- Zacznę od takiej krótkiej odpowiedzi na zarzut, który bardzo często pada wobec nas ze strony opozycji. Mianowicie taki zarzut, że my kradniemy. Otóż szanowni państwo, w ciągu tych siedmiu lat, myśmy zebrali o 828 mld złotych więcej podatków i różnego rodzaju danin publicznych, ale nie licząc tego, co zostało zebrane na służbę zdrowia i na emerytury. I oczywiście część z tego wynika ze wzrostu PKB, część z inflacji, ale zdecydowana większość wynika po prostu z tego, że my nie pozwalamy właśnie kraść. I to jest ta zasadnicza różnica – perorował prezes PiS Jarosław Kaczyński w Nowym Targu.
Kaczyński odniósł się również do zarobków w spółkach skarbu państwa. Przyznał, że "rzeczywiście dużo zarabiają, ale biorąc pod uwagę inflację, zarabiają i tak dwa i pół razy mniej niż zarabiali ich poprzednicy z tamtej formacji".
Ja to rozumiem, bo z punktu widzenia zwykłego pracownika, człowiek, który żyje po prostu z tego co zarabia co miesiąc, to jest rzeczywiście suma niekiedy bulwersująca. Tylko, jeżeli my to zdecydowanie obniżymy, to po prostu fachowców od zarządzania dużymi przedsiębiorstwami mieć nie będziemy, bo oni na rynku prywatnym po prostu uzyskają tyle, ile będą chcieli, więcej, niż uzyskują u nas. No takie są niestety reguły życia – powiedział. Jak dodał, w Polsce to hamujemy, "ale możemy wyhamować tylko do pewnego stopnia".
Prezes PiS dodał, że nikt "tutaj nie kradnie", a jeśli nieprawidłowości wychodzą na jaw, to rząd i partia mają "reagować z całą surowością". - Wielu naszych członków nawet narzeka na to, że różnego rodzaju służby bardziej się zajmują partią rządzącą niż innymi partiami. Ale to jest zgodne z moim zaleceniem – powiedział Kaczyński.
Kaczyński o inflacji: walczymy z nią
Według szacunków Głównego Urzędu Statystycznego inflacja w sierpniu wyniosła 16,1 proc. rok do roku, a w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosła o 0,8 proc. To oznacza, że inflacja jest najwyższa od marca 1997 r., kiedy to wyniosła 16,6 proc.
Kaczyński, nie mówiąc o dokładnym poziomie inflacji, zaznaczył, że jest to "ciężka choroba społeczna i gospodarcza". Ale rząd mógłby tę inflację szybko opanować, tylko musiałby zastosować metodą, którą jego zdaniem stosowały poprzednie ekipy rządzące.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Można by zabrać ludziom pieniądze. Ale w jaki sposób? Najłatwiej poprzez zwiększenie bezrobocia. Bo jak ludzie nie zarabiają, to nie mają pieniędzy. Trudno obniżać pensje, natomiast można oczywiście podwyższać podatki – to też jest obniżenie pensji – stwierdził.
Nie wspomniał jednak, że od 2015 r. PiS wprowadziło szereg nowych podatków, które przez rząd nazywane są "daninami" czy "opłatami". Mowa m.in. o podatku bankowym, opłacie emisyjnej od paliw, podatku cukrowym, daninie solidarnościowej czy podniesieniu akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe.
Kaczyński odnosił się jednak do rządów Tuska, które nazwał "kryzysem". Polityk stwierdził, że za czasów rządów koalicji PO-PSL bezrobocie rosło i dochodziło nawet do 20 proc. - My bezrobocia nie zwiększamy – wyznał.
Jednak w XXI w., zgodnie z danymi GUS, najwyższe bezrobocie miało miejsce w 2004 r. (20,6 proc.) w drugim rządzie Marka Belki. W latach 2005-2007, gdy rządziło PiS, także w koalicji z LPR i Samoobroną, poziom bezrobocia wynosił 19,4 proc., 18 proc., i 15,1 proc.
Jak w takim razie PiS walczy z inflacją? Kaczyński wspominał o tarczach antycovidowych oraz tarczy antyinflacyjnej, która ma pomóc społeczeństwu. Chodzi o obniżkę podatku PIT do 12 proc. czy 0 proc. podatek na żywność i gaz.
Ale podejmujemy działania, które są potrzebne, aby inflację powoli opanowywać. Odrzucamy metodę, która jest najprostsza i najbardziej skuteczna, aby zwiększyć bezrobocie, zmniejszyć ilość pieniędzy na rynku i w ten sposób ludzi ograbić i uczynić biedniejszymi, a skoro to odrzucamy, to pozostaje nam to, aby bank centralny podnosił stopy procentowe i żeby namawiać banki państwowe, żeby podnosiły oprocentowanie depozytów i to zarówno nowych, jak i starych, żeby ktoś, kto ma pieniądze, wiedział, że w banku zachowa przynajmniej część wartości.
Na koniec spotkania w Nowym Targu dodał, że "poziom oszustwa w Polsce jest taki, że oni naprawdę są źli. W Polsce jest teraz bardzo źle."
Węgla ma nie zabraknąć
Jarosław Kaczyński uspokaja, że węgla nie zabraknie. "Będzie go przybywać i do końca sezonu wszyscy, co trzeba, żeby się ogrzać, to go otrzymają".
Sprowadzamy węgiel z różnych kierunków, zwiększyliśmy produkcję węgla do ogrzewania w polskich kopalniach i te kilkanaście milionów ton dostarczymy. Ktoś powie, że kilkanaście tysięcy ton to za dużo, ale to jeszcze trzeba posortować i po sortowaniu zostaje jedna trzecia. Sortowanie jest konieczne, bo tylko węgiel sortowany nadaje się do palenia w nowoczesnych piecach, bo tylko te stare piece, zwane kopciuchami, mogą wykorzystywać węgiel, który służy do opalania w wielkich elektrowniach czy elektrociepłowniach – ocenił Jarosław Kaczyński.
Dodał, że obecnie największy wysiłek idzie nie tyle na zakup węgla, lecz na jego transport i rozwiezienie po kraju.
Kaczyński mówi o "armii"
Prezes PiS odniósł się też do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych.
- Przyjdą wybory i druga strona już dziś zapowiada, że będzie je kontrolować. Co to znaczy w ich rozumieniu, to chyba wiemy - żadnego innego wyniku niż ich zwycięstwo nie uznają. My musimy stworzyć armię, która będzie strzegła wyborów w każdym okręgu. Zwracam się do wszystkich zwolenników, by w tym wzięli udział. Potrzebna jest armia licząca kilkadziesiąt tysięcy ludzi, wszędzie muszą być nasi ludzie - mówił polityk. - Tylko wtedy możemy być pewni, że wynik będzie sprawiedliwy. Zwycięski, w co głęboko wierze, albo i nie, co byłoby tragedią - ocenił prezes. Dodał jednak, że "może się to zdarzyć".