Najgłośniejsze i najszerzej komentowane obietnice wyborcze to emerytury stażowe i pomostowe, "trzynastki", "czternastki" czy 800 plus. Nietrudno wywnioskować, że grupą najbardziej docenianą przez obecnie rządzących są emeryci. Dlaczego?
Odpowiedź również nie zaskakuje - wszystko przez to, że mamy w Polsce starzejące się społeczeństwo. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego jeszcze w 2007 r. w Polsce było 6,9 mln osób powyżej 60. roku życia, a w 2022 r. - już 9,8 mln.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Konflikt "starzy kontra młodzi"
O preferencje poszczególnych grup zawodowych pytamy Marcina Dumę, prezesa pracowni sondażowej IBRiS.
Istotny podział w debacie politycznej przebiega nie tyle między grupami zawodowymi, co między młodymi a starymi. Nasze społeczeństwo się starzeje, a ci, którzy są już na emeryturze lub zaraz na niej będą, mają zupełnie inne interesy, niż osoby, które wchodzą dopiero na rynek pracy - tłumaczy w rozmowie z money.pl Duma.
Prezes IBRiS-u opowiada, że kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama wprowadzał powszechne ubezpieczenia zdrowotne, obserwowaliśmy wielkie tarcia między młodymi, którzy pytali, dlaczego to oni mają za to płacić, a osobami starszymi, którzy z tej opieki najczęściej korzystali.
- W pewnym stopniu to samo dzieje się teraz w Polsce. Oferta dla młodych w naszym kraju jest bardzo ograniczona. 800 plus traktuję bardziej jako propozycję dla dziadków, którzy nierzadko opiekują się wnukami. Kiedy badaliśmy nastroje po ostatniej drastycznej obniżce stóp procentowych, to się okazało, że najbardziej popierali ją emeryci, którzy byli szczęśliwi, że ich dzieciom spadną raty kredytów albo zauważali, że przy niższych stopach procentowych w końcu będzie ich stać na zaciągnięcie pożyczki - dodaje w rozmowie z money.pl.
Duma uzupełnia, że oczywiście poparcie młodszej grupy wyborczej (do 40. roku życia) jest ważne, ale nie wpłynie aż tak na liczbę mandatów poselskich dla danej partii.
Górnicy i potencjalni wygrani
Jednak nie tylko wiek gra rolę. Niektóre grupy zawodowe są bardziej doceniane przez rządzących. Nie wynika to bynajmniej z ich liczebności. Dla przykładu górnicy, których postulaty są spełniane przed strajkiem czy protestem, liczą w Polsce zaledwie ok. 80 tys. przedstawicieli. Inaczej wygląda sytuacja nauczycieli, którzy stanowią grupę ponad półmilionową w przeliczeniu na pełne etaty. Ich ponaddwutygodniowy strajk zakończył się fiaskiem.
Dlaczego? Doktor Anna Materska-Sosnowska z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego wyjaśnia.
Jeżeli spojrzymy na górników, to po pierwsze zauważymy ich skupienie regionalne. Odwrotnie jest w przypadku nauczycieli, którzy są rozproszeni po całym kraju. Górnicy stanowią grupę silnych mężczyzn, którzy od lat protestują i głośno domagają się realizacji swoich postulatów, i po których można spodziewać się eskalacji przemocy, co obserwowaliśmy podczas blokady drzwi do Sejmu. Rządzącym zależy też na elektoracie w tym regionie (na Śląsku - przyp. red.). Dlatego też Mateusz Morawiecki będzie startował z województwa śląskiego - tłumaczy Materska-Sosnowska.
Jak dodaje, w przypadku górników mówimy również o wpisywaniu się w antyeuropejski, antypostępowy wizerunek, dlatego też tę grupę łatwiej przekupić.
- Jeśli chodzi o górników, to oddziaływanie partii na daną grupę zawodową, która skupia się w jednym regionie, jest wzmacniane przez polski system wyborczy. Co idealnie obrazuje przykład premiera startującego z Katowic. To, czy dany polityk zostanie wybrany, zależy nie od głosów w całym kraju, a w danym okręgu - zwraca uwagę Marcin Duma z IBRiS-u.
Marcin Duma zauważa też, że w przypadku nauczycieli widzimy na podstawie dostępnych badań, że ta grupa społeczna nie głosuje wyłącznie na opozycję.
Dostrzegamy tam podziały i to oznacza, że znajdują się tam również wyborcy Prawa i Sprawiedliwości. Jednak działania KO doprowadzają do tego, że to oni teraz mają tam większy potencjał wyborczy, choć wcześniej byli kojarzeni z polityką liberalną, polityką taniego państwa i to są elementy, które trudno im wymazać ze swojego wizerunku. Szczególnie że PiS cały czas o tym przypomina - wyjaśnia szef IBRiS.
Rolnicy zagłosują na PiS
Jak wynika z badania pracowni IBRiS, rolnicy nadal w sondażach popierają PiS.
- Jeśli ktoś myśli, że rolnicy odwrócili się od Prawa i Sprawiedliwości, to jest w błędzie. Ta grupa zawodowa zagłosuje zgodnie ze swoim interesem, a partia rządząca reaguje na postulaty rolników. Połączenie PSL i Polski 2050 Szymona Hołowni spowodowało koszty po obu stronach. Hołownia jest kojarzony z postulatami klimatycznymi, co rolnicy postrzegają jako pewne zagrożenie - zwraca uwagę Marcin Duma.
Jak czytamy w analizie Warsaw Enterprise Institute (WEI), który uznał rolników za "grupę trzymającą władzę" w Polsce, politycy zdają sobie sprawę, że producenci rolni to liczny elektorat (ponad milion osób), odpowiadający za kluczowy segment gospodarki.
Rolnicy są grupą, z którą z punktu widzenia politycznych kalkulacji po prostu należy się liczyć. Wielokrotnie udowodnili też, że są zdolni jednoczyć się ponadnarodowo, aby chronić wspólne interesy - czytamy w analizie WEI.
Nie bez znaczenia jest fakt, że według raportu o stanie wsi z 2022 r., na który powołuje się instytut, dla około 10 proc. mieszkańców tych regionów głównym źródłem dochodów jest praca w rolnictwie. Wieś stanowi więc znaczący udział elektoratu PiS.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl