Koronawirus z dnia na dzień wywrócił w marcu do góry nogami życie społeczne i biznes w Polsce. Hotele - nawet te, w których trudno było o rezerwację - nagle opustoszały. Od maja trwa ich stopniowe odmrażanie. Zapewne nie wszystkim powrót się uda, rynek może się zmienić, a inwestycyjny boom w Polsce wyhamuje. Mimo to branża chwyta się tego, co ma przed sobą, czyli wakacji. O tym w rozmowie z money.pl opowiada Leszek Mięczkowski, właściciel spółki Dobry Hotel, która zarządza obiektami w dużych miastach i turystycznych kurortach.
Patryk Skrzat, money.pl: Kilka lat temu "Wprost" nazwał pana człowiekiem od hotelowych spraw beznadziejnych. Jeśli brać to dosłownie, to chyba powinien być złoty czas dla pana?
Leszek Mięczkowski, prezes spółki Dobry Hotel: - W tak trudnej sytuacji jeszcze się nie znalazłem. Nastroje były katastrofalne. Nie wiedzieliśmy, jak długa jest ta perspektywa i to było strasznie dołujące. Mieliśmy wpływ tylko na to, żeby redukować koszty. Renegocjowaliśmy umowy z dostawcami. Ograniczyliśmy do minimum koszty bieżącej działalności. Myślę, że większość przedsiębiorców reagowała podobnie.
Grozi nam w Polsce, że pojedyncze hotele zamienią się po prostu w pustostany?
- Części obiektów grozi zmiana właściciela. Przejmą je inni przedsiębiorcy, którzy szukają okazji, bądź banki. Pustostanów bym się jednak nie spodziewał. Ci, którzy znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji, mają ogromne kredyty, będą szukać możliwości sprzedaży.
To może budynki przejmą deweloperzy i przerobią je na mieszkania lub biura?
- Zamiany w mieszkania bym nie zakładał ze względu na prawo budowlane, nie tak łatwo zmienić funkcję usługową nieruchomości w mieszkaniową. Co do zmiany przeznaczenia z hotelu na biurowiec, trend był do tej pory odwrotny. To nierentowne biurowce, ale w dobrych lokalizacjach, zamieniały się w hotele. I myślę, że to się mimo wszystko nie zmieni.
W ostatnim wywiadzie dla "Dużego Formatu" swojej trudnej sytuacji nie ukrywa nawet tak doświadczony hotelarz, jak Tadeusz Gołębiewski. Deklaruje, że kolejny gigantyczny hotel – tym razem w Pobierowie nad morzem – to jego ostatnia tego typu inwestycja.
- Te inwestycje, które zostały rozpoczęte, raczej zostaną dokończone. Umowy kredytowe czy zaawansowanie robót sprawia, że celowe staje się sfinalizowanie prac. Faktycznie wydaje się jednak, że przez najbliższe 2 lata chęć do inwestowania będzie mniejsza, ale w dłuższej perspektywie wszystko powinno wrócić do normy. Inwestorzy na pewno będą rozważniej podejmować decyzje.
W Polsce jak grzyby po deszczu wyrosły tzw. Condohotele budowane przez deweloperów [osoby prywatne mogą w nich zainwestować w poszczególne pokoje - red.]. "Zwykli Polacy" wyłożyli więc swoje pieniądze i usłyszeli, że w zamian roczna stopa zwrotu będzie sięgać nawet kilkunastu procent. Teraz trudno będzie im te środki szybko odzyskać, bo nawet w "normalnej" sytuacji to byłby problem.
- Deweloperzy ostatnio bardzo łatwo podejmowali decyzje o budowaniu hoteli, bo uznawali, że skoro budują mieszkania, to i łatwo wybudują hotel. I to jest prawda, ale spowodowanie, żeby przyniósł on racjonalną stopę zwrotu, nie jest już takie proste. Słyszy się, że deweloperzy, którzy obiecywali te wysokie stopy zwrotu, coraz częściej mają kłopoty. Problemy z dotrzymaniem tych umów zaczęły się już przed epidemią. Wydaje mi się, że w tego typu inwestycje będziemy wchodzić znacznie rozważniej.
Przejdźmy do konkretów. O ile osób musiał pan zredukować zatrudnienie w hotelach, którymi pan zarządza?
- Rozstaliśmy się z tymi, którzy pracowali najkrócej i mieli najkrótszy okres wypowiedzenia. To było około 30 osób.
Po odmrożeniu te posady znów są do wzięcia?
- Tak, odmrożenie, a szczególnie otwarcie hotelowych restauracji, dało nowy impuls. Zaczynamy w tej chwili zatrudniać z powrotem ludzi do naszych hoteli. Myślę, że do sezonu będziemy musieli, czy raczej po prostu chcieli, zatrudnić ok. 100 osób. To jest dobra informacja w szerszej perspektywie, bo niewątpliwie dotyczy to wszystkich hotelarzy czy restauratorów. Ci, którzy nie wiedząc, co ich czeka, redukowali zatrudnienie, teraz muszą znowu wrócić do pracowników. To daje szansę, że to nasze bezrobocie w usługach nie wzrośnie aż tak bardzo.
A jak wyglądają stawki? Mocno spadły?
- My zatrudniamy na tych samych zasadach. Nie zamierzamy wykorzystywać sytuacji, staramy się traktować ludzi uczciwie.
A tzw. "opłata COVID"? We Włoszech już słychać bunt przeciw przedsiębiorcom, którzy podnoszenie cen tłumaczą kosztami związanymi z epidemią.
- Jesteśmy dosyć dużą firmą, więc prawdopodobnie w skali firmy dodatkowe środki ostrożności nie wpłyną na koszt świadczonej usługi. Po pierwszym szoku i cięciach zastanawialiśmy się, co będzie ważne po odmrożeniu. Oczywiście bezpieczeństwo. Wtedy – przed połową kwietnia – stworzyliśmy procedury, zakupiliśmy odpowiedni sprzęt.
Czyli, jak ktoś się natknie na taką opłatę w hotelu, powinien uznać, że to żerowanie na jego portfelu?
- Zmierzam do tego, że dezynfekowanie pokoju hotelowego, jeśli chodzi o koszty środków, to ok. 2 zł. Sama usługa hotelowa przez to nie wzrośnie. Oczywiście dochodzi koszt pracy ludzi i koszt sprzętu. Możliwe więc, że w mniejszych obiektach z mniejszą liczbą pokoi, te koszty będą stosunkowo wysokie. Na razie jednak nie obserwujemy wzrostu cen z tego tytułu. Możliwe za to, że zdrożeją usługi gastronomiczne, bo mocno drożeją produkty. Widzimy, co się dzieje szczególnie na rynku warzyw i owoców.
Goście, którzy dzwonią do hoteli, faktycznie pytają o to bezpieczeństwo, czy interesują ich jednak inne kwestie?
- Zdecydowanie. Jeśli dostajemy pytania, to przede wszystkim o bezpieczeństwo – jak dezynfekujemy, jak zadbamy o nich i jak dbamy o personel. Druga kwestia to usługi dodatkowe. Ludzie od początku czekali na uruchomienie saun, basenów.
No i doczekali się, usługi dodatkowe wracają 6 czerwca. Duża ulga?
- Na te informacje czekała nie tylko branża hotelowa, ale wszyscy Polacy, bo dzięki kolejnemu etapowi odmrażania gospodarki coraz bliżej nam do tej normalności, która pamiętamy sprzed epidemii. Jestem przekonany, że dzięki temu zwiększy się znacząco liczba rezerwacji pokoi hotelowych w całym kraju. Wraca także organizacja wesel, a dla wielu obiektów to znaczące źródło przychodów, więc poprawi to również ich sytuację.
Jak będą wyglądać procedury na basenach w pana hotelach?
- My jesteśmy już od dawna przygotowani do uruchomienia basenów w naszych obiektach, w ostatnim tygodniu maja były już badane próbki wody, mamy przygotowane procedury dezynfekowania wszystkich pomieszczeń oraz zakupiony sprzęt do dezynfekcji. Osoby odpowiedzialne za te procesy odbyły specjalistyczne szkolenia zakończone uzyskaniem stosownych certyfikatów.
Na basenach oraz w obszarze pomieszczeń towarzyszących tj. saunach, siłowniach czy gabinetach kosmetycznych mamy przygotowane stacje do dezynfekcji rąk, wszystkie pomieszczenia będą codziennie dezynfekowane za pomocą elektrostatycznych rozpylaczy oraz dodatkowo ozonowane, a pracownicy mają badaną temperaturę ciała.
Które hotele są po odmrożeniu w lepszej sytuacji? Te w turystycznych kurortach czy w dużych miastach?
- Niewątpliwie hotele w destynacjach turystycznych. Warszawa na przykład jest w o tyle złej sytuacji, że dużą część gości stanowili obcokrajowcy, którzy na razie nie mają jak do Polski przylecieć. Hotele w turystycznych miejscowościach powinny w miarę szybko odzyskać płynność finansową, choć nie mówię tu o pokryciu strat z ostatnich 3 miesięcy.
Przed nami jednak wakacje prawdopodobnie bez gości z zagranicy. To duża strata?
- Wakacje to świetna wiadomość dla tych hoteli nawet bez obcokrajowców, bo w okresie od czerwca do września ok. 80 proc. gości w hotelach tradycyjnie stanowią Polacy. Do tego w ubiegłym roku ok. 9 mln Polaków wyjechało za granicę, a w najbliższym czasie te możliwości będą ograniczone. Część tego ruchu zostanie więc przekierowana na rynek polski.
Bon wakacyjny od rządu pomoże, o ile zostanie wprowadzony?
- Niewątpliwie. Czytałem, że mowa o ok. 7 mld zł. Jeśli wejdzie w życie, to będzie olbrzymi zastrzyk dla rynku.
Patrzycie na zagranicę i to, jak tam wygląda wracanie do normalności? Można wyciągać z tego jakieś wnioski?
- Oczywiście. Przykładowo w Chinach w marcu ogłoszono, że epidemię opanowano, z końcem kwietnia obłożenie hoteli luksusowych wynosiło ok. 30 procent, a ekonomicznych ok. 50 proc. Mam nadzieję, że tak będzie to wyglądało w Polsce. Da to już pewne podstawy do funkcjonowania i sukcesywnego zwiększania obłożenia.
Na koniec pytanie z cyklu – mam nadzieję - science fiction. Wyobraża pan sobie nagły wzrost chorych i ponowne zamknięcie biznesu?
- Nie wyobrażam sobie tego, ale wydaje mi się też, że jesteśmy lepiej przygotowani na ewentualny powrót epidemii. Jeśli odpowiednio wcześnie zareagujemy, a mamy przecież dużo więcej wiedzy niż na początku roku, gdy byliśmy w szoku, to sądzę, że poradzimy sobie w inny sposób, bez zamykania gospodarki. Może wystarczyłoby np. zamknięcie szkół, izolowanie osób starszych i tych najbardziej narażonych. Nie wierzę, żeby pełne zamknięcie mogło jeszcze raz powtórzyć się nie tylko w Polsce, ale w całej Europie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl