Pod koniec sierpnia Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe PiS z wyborów parlamentarnych w 2023 r. PKW wykryła gros nieprawidłowości. Wskazała agitację wyborczą PiS podczas pikników wojskowych, spot reklamowy Zbigniewa Ziobry i prowadzenie kampanii wyborczej przez ówczesnego szefa Rządowego Centrum Legislacji Krzysztofa Szczuckiego. PiS został pozbawiony prawie 11 mln zł dotacji na zwrot kosztów kampanii.
A to wciąż nie koniec. Partia Jarosława Kaczyńskiego może stracić także prawo do całej subwencji, do końca tej kadencji Sejmu. Jak wyliczył Tomasz Żółciak z money.pl, w skrajnym wariancie nie otrzyma nawet 92 mln zł. Wersja minimum to 47 mln zł.
Ponad 6 mln zł wpłat. "Cały czas księgujemy"
Partia próbuje się więc ratować zbiórkami darowizn, pochodzących zarówno od sympatyków PiS, jak i działaczy. Money.pl opisywał, że zgodnie z poleceniem Nowogrodzkiej parlamentarzyści mają wpłacać kwotę 1 tys. zł miesięcznie, a europosłowie - 5 tys. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Postanowiliśmy sprawdzić, kto i ile wpłacił na PiS. Problem w tym, że w rejestrze wpłat, który od lipca 2022 roku muszą prowadzić wszystkie partie polityczne, ostatnia widoczna wpłata (stan na 12 września), jaką opublikował PiS w zakładce BIP na swojej stronie, jest z początku lipca.
Warto przypomnieć, że informacje w rejestrach mają być udostępniane co do zasady bez zbędnej zwłoki, nie później niż w terminie 14 dni od otrzymania wpłaty lub zawarcia umowy.
Henryk Kowalczyk, skarbnik PiS, w rozmowie z money.pl tłumaczy, że w rejestrze nie ma wpłat z lipca i z sierpnia, bo wtedy ich po prostu nie było.
- Lawina wpłat zaczęła się po decyzji PKW, czyli z końcem sierpnia, a tak naprawdę od września. Cały czas księgujemy pieniądze, po prostu nie nadążamy, ale wszystko umieścimy w rejestrze zgodnie z terminami. To może być kwestia jednego, dwóch dni opóźnienia - mówi nam polityk PiS.
Ile do tej pory partia zebrała pieniędzy?
Aktualny stan zbiórki to 6 mln 200 tys. zł. Blisko 50 tys. osób wpłaciło pieniądze na naszą rzecz. To bardzo pocieszające - mówi Henryk Kowalczyk.
Skarbnik PiS przekonuje, że dominującą kwotą we wpłatach jest 100 zł.
- Przygotowujemy się na różne scenariusze. Dlatego wciąż będziemy zachęcać do wpłat, co ważne systematycznych. W naszej sytuacji ważne będą właśnie regularne wpływy. Niech te przelewy będą skromne, ale systematyczne - namawia poseł PiS.
Jednak jak pisaliśmy w money.pl, nie wszyscy działacze są zadowoleni z obrotu sprawy. - Połowa osób, z którymi rozmawiałem, przeklina, a druga połowa mówi, że płacić nie będzie. Szykuje się bunt na pokładzie, choć pytanie, czy ktoś będzie w stanie otwarcie przeciwstawić się prezesowi - mówił nam do niedawna wieloletni parlamentarzysta PiS, który chciał zachować anonimowość.
Czy wobec polityków, którzy nie będą płacili na partię, zostaną wyciągnięte konsekwencje?
Na tym etapie się nad tym nie zastanawialiśmy. Jasne jest dla nas, że jesteśmy wspólną drużyną, więc i odpowiedzialność za partię powinna być wspólna - ucina temat Henryk Kowalczyk.
Słynne groszowe przelewy. "Będzie niespodzianka"
W związku ze zbiórką PiS ma jednak problem z częścią wpłat. Chodzi o tzw. groszowe przelewy, czyli te o wartości jednego bądź kilku groszy. Nadawcy, przelewając symboliczne sumy, nie podają też wymaganych danych. To akcja zwolenników koalicji rządzącej, mająca na celu zmuszenie PiS do zwrotu tych wpłat, co będzie się wiązało z dodatkowymi kosztami.
- Przelewy na tzw. grosze to akcja, którą szczególnie obserwowaliśmy na początku zbiórki. Teraz się to uspokoiło i można powiedzieć, że co najwyżej to skala 10 proc. wszystkich wpłat - mówi money.pl skarbnik partii.
- Nie mamy wątpliwości, że to złośliwe działanie. Na razie tych pieniędzy nie odsyłamy. Mogę powiedzieć, że będzie niespodzianka i zaskoczymy - zapowiada Henryk Kowalczyk. Nie chce jednak zdradzić szczegółów.
Nawet szeregowi posłowie PiS jeszcze nie wiedzą, jakie są plany.
- Na szczęście to nie nasz problem, a skarbnika. Takie decyzje zapadają w ścisłym kierownictwie partii. Gdyby to ode mnie zależało, to pieniądze przelałbym na jakiś cel, który zirytowałby tzw. Silnych Razem, popierających KO - mówi nam jeden z parlamentarzystów PiS.
PiS liczy na Sąd Najwyższy
W poniedziałek Prawo i Sprawiedliwość złożyło do Sądu Najwyższego skargę na decyzję PKW. Zdaniem prezesa Jarosława Kaczyńskiego decyzja PKW została podjęta "w całkowitej sprzeczności z prawem".
- W momencie, w którym podejmowano tę pierwszą decyzję o uznaniu, sytuacja nasza i tych wszystkich innych partii, była dokładnie taka sama. Odłożono decyzję, uznając, że termin jest instrukcyjny. Później gromadzono dokumenty. W istocie te dokumenty to były różnego rodzaju pisma, które otrzymywała PKW, ale takie pisma dotyczyły też innych partii, wskazujące na jakieś użycie środków publicznych w trakcie kampanii wyborczej - mówił 9 września Kaczyński.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN rozpatruje skargę i wydaje w tej sprawie orzeczenie w terminie 60 dni. Od takiego orzeczenia nie przysługuje odwołanie. Jeśli SN uzna skargę za zasadną, PKW postanawia o przyjęciu sprawozdania finansowego. Warto jednak pamiętać, że wciąż wokół Sądu Najwyższego trwa spór prawny, a koalicja rządowa nie uznaje statusu IKNiSP.
Ostatecznie pieniądze partii wypłaca minister finansów, czyli aktualnie Andrzej Domański.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl