- Cała dystrybucja węgla centralizuje się, przeżywaliśmy to już w czasach PRL. Polskę czeka zamykanie składów i zwalnianie ludzi. Dlatego jak dostajemy szereg pytań od firm lokalnych opierających swoją produkcję na węglu, to nie jesteśmy w stanie im odpowiedzieć, kiedy i czy ten węgiel im dostarczymy - mówi money.pl Zbigniew Krupski, wiceprezes Polskiej Izby Sprzedawców Polskiego Węgla.
Ostatnio ekogroszek na stronie był dostępny 5 minut 43 sekundy. Uważam, że sklep powinien być całodobowy, w końcu to zakupy przez internet. Jest za mało towaru, a za dużo kupujących. Obciążenie serwerów jest takie, że nie można zrobić czegokolwiek, korzystając na przykład z internetu mobilnego. Śmieję się, że mogłabym doktorat zrobić z zakupów w tym sklepie - tłumaczyła pani Ewelina, mieszkanka Dolnego Śląska, która od maja stara się zaopatrzyć siebie i swoją rodzinę w sklepie Polskiej Grupy Górniczej.
Niepewna przyszłość
Kiepskie humory panują w składach opału w całym kraju. Przedsiębiorcy wieszczą ponurą przyszłość.
- Przez 20 lat byliśmy autoryzowanym punktem sprzedaży PGG. W maju zerwano z nami umowę bez podania przyczyny z terminem wykonalności na 31 lipca. Rząd kreował narrację, że zarabiamy zbyt dużo i że nie chcemy współpracować. A w rzeczywistości węgla w naszych składach nie było - mówi przedstawiciel składu z okolic Radomia.
Nie chce się wypowiadać pod nazwiskiem, żeby nie wywoływać paniki u klientów. Jak większość naszych rozmówców.
- Mieliśmy dwa miesiące na przestawienie swojej działalności. Jak to zrobić? Przecież rząd mówił o stałej dopłacie do węgla w kwocie 996 zł. Wtedy rynek się zatrzymał, nie było pieniędzy w obrocie, przez dwa miesiące trwała posucha, bo klient detaliczny nic nie kupował, czekając na to, co powie rząd. Gdy okazało się, że ustawa jest bublem, to nagle każdy chciał ten węgiel zamawiać, a termin realizacji to od 30 do 60 dni. Do tego doszło embargo UE na rosyjski węgiel i ceny skoczyły - słyszymy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nasz rozmówca mówi, że na jednym ze swoich składów węgla praktycznie już nie ma. W innych jest jedynie węgiel importowany, jak sam mówi, marnej jakości.
Mają od 60 do 80 proc. miału. Zaledwie 20-30 proc. to gruby węgiel nadający się na rynek opałowy np. z Kolumbii i Kazachstanu. Indonezyjski i australijski dla nas się nie nadaje. Nie wiem, co będzie za miesiąc, przy centralnym sterowaniu nie można nic zaplanować. Węgiel może być, może go nie będzie, pozostaje czekanie jak na zbawienie. Nam ryzyko zamknięcia biznesu nie grozi, ale nasi klienci z całej Polski już alarmują, że nie wiedzą, co robić. Dzwonią nawet spółdzielnie mieszkaniowe i zakłady usług komunalnych, żebyśmy wzięli udział w przetargach na dostarczenie surowca. Gminy wręcz błagają, bo nikt do przetargów się nie zgłasza. Ale jak mamy to zrobić, gdy nie wiemy, co będzie za miesiąc? - zastanawia się przedsiębiorca z woj. mazowieckiego.
Jeszcze trzy miesiące temu - jak mówi - kupował od PGG węgiel i sprzedawał za 1350 zł. Teraz za węgiel orzech należy zapłacić nawet 3,3 tys. zł.
"Prowadziliśmy listę kolejkową"
Podobnie jest w Opolu. Tam też polskiego węgla nie ma.
Nie dostajemy go. Mamy za to z Kolumbii, Indonezji i ma przyjechać z Kazachstanu. Przez chwilę w wakacje brakowało węgla, prowadziliśmy listę kolejkową, która cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem. Cena za 1 t orzecha czy ekogroszku to prawie 3,5 tys. zł. Ludzie linczują nas za te ceny, ale co mamy zrobić? Najpierw ludzie pytają o dostępność węgla, później o cenę, a gdy ją słyszą, to zastanawiają się, czy stać ich na to - słyszymy w rozmowie z przedstawicielką jednej z firm.
Czy zimą nie będzie czym palić w piecu?
- Liczby nie kłamią. Co szósta-ósma osoba otrzyma polski węgiel, reszta kupi ten z importu. Będą dwa obiegi węgla - po cenie rynkowej i państwowej. W styczniu, lutym węgla może zabraknąć. Wszystko zależy od tego, ile surowca będzie potrzebować przemysł, czy będzie sroga zima. Nagle zabrakło węgla z Rosji i przez kilka miesięcy była pustka. Teraz tej dziury nie jesteśmy w stanie zasypać - mówi inny sprzedawca z firmy, która działa w kilku województwach. Ona jest jednak w lepszej sytuacji, bo może sprzedawać węgiel z Taurona.
- Orzech mamy za 3 tys. zł, a polski za 2,2 tys. zł. Magazyn mamy zapełniony w 40 proc., ale trzymam wolne miejsce, czekając na polski węgiel. Powinien być na przełomie września/października. Państwo narzuci cenę w granicach 1,6 tys. zł. Sami klienci też czekają na polski węgiel - podkreśla nasz rozmówca.
Od ponad 30 lat handlujemy węglem i jeszcze nie miałem takiej sytuacji, że polskiego węgla nie można kupić. Nie licząc sklepu PGG. A sprowadzenie węgla z zagranicy jest drogie i przy cenie 3 tys. zł za tonę sprzedający i tak ma minimalną marżę - tłumaczy przedsiębiorca z Małopolski. - Już brakuje około 4 mln t węgla opałowego do gospodarstw domowych, ogrzewania szkół i przedszkoli. W 90 proc. instytucje publiczne węgla nie mają. Spodziewam się, że szkoły będą zamknięte jak w czasie pandemii. Może też dojść do protestów - dodaje.
Dziurawy dodatek węglowy
Rząd chce ulżyć obywatelom, przyznając tzw. dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł, które przysługiwać będzie gospodarstwom domowym, gdzie głównym źródłem ogrzewania jest: kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe - zasilane węglem kamiennym, brykietem lub pelletem, zawierającymi co najmniej 85 proc. węgla kamiennego. Okazuje się jednak, że ustawa jest dziurawa i można ją obejść.
Wystarczy podzielić rodzinę zamieszkującą w jednym budynku na kilka gospodarstw domowych. Do otrzymania pieniędzy wystarczy oświadczenie - nie trzeba składać żadnych dodatkowych dokumentów.
I tak np. - jak podaje serwis prawo.pl - jeśli jakaś rodzina mieszkająca pod jednym dachem podzieli się na pięć gospodarstw domowych (jedno dwuosobowe - ojciec i matka oraz cztery jednoosobowe - dzieci), to zamiast 3 tys. zł dodatku domownicy mogą dostać 15 tys. zł - po 3 tys. zł na jedno gospodarstwo domowe. Chociaż w domu jest tylko jeden piec.
- Krytycznie oceniam tę ustawę. Jeżeli komuś udało się jeszcze kupić węgiel w sklepie PGG za 1180 zł, to dlaczego ma jeszcze dostawać dodatek? - zastanawia się nasz rozmówca z Małopolski.
Natomiast przedsiębiorca spod Wrocławia liczy na to, że PGG znów będzie sprzedawać surowiec firmom. - W innym przypadku będzie bardzo ciężko - słyszymy.
Zbigniew Krupski, który prowadzi sieć składów opału, mówi wprost, że sytuacja wokół węgla jest "chora".
Jak ktoś kupił węgiel za 1,2 tys. zł i otrzyma dotację w wysokości 3 tys. zł, to praktycznie otrzyma węgiel na zimę za darmo. Inni mogą zapłacić nawet 10 tys. zł. Będziemy wnioskować o powrót autoryzowanej sieci sprzedawców, która usprawni dystrybucję. To jest kluczowe podczas kryzysu - zapewnia Krupski.
Zaznacza, że węgla już brakuje.
- Nasze składy są praktycznie puste albo węgiel jest z importu. Nasza sieć liczyła 250 autoryzowanych sprzedawców i tysiąc składów w całym kraju. Wszystkim PGG wypowiedziała umowy. Dystrybucja proponowana przez PGG nie ma szans powodzenia. W innym przypadku starsi ludzie będą zmuszeni jechać 100 km, żeby kupić 1 t węgla. To absurd - podkreśla Krupski.
PGG: chodzi o jednolity standard
Zapytaliśmy PGG, czy możliwe jest przywrócenie dostaw w autoryzowanych punktach oraz czy węgla nie zabraknie.
"PGG S.A. uruchomiła sieć własnych dostawców, aby wprowadzić jednolity standard obsługi logistycznej w możliwie najniższych cenach transportu dla klienta finalnego. Klienci sklepu internetowego mogą już od wtorku 30 sierpnia korzystać z usług pierwszych Kwalifikowanych Dostawców Węgla, natomiast sieć będzie systematycznie rozbudowywana o kolejne województwa i powiaty" - czytamy w odpowiedzi nadesłanej przez Tomasza Głogowskiego, rzecznika prasowego spółki.
Głogowski dodaje, że w "następnych dniach ponad 20 kolejnych dostawców PGG S.A. pojawi się w dalszych województwach, m. in.: zachodniopomorskim, pomorskim, warmińsko-mazurskim, wielkopolskim, świętokrzyskim, lubelskim, mazowieckim, łódzkim, podkarpackim, dolnośląskim i małopolskim. Docelowo sieć składów KDW będzie rozlokowana na terenie całego kraju, co zdecydowanie ułatwi klientom odbiór zamówionego w PGG S.A węgla, bez konieczności samodzielnego organizowania transportu".
Piotr Bera, dziennikarz money.pl