Znalazły się pieniądze na dalsze mrożenie cen energii w 2025 r. Zgodnie z przyjętym we wtorek przez rząd projektem, będzie to kosztować ponad 5 mld zł. Ministerstwo Klimatu i Środowiska pokazało projekt ustawy, na którą czekały miliony Polaków.
Maksymalne ceny prądu będą utrzymane, ale nie będzie za to wsparcia w postaci bonu energetycznego. Jednocześnie resort klimatu pracuje nad systemowym rozwiązaniem, które obowiązywałoby od 2026 roku, gdy - zgodnie z planem - nie będzie już prostego mrożenia cen energii - dowiedział się money.pl.
Pprzed posiedzeniem rządu premier Donald Tusk ogłosił, że ceny zostaną zamrożone na dziewięć miesięcy.
- Zamrozimy ceny energii dla gospodarstw domowych na dziewięć miesięcy. Prąd nie podrożeje - zadeklarował szef rządu.
500 zł za MWh zamiast 623 zł
"Proponuje się przepisy przedłużające obowiązywanie ceny maksymalnej za energię elektryczną dla odbiorców energii w gospodarstwach domowych w 2025 r. na poziomie 500 zł/MWh" - napisano w Ocenie Skutków Regulacji do projektu MKiŚ, który we wtorek stanie na rządzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Resort wskazał, że bez interwencji ustawowej odbiorcy płaciliby ok. 623 zł/MWh - tyle wynosi średnia cena energii elektrycznej w grupie taryfowej G wynikająca z taryf sprzedawców z urzędu, zatwierdzona na okres od 1 lipca 2024 r. do 31 grudnia 2025 r.
Niezależnie od tego, przewiduje się złożenie przez przedsiębiorstwa obrotu wniosków o zatwierdzenie taryf dla energii elektrycznej w celu obniżenia cen w tych taryfach w drugiej połowie 2025 r. - wskazał resort w projekcie.
Nowe uprawnienie dla Prezesa URE i jeszcze jedna duża zmiana
"Dodatkowo, w przypadku zmiany zewnętrznych warunków wykonywania działalności przez podmioty uprawnione, które mogą wpływać na istotny spadek cen w zatwierdzonych taryfach, w projekcie proponuje się wprowadzenie uprawnienia dla Prezesa URE do wezwania przedsiębiorstw energetycznych do obniżenia tych taryf i złożenia stosownego wniosku o zmianę" - dodano.
Resort klimatu odchodzi natomiast w 2025 r. od utrzymania ceny maksymalnej za energię elektryczną dla odbiorców innych niż gospodarstwa domowe.
W odniesieniu do odbiorców innych niż gospodarstwa domowe spodziewana jest relatywnie lepsza ich pozycja na rynku energii w porównaniu do lat 2023-2024, co umożliwia odejście od stosowania wobec nich w 2025 r. mechanizmu ceny maksymalnej - uzasadniono.
Ministerstwo uważa, że dalsza ingerencja w ceny dla mikro, małych i średnich przedsiębiorstw w aktualnej sytuacji rynkowej nie ma uzasadnienia.
"Odbiorcy ci, jako podmioty profesjonalne, powinni być w stanie aktywnie uczestniczyć w rynku i w pełni korzystać z korzyści, jakie płyną z mechanizmów rynkowych" - podsumowali autorzy projektu.
Nasi rozmówcy z rządu potwierdzają, że na ten moment nie ma już potrzeby przedłużania podobnych osłon dla odbiorców takich jak samorządy czy podmioty użyteczności publicznej (szkoły, żłobki, szpitale) małych i średnich przedsiębiorstw.
W ich przypadku, z uwagi na sytuację rynkową, cena maksymalna trzymałaby cenę do góry, zamiast ją obniżać - argumentuje rządowy rozmówca.
Chcą pójść krok dalej
Jak ustaliliśmy, rząd chce nie tylko utrzymać górny pułap cen, ale także zaingerować w strukturę kosztów wpływających na nasze rachunki. Dlatego też projekt przewiduje zawieszenie pobierania opłaty mocowej dla odbiorców w gospodarstwach domowych w 2025 roku oraz przyznaje wspomniane wyżej uprawnienia dla Prezesa URE do "wezwania sprzedawców do obniżenia taryf dla energii elektrycznej w przypadku zmiany zewnętrznych warunków wykonywania przez nich działalności gospodarczej".
Koszt mrożenia cen energii w przyszłym roku oszacowano na 5,058 mld zł. Z naszych ustaleń wynika, że w przyszłorocznym budżecie udało się zabezpieczyć taką kwotę.
Wiele wskazuje na to, że częściowo to efekt oszczędności, które pojawiły się w związku z przyszłoroczną reformą składki zdrowotnej - jej koszt finalnie może być mniejszy niż kwota 4 mld zł, którą na ten cel zabezpieczono w budżecie państwa.
Co po 2025 roku?
Na dziś pewne wydaje się, że - o ile nie nastanie kolejny kryzys na rynku - przyszły rok będzie ostatnim z mechanizmem regulowania przez państwo maksymalnych cen energii. Co potem? Jak słyszymy, w Ministerstwie Klimatu i Środowiska trwają prace nad "systemowym rozwiązaniem", które miałoby zacząć obowiązywać w 2026 roku, a więc po wyjściu z obecnego mrożenia cen. Na razie jednak słyszymy różne wersje dotyczące tego, czym ów "systemowe rozwiązanie" ma być.
Jedni rozmówcy mówią o jakiejś formie wsparcia uzależnionej od dochodów odbiorców, inni kolejnej obniżce taryf (o czym jednak w pierwszej kolejności decyduje szef URE).
W całym temacie mrożenia cen energii nie bez znaczenia jest fakt, że przyszły rok to rok wyborów prezydenckich. Gdyby ludziom rachunki za prąd wzrosły nagle o kilkanaście czy kilkadziesiąt procent, mogłoby to oznaczać potężny wizerunkowy problem dla któregokolwiek z kandydatów koalicji rządzącej.
Problem cen energii jest postrzegany przez wyborców jako bardzo poważny, o czym świadczą dane pozyskane przez Data House Res Futura z monitoringu mediów społecznościowych.
W obszarze energetyki dominującą emocją jest gniew wobec stale rosnących cen energii, które odbierane są jako zagrożenie dla stabilności finansowej gospodarstw domowych i firm. Strach potęguje brak stabilności dostaw oraz obawy o skuteczność transformacji w kierunku odnawialnych źródeł energii" - wynika z wtorkowego raportu Data House Res Futura.
Inny raport, z 13 listopada, również podkreślał powagę sytuacji, przynajmniej w percepcji użytkowników mediów społecznościowych. "Szybko rośnie negatywny sentyment dotyczący wzrostu cen energii oraz kosztów życia. Wskaźniki dotyczące paniki osiągnęły poziomy zbliżone do tych z jesieni 2022 roku, czyli okresu tzw. "kryzysu węglowego". Obecne niezadowolenie użytkowników coraz częściej przekłada się na poparcie narracji Konfederacji i innych radykalnych narracji" - wynika z tego raportu.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl