Brytyjski koncern Shell to kolejna firma, którą ataki bojowników Huti przepędziły z Morza Czerwonego. Przypomnijmy, że wspierani przez Iran jemeńscy rebelianci wzięli statki na celownik, aby zmusić Izrael do wycofania wojsk ze Strefy Gazy. Początkowo chodziło o dostawy związane z Tel Awiwem, ale po ostrzale ze strony USA i Wielkiej Brytanii, lista celów się wydłużyła.
O decyzji Shella poinformował we wtorek "The Wall Street Journal". Dziennik powołał się na anonimowe źródła. Ustalił, że firma już w zeszłym tygodniu podjęła kroki, aby wstrzymać wszystkie przeprawy przez Morze Czerwone, ponieważ obawia się, że udany atak może spowodować masowy wyciek w regionie. A ponadto to zagrożenie dla załóg tankowców.
Brytyjski koncern jeszcze nie skomentował sprawy. Wcześniej na wstrzymanie żeglugi przez akwen i Kanał Sueski zdecydowała się firma BP. Morze Czerwone omijają także katarskie statki z gazem skroplonym LNG.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciągłe ataki na Morzu Czerwonym
Sytuacja na ważnym szlaku handlowym zaognia się niemal z każdym dniem. Ostrzał pozycji ruchu Ansar Allah w Jemenie przez amerykańskie i brytyjskie śmigłowce nie sparaliżował możliwości bojowników. Co więcej, ostrzeliwują kolejne statki. We wtorek zaatakowali grecki masowiec, który płynął z Wietnamu do Izraela.
Sytuacja na szlaku morskim, który (do niedawna) odpowiadał za 12 proc. światowego handlu, jest jednym z tematów kuluarowych rozmów na trwającym Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Eksperci spodziewają się, że zakłócenia odbiją się głównie na europejskich konsumentach, o czym money.pl pisze od tygodni.
- Koszt towarów sprowadzanych do Europy z Azji będzie znacznie wyższy. Europejscy konsumenci odczują ból… Uderzy to w gospodarki rozwinięte bardziej niż gospodarki rozwijające się - powiedział agencji Reutera Yuvraj Narayan, dyrektor finansowy międzynarodowej firmy logistycznej ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich DP World.
"Dwóch szefów międzynarodowych grup bankowych oświadczyło prywatnie w Davos, że obawiają się, że kryzys może wywołać presję inflacyjną, która może ostatecznie opóźnić lub odwrócić obniżki stóp procentowych i zagrozić nadziejom na miękkie lądowanie gospodarki w USA" - relacjonuje Reuters.
Na razie problemy odczuwają głównie przedsiębiorcy, którym powoli zaczyna doskwierać brak materiałów. Na przykład w Hiszpanii cztery fabryki należące do francuskiego producenta opon Michelin, planują w najbliższy weekend - i drugi z rzędu - wstrzymać produkcję ze względu na opóźnienia w dostawach surowców.