Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
W poniedziałek desygnowany na premiera Mateusz Morawiecki przedstawi swój "rząd" (w cudzysłowie, bo przecież do prawdziwego rządzenia nie dojdzie), który zaprzysięgnie prezydent Andrzej Duda. Potem, jeśli mój pomysł nie znajdzie posłuchu (o nim niżej), a zapewne nie znajdzie, Morawiecki będzie szykował przez dwa tygodnie swoje expose.
Wygłosi je 11 grudnia, wotum zaufania przegra i wtedy dopiero Sejm powoła rząd premiera Donalda Tuska. Podobno prezydent ma odebrać przysięgę 13 grudnia, czyli w rocznicę stanu wojennego. Tak się ponoć w jakiejś głowie uroiło. Niby że to też taki rząd jak wtedy. Młodzi ludzie przyjmą tę koincydencję ze śmiechem.
A jaki jest ten mój pomysł? Przedstawiam go wszędzie, gdzie mogę, więc zrobię to też tutaj, zaznaczając jednocześnie, że prawnikiem nie jestem, więc mogę się mylić. Jeśli nawet się nie mylę, to chyba nowa koalicja będzie wolała odczekać dwa tygodnie. Pomysł jest prosty. Kiedy już prezydent Duda zaprzysięgnie rząd Morawieckiego, będzie chyba można natychmiast zgłosić w Sejmie konstruktywne votum nieufności z Donaldem Tuskiem jako premierem i już wtedy Sejm powołałby prawdziwy rząd.
Podsumowanie rządów PiS
Tyle na ten temat, a teraz tekst na zadany temat, czyli ocena ośmioletnich rządów Prawa i Sprawiedliwości. Pamiętać trzeba, że choćby człowiek się bardzo starał, to i tak analitykowi będzie bardzo trudno o pełny obiektywizm. Na ocenie zawsze w mniejszym lub większym stopniu ciążyć będą poglądy i sympatie polityczne. Napisawszy to, stwierdzam jednoznacznie: jest o to bardzo trudno, ale starać się trzeba. Chciałem napisać, skąd to ostatnie wziąłem, ale jednak tego nie zrobię.
Małe założenie na samym początku: ograniczę się do gospodarki i finansów. Zdecydowanie nie pochwalam tego, co PiS w wielu wymiarach zrobił polskiej demokracji, ale nie jestem politologiem, więc oceny tych działań zostawię właśnie politologom i innym "gadającym głowom".
Na początku minusy. Niedawno w jednej z telewizji zrobiłem taki przegląd i kiedy już minusy przedstawiłem, to prowadzący redaktor zaapelował, żebym szybko kończył. Powiedziałem, że będzie to proste, bo plusów jest bardzo mało. Nadal tak uważam.
Zaczynając od góry, muszę powiedzieć, że nie podobał mi się bałagan w finansach państwa. I nie chodzi mi o zadłużenie czy nawet deficyt sektora finansów publicznych. Nie podoba mi się, że kilkaset miliardów złotych było poza budżetem, w przeróżnych funduszach, czyli środki te były poza kontrolą Sejmu. Nasze pieniądze nie były w olbrzymiej części kontrolowane. Premier Morawiecki zapowiadał konsolidację finansów publicznych, ale zostawił to następcom, których pewnie potem oskarży o wzrost zadłużenia i deficytu.
Na drugim miejscu jest niesławny Polski Ład, czyli piękna katastrofa – jak mógłby powiedzieć Grek Zorba (kto widział film ten zrozumie). Księgowi i doradcy finansowi rwali włosy z głowy, kiedy zaczęto to coś prostować – mówiono, że w 2022 r. obowiązywały trzy systemy podatkowe.
Na trzecim miejscu jest samorządność – ograbienie samorządów z wpływów i zwiększenie zadań. Podobało się nam zmniejszenie PIT z 17 na 12 proc. i kwota wolna w wysokości 30 tys. złotych? Oczywiście, podobało się, ale samorządy dostają prawie 50 proc. podatku PIT. Wynik? Zwiększenie zadłużenia samorządów (Warszawa do 6 mld złotych) i zmniejszenie środków na poprawę życia mieszkańców.
Na czwartym, ale chyba powinno być ex aequo z pierwszym punktem, są inwestycje. W Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju premiera Morawieckiego przyjętej w 2017 r. zakładano wzrost inwestycji do poziomu 25 proc. PKB. Nic z tych rzeczy – są w okolicach 17 proc. Średnia dla UE to około 22 proc. A przecież to inwestycje odpowiadają za trwały wzrost gospodarczy.
W inwestycjach jest też elektromobilność i OZE (wiatraki i reszta). Zgodnie z unijną dyrektywą połowa pieniędzy ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 (lub ich równowartość) powinna zostać wykorzystana na cele środowiskowe. Razem to ponad 60 mld. Takich inwestycji nie było i dlatego nasz mix energetyczny jest taki, że mamy płacić horrendalne sumy za energię elektryczną.
Polityka kadrowa PiS
W 1970 r. Mieczysław Rakowski napisał w "Polityce" artykuł "Dobry fachowiec, ale bezpartyjny". Otwarcie skrytykował politykę kadrową PZPR. Dlaczego o tym piszę? To chyba jest oczywiste. Tylu miernot, które zajęły dobrze płatne stanowiska tylko dlatego, że popierali rządzących, nie widziałem nawet za czasów PRL.
Jest jeszcze polityka społeczna. Tak, tak to priorytet PiS, ale doprowadzono do prywatyzacji usług (zdrowie, edukacja), wypłacając 500 plus, trzynastki, czternastki itp. zamiast zwiększyć zakres i znaczenie usług publicznych.
Dobre decyzje Morawieckiego
Wystarczy tych minusów. Teraz trochę o plusach. Napisałem na swoim blogu, że zepsuty zegar dwa razy w trakcie doby pokazuje prawidłową godzinę. Jeśli Mateusza Morawieckiego postawić w roli zegara, a za dobę przyjąć czas sprawowanych przez niego w rządzie stanowisk (wicepremier i premier), to można powiedzieć, że też dwa razy się nie pomylił – na szefa PFR wybrał Pawła Borysa (odchodzi ze stanowiska 31 grudnia) oraz profesora Jacka Jastrzębskiego wybrał na szefa KNF (teraz na kolejne pięć lat). Ja te wybory pochwalam.
Jeśli spoglądać na liczby to można powiedzieć, że gospodarka miała się za rządów PiS nieźle. PKB od 2015 r. wzrósł z 1,8 bln do 3,7 bln, ale inflacja w tym okresie wzrosła o około 50 procent (różnie różni ekonomiści to liczą). Zadłużenie w 2015 r. wynosiło 923 mld zł, a w 2024 r. będzie dwa razy wyższe, ale cały świat patrzy na stosunek długu (całego, razem z funduszami) do PKB: w 2023 r. będzie on poniżej 50 proc. PKB (średnia unijna do ponad 70 proc.).
Jeśli spojrzy się na wynagrodzenia, to widać na kogo w elektoracie liczył PiS. Wynagrodzenie minimalne w 2015 r. wynosiło 1750 zł., a w 2024 r. będzie to 4600 zł. Czyli wzrosło nominalnie o ponad 160 proc. Nawet po odjęciu inflacji będzie to ponad sto procent. Wynagrodzenie średnie (w większych firmach) w 2015 r. wynosiło 4200 zł, a w 2023 r. – ok. 7500 zł., czyli wzrosło o blisko 80 proc.
Plusem jest niewątpliwie to, że bezrobocie rejestrowane jest na bardzo niskim poziomie (około 5 proc., a Eurostat podaje, że według metodologii BAEL to nawet poniżej 3 proc.). Mimo pandemii i napływu imigrantów z Ukrainy bezrobocia w Polsce praktycznie nie ma. To olbrzymi plus i swój udział ma w tym rząd oraz PFR i BGK, które za pomocą swoich tarcz ochronnych pomagały pracodawcom utrzymać zatrudnienie. Pamiętać jednak trzeba przede wszystkim o przedsiębiorcach, którzy często robili wszystko, co możliwe i niemożliwe, żeby pracowników nie zwalniać.
Reasumując: w skali szkolnej od 1 do 6 dałbym rządom PiS ocenę trzy z minusem. Zastanawiałem się nad trzy na szynach, ale rynek pracy przeważył. Pandemia i wojna na Ukrainie to potężne uderzenie w gospodarkę, a jednak rynek pracy ocalał w dobrej formie.
Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion