Aby kupić lewe zaświadczenie, nie potrzeba wcale przenikać do darknetu. Wystarczy przeszukać popularne portale z ogłoszeniami. Ja znalazłem łącznie trzy oferty: w pierwszej sprzedawca oferował zaświadczenie lub test z wynikiem negatywnym, w drugim poinformowano o możliwości załatwienia szczepienia poza kolejnością. Z kolei trzecia oferta dotyczyła sprzedaży zaświadczenia o tym, że już zostaliśmy zaszczepieni. Wysłałem zapytania do wszystkich. Z trzeciego adresu dostałem automatyczną odpowiedź.
"Oferujemy Państwu negatywny lub pozytywny wynik testu na COVID-19, a także zaświadczenia o wykonaniu szczepień przeciw COVID-19. Koszt wykonania testu PCR to 150zł/osoba. Koszt wykonania kompletnego zaświadczenia o szczepieniu przeciw COVID-19 obejmujące obie dawki to 200zł/osoba" – czytam w wysłanej do mnie korespondencji.
Następnie poinstruowano mnie, że aby otrzymać zaświadczenie muszę przesłać swoje dane, które następnie zostaną umieszczone na dokumencie: imię i nazwisko, PESEL, daty i godziny szczepień obu dawek (z uwzględnieniem 21-dniowej przerwy pomiędzy dawkami), a także wskazać nazwę producenta szczepionki (Pfizer lub Moderna).
Na potrzeby materiału stworzyłem alter ego. Stałem się Michałem G., rocznik '77, zaszczepionym lekiem od Pfizera, najpierw 16 stycznia, a następnie (wybiegając nieco w przyszłość) 5 marca tego roku. Po trzech godzinach od wysłania dostałem wiadomość zwrotną, że zaświadczenie jest już gotowe.
Przyszedł czas na rozliczenie. Sprzedający poprosił, abym dokonał transakcji przy pomocy bitcoinów na wskazany przez niego adres. Do przelania równowartości 200 zł użyłem jednego ze znanych kantorów, który umożliwia wymianę polskich złotych na kryptowaluty. Nazajutrz płatność została zaksięgowana, a na moją skrzynkę mailową trafił dokument. Fizyczny egzemplarz miał zostać wysłany tego samego dnia do paczkomatu. Do momentu publikacji artykułu jeszcze nie otrzymałem go.
Pierwsze wrażenie? Mam przed sobą bardzo profesjonalnie wyglądający dokument: jest pieczątka laboratorium, w którym się rzekomo szczepiliśmy, do tego pieczątka, nazwisko, podpis, a nawet numer telefonu lekarza, który wystawił zaświadczenie. Są też dane dwójki różnych diagnostów laboratoryjnych, którzy przeprowadzili zabieg, a także numery serii szczepionek. Co ciekawe, okazało się, że wspomniane laboratorium faktycznie istnieje.
- U nas nie ma takiej możliwości, aby zaszczepić się przeciwko koronawirusowi. Jesteśmy placówką, która przeprowadza testy genetyczne. Natomiast odnośnie tego, że w internecie można kupić takie sfałszowane dokumenty, to my już wcześniej natrafialiśmy na ogłoszenia z podrabianymi wynikami badań, które rzekomo zostały wykonane właśnie u nas – słyszę od pracownicy placówki.
Okazało się też, że lekarz, którego dane są na dokumencie, faktycznie prowadzi praktykę. Jest kardiochirurgiem i przyjmuje pacjentów w Krakowie. O sprawie, jak przyznał, niestety słyszał.
- Co ja mam panu powiedzieć? Dotarło do mnie, że ktoś wykorzystuje moje dane w celu wydawania sfałszowanych dokumentów. Zgłosiłem sprawę na policję. Jest mi przykro, że coś takiego ma miejsce. Mam nadzieję, że ktoś, kto się tego dopuścił, zostanie zatrzymany – wyjaśniał medyk.
Pytanie, czemu ktoś dopuszcza się fałszerstwa, jest retoryczne. Chodzi o szybki i łatwy zarobek. Ciekawsze jest to, czemu ktoś chciałby zapłacić za taki lewy dokument? Może chodzić o chęć przedostania się do innego kraju. Wiele państw wymaga bowiem udokumentowania, że jesteśmy zdrowi. Teraz jest to możliwe np. na podstawie zaświadczenia, które lekarz wypisuje przy przeprowadzonym teście. Ale osoba, która np. musi szybko odbyć podróż służbową, a jednocześnie ma wątpliwości, czy na pewno jest zdrowa, może chcieć wybrać taką, co warte podkreślenia, nieodpowiedzialną drogę na skróty.
Oszustwo może jednak łatwo wyjść na jaw. Istnieje bowiem centralna baza wymazów pacjentów, czyli rejestrcovid.mz.gov.pl, które zbiera wszystkie dane o osobach, które miały styczność z COVID-19: kiedy chorowały, kiedy przeprowadziły test, czy były szczepione. Wgląd do tej mają lekarze, sanepid i policja. W przypadku mundurowych problem polega na tym, że – jak przekazano nam na infolinii Krajowego Rejestru Pacjentów – muszą oni wystąpić mailowo o nadanie uprawnień o wgląd do bazy. Oznacza to też, że przedstawiciele innych służb, np. wykonujących czynności na lotnisku nie będą mogli zweryfikować, czy pacjent, który wyciąga zaświadczenie, faktycznie jest zdrowy lub zaszczepiony.
Tym, co powinno jednak wzbudzić wątpliwość może być np. miejsce wykonania szczepienia. Listę takich miejsc precyzuje rozporządzenie. Znajdują się na niej szpitale węzłowe lub przychodnie. Nie zaszczepimy się w pierwszym lepszym laboratorium, którego główną działalnością są np. testy DNA.
Kolejna rzecz to data szczepienia. Rejestracja ruszyła 15 styczna. Nie mogłem więc już następnego dnia otrzymać leku. Nie kwalifikowałem się do grupy. Wykluczał mnie z tego mój, skądinąd, zmyślony wiek. Do tego wystarczy choć trochę śledzić wydarzenia na świecie, aby wiedzieć, że są problemy z dostawami leku od koncernów farmaceutycznych.
I wreszcie, wystawienie zaświadczenia, które zawiera nieprawdę, jest fałszowaniem dokumentacji medycznej. To poważne przestępstwo ścigane na podstawie Kodeksu karnego, za które grozi grzywna lub kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Jeśli sprawca dopuścił się tego czynu, aby się wzbogacić, kara rośnie nawet do 8 lat.