Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Kim jest Henryk Kania? Związał firmę z Biedronką, ma 300 mln zł majątku i unika mediów

4
Podziel się:

Od lat unika świecznika, jeszcze nie tak dawno kontrolował majątek wart blisko 300 mln zł. Niewielu wie, jak wygląda i jak zaczynał, choć… jego imię i nazwisko jest na setkach tysięcy opakowań mięsa w całej Polsce.

Henryk Kania odbierający nagrodę "Teraz Polska" z rąk wicepremiera Jarosława Gowina
Henryk Kania odbierający nagrodę "Teraz Polska" z rąk wicepremiera Jarosława Gowina (PAP, Tomasz Gzell)

Auchan, Carrefour, Delikatesy Centrum, E-Leclerc, Intermarche, Kaufland, Lidl, Makro, Netto oraz Żabka. To lista sklepów, gdzie można kupić produkty Henryk Kani. "Kraina wędlin" lub "Nasze smaki", czyli marki znane z Biedronki - to również produkcja tej firmy. W ciągu doby z zakładów wyjeżdżało 200 ton mięsa.

Od marca 2012 roku akcje ZM Henryk Kania są notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Firma właśnie przeżywa trudne chwile.

Przez lata ZM Kania liczyły zyski, aż do pierwszego kwartału 2019. Ten zakończyły z 10-milionową stratą. Jednocześnie spółka informowała obligatariuszy, którzy kupili papiery dłużne za 50 mln zł, że chce renegocjacji terminu spłaty. Zadłużenie finansowe przekracza 636 mln zł.

Na dodatek kilka dni temu zarząd Zakładów Mięsnych Henryk Kania podjął decyzję o znaczącym ograniczeniu bieżącej produkcji w zakładach oraz uwzględnia również możliwość jej całkowitego wstrzymania. W sprawie nie wypowiada się ani zarząd, ani właściciele i założyciele firmy: rodzina Kaniów.

Ojciec i syn

W historii firmy jest dwóch Henryków Kaniów - ojciec i syn. Firmę 29 lat temu zakładał Henryk Kania senior i kierował nią przez kilkanaście lat. Zaczął od niedużego zakładu w Pszczynie.

W mediach się nigdy nie udzielał i nie udziela również dziś. Stery w przedsiębiorstwie oddał nim firma ZM Henryk Kania stała się istotnym graczem na rynku. W lokalnych mediach na przełomie wieków wypowiadali się znajomi Kani - mówili, że nie rozumiał zmieniającego się rynku mięsnego. Nie chciał przyśpieszać produkcji, wolał stare receptury. Koszt produkcji był wysoki, konkurencja zalewała rynek swoim tańszym towarem.

W 2003 roku do firmy wszedł Henryk Kania junior, wówczas 30-latek. Ma wykształcenie prawnicze i jedno zadanie: wyciągnąć firmę na prostą. Spółka zaczęła przegrywać z konkurentami, którzy postawili na nowy sprzęt, większą i wydajniejszą produkcję.

Młody Henryk Kania w kolejnych listach prezesa zarządu do akcjonariuszy podkreślał, że sieci handlowe to jedyny sposób na przetrwanie na rynku. Jednocześnie zwracał uwagę, że utrzymywanie rozbudowanej sieci sprzedaży własnej nie ma większego sensu. Do dziś firma utrzymała je np. w okolicach zakładów mięsnych. Efekt? Przychody przekraczające miliard złotych rocznie.

Pięć lat temu Henryk Kania dysponował majątkiem wycenianym na około 270 mln zł. To pozwoliło mu się znaleźć na liście najbogatszych magazynu "Forbes".

Na opakowaniach produktów firmy nie znalazł się jednak ani ojciec, ani syn. To wizerunek "Mistrza Masarskiego z Pszczyny", który znalazł się w logotypie. W regionie jest wiele firm, które produkują mięso. I właśnie do tych tradycji chcięli nawiązywać w firmie.

Wizjonerzy

- Nigdy nie miałem okazji dłużej rozmawiać z Henrykiem Kanią juniorem, ale to człowiek dobrze wykształcony i znający branżę. Czasami widywałem go na branżowych konferencjach, ale faktycznie mediów unikał. I on, i ojciec na pewno szybko stworzyli dobre układy z dostawcami maszyn, głównie ze Stanów Zjednoczonych. Nowe technologie pojawiały się błyskawicznie w momencie rozwoju firmy - opowiada w rozmowie z money.pl Janusz Rodziewicz, prezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP.

- Chyba można o rodzinie Kaniów powiedzieć, że to wizjonerzy. Wiedzieli, że żeby rosnąć, muszą zacząć robić biznesy z wielkimi sieciami handlowymi. Wiedzieli też, że to ryzyko. W kontaktach firmy mięsnej z dyskontem, to właśnie dyskont często dyktuje cenę i warunki gry. To zawsze ryzykowne, ale przy dobrym zarządzaniu firmą opłacalne - dodaje Rodziewicz.

Spółka wprost wskazuje dziś, że jej sytuacja jest w dużym stopniu zależna od polityki cenowej dostawców surowca i cen oferowanych przez "odbiorców wyrobów spółki". I jedno, i drugie jest w tej chwili niekorzystne.

Zarządzający innymi dużymi zakładami mięsnymi nie chcą komentować ani sytuacji w ZM Henryk Kania, ani mówić o tym, kim są założyciele. - Firma, jak firma. Należała do czołówki, ale do gigantów było jej wciąż daleko. Dziś dobija ją to, co wyniosło ją w górę, czyli uzależnienie od bardzo dużego odbiorcy - słyszymy od zarządzającego dużą grupą spożywczą.

Zwraca uwagę, że gorsze wyniki pojawiały się już w ubiegłych latach. Podpisanie umowy z jednym odbiorcą sprawia, że trudno negocjować cenę. W momencie, gdy ceny mięsa podskoczyły - firma nie zmieniła cen u odbiorcy, tylko znacznie spadła jej marża. Taki układ sprawia, że rośnie ryzyko produkcji poniżej opłacalności. Jak zwracają uwagę eksperci łatwo to sprawdzić - porównując ceny w sklepach firmowych i w dyskontach. Ten sam produkt w dwóch miejscach może mieć znacznie inną cenę.

- Z Kanią nigdy nie było nam po drodze. Nie udzielał się zbyt mocno w środowisku, nie był duszą towarzystwa - dodaje. Ale i tak zdobył przydomek "króla wędlin". Głównie przez to, że był jedynym, który wprost mówił o walce z mięsnymi gigantami: Animexem i Sokołowem. Najpierw miał być graczem numer trzy na rynku, później walczyć o jeszcze większą sprzedaż i produkcję.

Pracownikom firma zapewniała darmowe posiłki, karty zniżkowe na paliwo i konkursy. A do tego oczywiście zniżki w przyzakładowym sklepie mięsnym. Pensja? Magazynier mógł liczyć na 16 zł za godzinę pracy brutto. Pracownik produkcji - dział peklowania i farszowni - mógł liczyć na około 4 tys. zł wypłaty. Fabryka działa na trzy zmiany.

Formalnie właścicielem większości spółki są cypryjskie fundusze - Bahrija Limited i Delmairena. Właśnie w ten sposób firmę kontroluje Kania. W tej chwili jest przewodniczącym rady nadzorczej spółki.

W ostatnim czasie firmę ratować miało rozszerzenie oferty. I tak ZM Kania zaczął produkować… batony proteinowe. - Pojawiła się linia "for women" dla kobiet ceniących niską kaloryczność przekąsek, czy też cała linia mięsnych przekąsek. Tę ostatnią polecamy jako przekąskę do pracy, szkoły, na wycieczki czy jako element imprezowego menu - tłumaczył Henryk Kania w wywiadzie dla Portalu Spożywczego w 2017 roku.

Kania do firmy przyciągnął również Disneya - czego efektem jest linia produktów dla dzieci. - Współpraca z sieciami handlowymi układa się nam bardzo dobrze - przekonywał. - Nasza pozycja rynkowa daje nam poczucie bezpieczeństwa - dodawał.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(4)
WYRÓŻNIONE
ja
5 lata temu
Zaczełam sie przyglądać bacznie jego produktom, czytac opakowania, sklad wyrobów. Glutaminian sodu, taka chemia, siaka chemia... Pieknie wszystko ladnie wyglada, niby pachnące.. A jednak chemia..
Vladi Mazur
3 tyg. temu
Gulasz Angielski - firmowany przez Nasze Smaki sprzedawany obecnie w Biedronce w promocji 2 plus 1 gratis, to nawet nie stał przy Gulaszu. W smaku , to najtańsza mielonka z łojem i nie pachnie jak oryginał.
Straszne
4 lata temu
Niestety, ale okradł nas Polaków.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (4)
Vladi Mazur
3 tyg. temu
Gulasz Angielski - firmowany przez Nasze Smaki sprzedawany obecnie w Biedronce w promocji 2 plus 1 gratis, to nawet nie stał przy Gulaszu. W smaku , to najtańsza mielonka z łojem i nie pachnie jak oryginał.
Zgredzik
2 miesiące temu
Czyli stary ojciec miał rację.A teraz zgarnął co się dało i zwiał do Argentyny.Kasę wyprowadził przez te cypryjskie fundusze. Czuję Rosję z daleka.
Straszne
4 lata temu
Niestety, ale okradł nas Polaków.
ja
5 lata temu
Zaczełam sie przyglądać bacznie jego produktom, czytac opakowania, sklad wyrobów. Glutaminian sodu, taka chemia, siaka chemia... Pieknie wszystko ladnie wyglada, niby pachnące.. A jednak chemia..