W środę napisany zostanie kolejny rozdział w polsko-unijnej batalii ws. praworządności. Trybunał Sprawiedliwości UE rozstrzygnie, czy zasadne są argumenty Polski i Węgier, które zaskarżyły mechanizm "pieniądze za praworządność", twierdząc, że jest on niezgodny z unijnymi traktatami.
Stawką jest nie tylko 36 mld euro z Funduszu Odbudowy, ale też ponad 100 mld euro dla Polski z wieloletniego budżetu UE.
Wiadomo już, czego możemy się spodziewać. Jasny sygnał w tej sprawie wysłał w grudniu rzecznik generalny TSUE, który stwierdził, że Komisja Europejska może odbierać unijne fundusze państwom naruszającym zasady praworządności. "Należy oddalić skargi Węgier i Polski na system warunkowości wprowadzony w celu ochrony budżetu Unii w przypadku naruszeń zasad państwa prawnego" - napisał w opinii.
Jeśli TSUE podzieli opinię rzecznika, a tak przeważnie się dzieje, to KE będzie miała otwartą drogę do zawieszania Polsce i Węgrom unijnych funduszy. Komisja wykonała zresztą w tej sprawie pierwszy ruch. W listopadzie zwróciła się do Polski i Węgier z prośbą o wyjaśnienie, w jaki sposób rządy tych państw zamierzają odpowiedzieć na zastrzeżenia zgłaszane przez Brukselę. Rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand przekazał, że informacje mogą mieć znaczenie dla stosowania ogólnego mechanizmu warunkowości wobec obu krajów.
Polska i Węgry jednoznacznie odrzucają wszelkie zarzuty. Dodatkowo okazuje się, że rząd w Warszawie ma już plan na wypadek, gdyby Komisja Europejska zdecydowała się na zamrożenie funduszy. Jak dowiedział się money.pl, Polska zaskarży wówczas decyzję KE do TSUE. Rząd Mateusza Morawieckiego oczekuje jednocześnie, że wykładnia dokonana przez Trybunał w wyroku będzie uwzględniać wątpliwości podniesione w skardze, co zapobiegnie uznaniowości w stosowaniu mechanizmu warunkowości.
Wyrok TSUE ws. mechanizmu praworządności
Choć przez wiele miesięcy rozmowy w sprawie praworządności nad Wisłą, ku niezadowoleniu Brukseli, stały w martwym punkcie i wszystko wskazywało na to, że KE będzie podejmować kolejne kroki zmierzające do zablokowania funduszy dla Polski, to ostatnio coś w tej kwestii drgnęło.
Z gałązką oliwną pojechał do Brukseli prezydent Andrzej Duda. Tam spotkał się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen oraz szefem Rady Europejskiej Charlesem Michelem i przedstawił projekt zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym, który przewiduje likwidację Izby Dyscyplinarnej. To jeden z koniecznych warunków, obok przywrócenia do orzekania ukaranych sędziów, stawianych przez Brukselę, by ostudzić spór i umożliwić uruchomienie środków z Krajowego Planu Odbudowy. A to może mieć ogromny wpływ na klimat wokół wiszącego nad Polską mechanizmu dotyczącego praworządności.
Nie ulega wątpliwości, że Brukseli i Warszawie zależy na kompromisie. Z jednej strony w KE panuje przekonanie, że w obliczu rosyjskiego zagrożenia i konfliktu na Ukrainie konieczne jest wzmocnienie unijnej jedności, a podgrzanie sporu o praworządność może być w tym przypadku zupełnie kontrefektywne. Z drugiej strony Polsce kończy się czas, bo 36 mld euro w ramach KPO musi być do końca roku zakontraktowane w co najmniej w 70 proc. Inaczej będziemy mieć duży problem z absorpcją środków z Funduszu Odbudowy.
Przełom w kwestii polskiej praworządności zależeć będzie jednak od politycznego klimatu w Warszawie. Trudno bowiem przewidzieć, jaki los czeka prezydencką inicjatywę. Przypomnijmy, że swój własny projekt ws. Izby Dyscyplinarnej złożyli również posłowie PiS. Zakłada on m.in. przekazanie rozstrzygania spraw dyscyplinarnych sędziów Sądowi Najwyższemu. Izba Dyscyplinarna w myśl projektu zostałaby utrzymana, ale zajmowałaby się rozpatrywaniem spraw dotyczących adwokatów, prokuratorów i radców prawnych.
Mechanizm pieniądze za praworządność
Niezależnie od rozmów na linii Bruksela-Warszawa, pewne jest, że Komisja Europejska może otrzymać w środę silną broń w walce o przestrzeganie zasad praworządności w państwach członkowskich. Spieszyć się jednak zapewne nie będzie.
Jak podało "Politico", unijni urzędnicy wskazują, że nawet w najszybszym scenariuszu KE będzie potrzebowała co najmniej kilku tygodni na przeanalizowanie orzeczenia TSUE i ewentualne uruchomienie mechanizmu. Dodatkowo Komisja będzie musiała mieć pewność, że ewentualny wniosek uzyska poparcie Rady UE (zgodę musi wyrazić 55 proc. krajów reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności UE). – Jeśli Komisja będzie działać dalej, upewni się, że ma niezbędną większość – powiedział "Politico" jeden z unijnych dyplomatów.
Na przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen ciąży przy okazji presja ze strony Parlamentu Europejskiego, który zdążył już pozwać Komisję do TSUE, zarzucając jej bierność wobec łamania praworządności przez Polskę i Węgry oraz wstrzymywanie się od stosowania mechanizmu praworządności. – Potrzebujemy działania ze strony Komisji – powiedziała niedawno niemiecka europosłanka Terry Reintke.
– Jeśli Komisja nie działa teraz, to dlatego, że podjęła polityczną decyzję, aby tego nie robić. To jest zła decyzja — dodała. Zaznaczyła jednocześnie, że obawia się, iż Komisja Europejska nadal będzie opóźniać uruchomienie mechanizmu.
Ważny dzień dla Polski. Scenariusze
Jak napisali w "Rzeczpospolitej" Rafał Benecki i Leszek Kąsek, ekonomiści z ING Banku Śląskiego, 16 lutego będzie "ważnym dniem dla ścieżki przepływów finansowych z UE, a jednocześnie ścieżki wzrostu gospodarczego w Polsce i notowań złotego".
Zwrócili uwagę, że po wyroku TSUE możliwe są trzy scenariusze:
W scenariuszu optymistycznym wyrok zadziała mobilizująco na polskie władze i w ciągu kilku miesięcy dojdzie do porozumienia z KE. W scenariuszu pesymistycznym wyrok i wywołane reakcje doprowadzą do zacementowania sporu. Pośrodku jest najbardziej prawdopodobny scenariusz bazowy i jest to scenariusz opóźnionego porozumienia i uruchomienia KPO w drugiej połowie 2022 r.
W ich ocenie fiasko w negocjacjach i wdrożenie mechanizmu warunkowości może postawić znak zapytania nie tylko przy dostępie do środków z KPO, ale także do funduszy z nowego budżetu unijnego na lata 2021-2027. "W grze jest zatem dostęp do prawie 100 mld euro. Mniejsze ryzyko dotyczy płatności bezpośrednich dla rolników, bo rządzą nimi postanowienia unijne, a nie krajowe" - czytamy.
Zdaniem ekonomistów blokada KPO i funduszy spójności "może spowodować istotny spadek potencjalnego PKB w dłuższym okresie".
Mechanizm warunkowości w TK
Sprawa mechanizmu warunkowości będzie miała w środę jeszcze jedną odsłonę. Tego dnia zajmie się nią również polski Trybunał Konstytucyjny.
Przypomnijmy, że w grudniu minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro skierował do instytucji kierowanej przez Julię Przyłębską wniosek o stwierdzenie niezgodności unijnego rozporządzenia z polską ustawą zasadniczą. — Nie mam wątpliwości, że tzw. mechanizm warunkowości, wymuszony przez UE, jest jaskrawo sprzeczny z Konstytucją RP. Dlatego kieruję wniosek do TK, poddając ten mechanizm kontroli polskiego sądu konstytucyjnego — poinformował w ubiegłym roku lider eurosceptycznej Solidarnej Polski.
Nad sprawą ma pochylić się pełny skład orzekający. Przewodniczyć mu będzie Julia Przyłębska, Stanisław Piotrowicz wyznaczony został na sędziego sprawozdawcę.
Rozprawa w TK ma rozpocząć się o g. 9:00. Wyrok TSUE zostanie ogłoszony ok. 9:30.