KNF cofnęła GetBackowi zezwolenie na zarządzanie wierzytelnościami funduszy sekurytyzacyjnych (czyli inwestujących w wierzytelności). Dochodzi do tego 50 tysięcy złotych kary. Co na to GetBack?
"Decyzja nie jest ostateczna i nie ma rygoru natychmiastowej wykonalności. Spółka nie zgadza się z uzasadnieniem wydanej decyzji i złoży od niej odwołanie" – napisali przedstawiciele GetBack w komunikacie.
Spółka wyjaśniła, że nie utraciła zezwolenia i nadal może prowadzić działalność polegającą na zarządzaniu wierzytelnościami funduszy sekurytyzacyjnych. W opinii spółki decyzja, w jej obecnej formie i na obecnym etapie, nie ma negatywnego wpływu na realizację układu z wierzycielami.
GetBack (obecnie w restrukturyzacji) to spółka utworzona i zarejestrowana w 2012 r. jako firma windykacyjna. W latach 2012-2018 nabywała pakiety wierzytelności na własny rachunek lub na rachunek funduszy inwestycyjnych współpracujących ze spółką, po czym dochodziła tych należności od dłużników.
Afera GetBack. Jest akt oskarżenia
Spółka nabywała długi najczęściej za środki finansowe pozyskane z zewnątrz, w tym z emisji obligacji. W firmie dochodziło do fałszowania sprawozdań finansowych, wyprowadzania pieniędzy spółki i missellingu, czyli sprzedawania klientom obligacji, które nie spełniały ich potrzeb.
Afera GetBack wybuchła w 2018 roku, gdy warszawska giełda na wniosek Komisji Nadzoru Finansowego zawiesiła obrót akcjami spółki. Kilka tygodni temu prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Zarzuty obejmują 16 osób i dotyczą oszustw i wyprowadzania pieniędzy na łączną kwotę ok. 3 mld złotych.
Na ławie oskarżonych zasiądzie m.in. były prezes spółki GetBack, Konrad K. Wśród oskarżonych znaleźli się też m.in. byli prezesi IdeaBanku Jarosław A. i Tobiasz B., oraz byli członkowie zarządu IdeaBanku - Małgorzata Sz. i Dariusz N.
Na ławie oskarżonych nie ma Leszka Czarneckiego – chociaż prokuratorzy usilnie starają się sformułować zarzuty przeciwko niemu. Dlaczego? Bo śledczy uznali, że za działanie piramidy finansowej odpowiadać powinni nie tylko twórcy, ale również właściciele banków, które sprzedawały obligacje tej spółki.
A ponieważ takie papiery można było kupić, chociażby za pośrednictwem należącego do Czarneckiego Idea Banku, to - zdaniem śledczych - biznesmen również ponosi odpowiedzialność za aferę.
Sam Czarnecki udzielił wywiadu "Newsweekowi", w którym tłumaczy, że jest niewinny a władza próbuje zrzucić na niego odpowiedzialność za aferę GetBack.
Prokuratura zarzuca bankierowi, że o handlu akcjami GetBack musiał, jako właściciel banku, wiedzieć. Czarnecki podkreśla, że gdy się o tym dowiedział, sam powiadomił KNF i nakazał zaprzestanie handlu obligacjami GetBacku w swoim imperium finansowym.
- W kwietniu 2018 r. podczas rozmowy w KNF informowałem o nieprawidłowościach w GetBacku i dziwiłem się, że KNF nie reaguje, choć wie o nich od dawna. Był nawet komunikat giełdowy w tej sprawie - powiedział Czarnecki.
Biznesmen dodał, że sprzedaż obligacji GetBack była powodem zwolnienia całego zarządu Idea Banku.
Jak twierdzi Czarnecki, formułowane wobec niego zarzuty mają na celu obciążenie go winą za aferę GetBack i zemstę za ujawnienie korupcji w Komisji Nadzoru Finansowego.