Największy anglojęzyczny dziennik "The Korea Herald" zwraca uwagę na przyszłość umów zbrojeniowych, które zawiązała Polska za poprzedniej władzy.
"Południowokoreańska agencja ds. zakupów broni oświadczyła we wtorek, że wraz z innymi zainteresowanymi ministerstwami uważnie monitoruj' zmieniającą się sytuację i możliwy wpływ na tutejszy przemysł" – napisał "The Korea Herald".
Po uzgodnieniu wiążących umów z koreańskimi firmami o łącznej wartości 13,7 mld dol. na wyrzutnie rakiet, czołgi, samobieżne haubice i myśliwce, Warszawa negocjuje drugą rundę kontraktów w celu wzmocnienia swojej obrony i zastąpienia sprzętu wojskowego wysłanego na sąsiednią Ukrainę.
- Kontrakty zawarte przez rząd PiS w dziedzinie energetyki i modernizacji armii trzeba podtrzymać - przekonywał na koniec listopada szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Niepokój koreańskich firm budzi jednak zapowiedź, że zostaną poddane przeglądowi. Jednocześnie zadeklarował, że nowy rząd będzie zwiększał zdolności obronne państwa.
Ten przegląd politycy PiS rozczytują jako zapowiedź anulowania umów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cytowany przez dziennik Yang Uk, ekspert ds. obronności w Asan Institute of Policy Studies, mówił, że chociaż pod rządami prounijnego rządu Tuska Polska może dążyć do pozyskania części potrzebnej broni z innych krajów europejskich, to nie sądzi, by całkowite unieważnienie umowy było prawdopodobne.
- Korea Południowa jest optymalnym dostawcą broni potrzebnej Polsce, mając możliwość szybkiego realizowania dostaw po stosunkowo konkurencyjnej cenie w porównaniu do innych głównych eksporterów broni - ocenił Yang.
Trudna decyzja Polski
- Wycofanie się z umowy byłoby trudną decyzją dla Polski – przyznał rzecznik południowokoreańskiej rządowej Administracji Programu Zakupów Obronnych Choi Kyung-ho.
- Biorąc pod uwagę międzynarodowy klimat w Europie, a w szczególności wojnę na Ukrainie, nie sądzę, by Polska zdecydowała się zrezygnować z kontraktu pomimo zmiany rządu w Warszawie – stwierdził, dodając, że jak dotąd nie ogłoszono żadnych zmian, a umowa jest monitorowana przez obie strony.
- Poczekamy, zobaczymy. O tym, co stanie się teraz, zadecyduje Polska - powiedział inny urzędnik agencji, którego nie wymieniono z nazwiska.