjami za dostarczanie paliwa na Krym oraz do Syrii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Firmy frachtowe powiązane z Łotyszem są zarejestrowane na Cyprze oraz w Dubaju. Według danych serwisu marinetraffic.com część frachtowców regularnie kursuje między rosyjskimi terminalami naftowymi w Primorsku i Ust-Łudze (we wschodniej części Zatoki Fińskiej w obwodzie petersburskim) oraz w Koźminie (na rosyjskim Dalekim Wschodzie niedaleko Władywostoku) a portami w Indiach oraz Chinach.
Tyle Rosja zarabia na handlu ropą
Szacuje się, że roczne przychody Rosji z handlu ropą powyżej ustalonego pułapu cenowego są na poziomie ok. 7-11 mld dolarów, co stanowi znaczące wsparcie dla rosyjskiej machiny wojennej na Ukrainie.
Łotewska agencja LETA odnotowała, że obywatele krajów UE, którzy są zaangażowani w obchodzenie zachodnich sankcji nałożonych na Rosję, mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Łotewski kodeks karny przewiduje kary za takie działania, nawet gdy czyny polegające na naruszeniu zakazów zostały popełnione za granicą.