Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oddalił w środę wniesione przez Węgry i Polskę skargi dotyczące mechanizmu warunkowości. Uzależnia on korzystanie unijnych funduszy od poszanowania przez państwa członkowskie zasad państwa prawnego.
Mechanizm ten został przyjęty na właściwej podstawie prawnej, zachowuje spójność z procedurą ustanowioną w art. 7 TUE i nie przekracza granic kompetencji przyznanych Unii, a także szanuje zasadę pewności prawa - uznali sędziowie Trybunału.
- To daje potężne narzędzie dyscyplinujące Komisji Europejskiej — narzędzie w walce z praktykami niszczącymi praworządność w państwach członkowskich – skomentował na gorąco mec. Michał Wawrykiewicz, współzałożyciel inicjatywy Wolne Sądy.
Mechanizm warunkowości. Procedura
Co to oznacza? Nic innego jak to, że Komisja Europejska ma teraz otwartą drogę do wszczęcia procedury, która może się skończyć zawieszaniem Polsce i Węgrom unijnych funduszy.
Gdy Bruksela zdecyduje się na taki krok, w pierwszej kolejności powinno dojść do wymiany listów między rządem w Warszawie a KE. Ten etap już trwa, bo w listopadzie KE zwróciła się do Polski i Węgier z prośbą o wyjaśnienie, w jaki sposób rządy tych państw zamierzają odpowiedzieć na zastrzeżenia zgłaszane przez Brukselę. W przyszłości możemy mieć do czynienia z kolejną wymianą pism, w których KE będzie oczekiwać od państwa członkowskiego wyjaśnienia wszelkich wątpliwości.
Jeśli Komisja uzna odpowiedzi za niesatysfakcjonujące, wówczas będzie mogła skierować wniosek do Rady Unii Europejskiej. Tam zgodę na odebranie funduszy musi wyrazić 55 proc. krajów reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności UE.
Ile pieniędzy możemy stracić? To będzie zależało od decyzji KE i RUE. Zgodnie z rozporządzeniem, KE powinna stosować zasadę proporcjonalności, co oznacza, że nie można odbierać znaczących środków za niewielkie uchybienia. Dodatkowo ucierpieć nie powinni końcowi beneficjenci funduszy, a więc to ukarane państwo członkowskie z własnego budżetu powinno pokryć stratę.
- Zobaczymy, jakiej części środków unijnych sankcje będą dotyczyć. Mechanizm jednak dotyczy wszystkich pieniędzy przewidzianych w tej perspektywie budżetowej, a więc tych 770 mld zł, które miały trafić do Polski w ramach budżetu UE — dodał Wawrykiewicz.
- Najpewniej Polskę czekają sankcje. Osiągnęliśmy tak drastyczny stopień zniszczenia państwa prawa, niezależności sądownictwa i prokuratury, że Unia nie ma pewności co do właściwego wydawania funduszy unijnych przez Polskę. Mechanizm warunkowości to system ochrony środków unijnych – wyjaśnił Michał Wawrykiewicz.
Szefowa KE: będziemy działać z determinacją
Satysfakcję z wyroku TSUE wyraziła już szefowa KE Ursula von der Leyen. - Trybunał podtrzymał legalność tego ważnego narzędzia, które umożliwia nam lepszą ochronę budżetu UE i interesów finansowych Unii przed naruszeniami zasad praworządności — przekazała. Jak zaznaczyła, mechanizm ten gwarantuje, że budżet Unii będzie chroniony i wykorzystywany zgodnie z zasadami należytego zarządzania finansami, na czym skorzystają wszyscy obywatele UE.
Ursula von der Leyen poinformowała jednocześnie, że Komisja Europejska przeanalizuje dokładnie uzasadnienie wyroków. - W najbliższych tygodniach przyjmiemy wytyczne i uściślimy zasady, na jakich funkcjonować będzie mechanizm — poinformowała.
Jak przypomniała, od czasu wejścia w życie rozporządzenia Komisja monitoruje sytuację we wszystkich państwach członkowskich i dogłębnie ocenia niektóre przypadki. - Tam, gdzie spełnione są warunki rozporządzenia, będziemy działać z determinacją. Dzisiejsze wyroki potwierdzają, że jesteśmy na właściwej drodze — oceniła szefowa KE.
Kiedy odbiorą Polsce unijne pieniądze?
Unijni urzędnicy wskazują, że w najszybszym scenariuszu KE będzie potrzebowała co najmniej kilku tygodni na przeanalizowanie orzeczenia TSUE i ewentualne uruchomienie mechanizmu. Dodatkowo Komisja będzie musiała mieć pewność, że ewentualny wniosek uzyska poparcie Rady UE.
Do ewentualnego zamrożenia Polsce unijnych funduszy mogłoby dojść najwcześniej za ok. sześciu miesięcy. Dodatkowo rząd w Warszawie ma już plan na wypadek, gdyby Komisja Europejska zdecydowała się na taki krok. Jak dowiedział się money.pl, Polska zaskarży wówczas decyzję KE do TSUE.
- To są mrzonki. Możliwość zamrożenia funduszy jest zgodna z traktatami. Nie ma na tym etapie procedury, która pozwoliłaby Polsce uchylić się od konsekwencji łamania praworządności. Polski rząd zapowiada różne kroki prawne, ale jak pokazuje doświadczenie, nie był w stanie nic w tych sporach UE skutecznie zdziałać - konkluduje prawnik.
Andrzej Duda z gałązką oliwną
Jak pisaliśmy w money.pl, przez wiele miesięcy rozmowy w sprawie praworządności nad Wisłą, ku niezadowoleniu Brukseli, stały w martwym punkcie i wszystko wskazywało na to, że KE będzie podejmować kolejne kroki zmierzające do zablokowania funduszy dla Polski. Ostatnio jednak coś w tej kwestii drgnęło.
Z gałązką oliwną pojechał do Brukseli prezydent Andrzej Duda. Tam spotkał się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen oraz szefem Rady Europejskiej Charlesem Michelem i przedstawił projekt zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, który przewiduje likwidację Izby Dyscyplinarnej. To jeden z koniecznych warunków, obok przywrócenia do orzekania ukaranych sędziów, stawianych przez Brukselę, by ostudzić spór i umożliwić uruchomienie środków z Krajowego Planu Odbudowy. A to może mieć ogromny wpływ na klimat wokół wiszącego nad Polską mechanizmu dotyczącego praworządności.
Nie wiadomo jeszcze, jak do zgłoszonego projektu ustosunkuje się KE, która analizuje propozycję. Pewne jest jednak, że przełom w kwestii polskiej praworządności zależeć będzie od politycznego klimatu w Warszawie. Trudno bowiem przewidzieć, jaki los czeka prezydencką inicjatywę. Przypomnijmy, że swój własny projekt ws. Izby Dyscyplinarnej złożyli również posłowie PiS. Zakłada on m.in. przekazanie rozstrzygania spraw dyscyplinarnych sędziów Sądowi Najwyższemu. Izba Dyscyplinarna w myśl projektu zostałaby utrzymana, ale zajmowałaby się rozpatrywaniem spraw dotyczących adwokatów, prokuratorów i radców prawnych.