- Pieniądze z wynajmu opłacają mój kredyt mieszkaniowy. Niestety od połowy kwietnia nie mam już lokatorów, zatem i pieniędzy. Moje zadłużenie rośnie, a wydawało mi się, że to rozsądne i pewne zabezpieczenie kredytu. Tym bardziej, że w normalnych czasach nowego najemcy szukałem tydzień - mówi money.pl Adam z Wrocławia, który z redakcją skontaktował się za pośrednictwem platformy #dziejesie.
Nasz czytelnik wynajmuje mieszkanie w atrakcyjnym, dobrze skomunikowanym punkcie Wrocławia. Blisko stąd do centrum i na wrocławskie uczelnie. Jednak nowego najemcy szuka już blisko trzy miesiące.
- Cenę obniżyłem już o blisko 500 zł i ciągle nic. Obecnie z opłatami to tylko 2,4 tys. zł Mieszkanie jest umeblowane, trzypokojowe, a chcę za nie teraz tylko tyle, żeby puste nie stało. W zeszłym roku nie mogłem się opędzić od chętnych - mówi Adam.
Na #dziejesie z podobnym problemem napisał do nas Paweł, również z Wrocławia. Pieniądze z wynajmu 70-metrowego mieszkania w centrum pomagają mu spłacać część kredytu za dom, w którym obecnie mieszka. Niestety i on został teraz bez tego źródła finansowania.
Znikający najemca
- Choć w umowie zastrzeżony był miesięczny okres wypowiedzenia, lokator zadzwonił w połowie czerwca i oznajmił, ze właśnie się wyprowadził. Od tego czasu nie ma z nim kontaktu, a wynajem nie jest do końca rozliczony. Nie miałem też od tej pory żadnego chętnego na oglądanie mieszkania - mówi nasz czytelnik.
Problemy dwóch mieszkańców stolicy Dolnego Śląska, dużego akademickiego miasta, pokazują pewien trend, który widoczny jest w całym kraju. Koronawirus przegnał z większych miast nie tylko Ukraińców i studentów, ale też szukających lepszego życia Polaków z mniejszych miast.
Ci ostatni wrócili jednak w rodzinne strony. Studenci też jeszcze nie szukają mieszkań, bo ciągle brakuje pewności, jak będzie wyglądało nauczanie w nowym roku akademickim. Niektóre uczelnie deklarują, że może zacząć się od zajęć online. Wtedy mieszkanie dla studenta może okazać się zbędne. Zapowiedzi drugiej fali pandemii tylko zwiększają poziom tej niepewności.
- Cała nadzieja w tym, że wirus jednak jesienią nie wróci. Początek wakacji to nigdy nie był dobry czas na szukanie najemcy, ale teraz naprawdę nie jest kolorowo. Sytuacja jednak zacznie się poprawiać, bo powoli wracają Ukraińcy - mówi money.pl Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Indywidualne dramaty
Jak jednak dodaje, popyt nie przypomina nawet w części tego sprzed pandemii.
- Rzeczywiście liczba obecnych pustostanów na rynku wynajmu mocno nam wzrosła. W zeszłym roku w tym okresie było to ok. 6 proc. wszystkich mieszkań na rynku. Teraz jest to nawet 10 proc. - mówi analityk.
Jak zaznacza, uczelnie rzeczywiście jeszcze nie do końca zadeklarowały, jak będzie wyglądała nauka. Trzeba jednak mieć nadzieję, że wszystko wróci do normy. - Za miesiąc czy dwa najprawdopodobniej wszystko się uspokoi. Myślę jednak, że nie wszystkim uda się teraz znaleźć najemców. Szacuje się, że na rynku jest ok.1,2 mln mieszkań na wynajem. 10 proc. z tego daje pokaźną liczbę 120 tys. pustostanów. Zatem ta liczba jest naprawdę znacząca - mówi Bartosz Turek.
To oczywiście wpływa na ceny, które od kilku miesięcy spadają. W ocenie Bartosza Turka nawet o 10 proc. w przypadku małych mieszkań czy pokoi do wynajęcia.
- Dramatu na dużą skalę nie ma. Jednak oczywiście może to oznaczać indywidualne problemy, jeżeli wpływ z wynajmu ma pokrywać koszty kredytu czy wynajmu większego mieszkania - dodaje analityk.
Koniec pracy zdalnej?
Sytuację na rynku podobnie postrzega Hieronim Krysta, dyrektor zarządzania najmem w MZURI, firmie oferującej kompleksową opiekę nad mieszkaniem pod wynajem.
- Sytuacja jest bardziej alarmująca niż zwykle o tej porze roku. W 2019 r. mieliśmy ok. 5 proc. pustostanów. Teraz jest to około 10-11 proc. Przyczynił się do tego koronawirus, ale też i pojawiło się więcej mieszkań na rynku - mówi Krysta.
Ekspert spodziewa się, że na poprawę sytuacji trzeba będzie poczekać do sierpnia, a nawet września.
- Studenci zwykle wracali w połowie lipca. Teraz jest to przesunięte w czasie. Wiele firm też nadal pracuje zdalnie i ludzie spoza dużych miast wrócili w swoje rodzinne strony. Na szczęście duże firmy deklarują, że praca zdalna, przynajmniej w jakiejś części, skończy się we wrześniu lub październiku - dodaje Krysta.
W jego ocenie nie jest to dobry moment na desperackie poszukiwanie najemcy - nie ma sensu obniżać wymagań formalnych, jak odpowiednia umowa czy wysokość kaucji.
- Jeden miesiąc przestoju dłużej będzie mniejszym problemem niż wynajęcie mieszkania nierzetelnemu najemcy. Zdecydowanie odradzam szukania na silę i za wszelką cenę - mówi Hieronim Krysta.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie