12 361 zakażeń - to ostatnie dane Ministerstwa Zdrowia na temat sytuacji epidemicznej w Polsce. Tylko w grudniu służby sanitarne potwierdziły 236 tys. infekcji. To mniej więcej tyle, ile od marca do końca października. Jednocześnie każdego dnia umiera kilkaset osób. Ostatnia doba to 472 ofiary wirusa i chorób współistniejących.
Jak wynika z analizy money.pl, tygodniowa liczba zgonów w całym kraju konsekwentnie spada. Urzędy stanu cywilnego wciąż wydają o wiele więcej aktów zgonu niż w ubiegłych latach, jednak - szczyt fali śmierci oddala się.
Warto być świadomym, że epidemia koronawirusa zabija o wiele więcej Polaków, niż nam się wydaje. I pośrednio (np. przez skupioną na jednym temacie służbę zdrowia, trudniejszy dostęp do lekarzy lub po prostu strach przed medykami), i bezpośrednio (przez wirusa i chorobę, którą wywołuje).
Co tydzień pokazujemy dane dotyczące wydanej liczby aktów zgonu. Od 14 do 20 grudnia tego roku urzędy wydały ponad 10 tys. aktów zgonu. Zwykle o tej porze roku było to nie więcej niż 8 tys. (to średnia z ostatniej dekady dla dokładnie tego tygodnia w tym roku). W szczytowym, 45. tygodniu tego roku, było to ponad 16 tys. wydanych aktów zgonu. I było to dwa razy więcej niż zwykle o tej porze roku.
Jak wynika z analiz money.pl, od stycznia do 20 grudnia umarło w Polsce o niemal 57,6 tys. osób więcej niż w tym samym okresie 2019 roku.
Co ważne, nadmiarowa liczba zgonów (nadmiarowa w stosunku do średniej z ostatnich lat), nie pokrywa się wcale z oficjalnymi ofiarami COVID-19 i chorób współistniejących. I nie powinno to dziwić. Część z tych zmarłych nie miała wykonanego testu, więc w danych tej informacji nie będzie. Część nie miała wirusa, ale zmarła np. ze względu na problem z dostępem do lekarza lub konsekwentne zaniedbanie własnej choroby. Powodów może być wiele.
Jednak sytuacja epidemiczna nie tylko w Polsce wciąż jest niepokojąca.
W ciągu ostatniego tygodnia w Niemczech służby sanitarne wykryły 176 tys. infekcji. W tym samym czasie z powodu COVID-19 i chorób współistniejących zmarło ponad 4,4 tys. osób. W sumie nasi zachodni sąsiedzi mają już 1,5 mln potwierdzonych przypadków. Liczba ofiar przekracza już 28 tys.
W środę Instytut Roberta Kocha - czyli główny ośrodek informujący i doradzający w zakresie koronawirusa w Niemczech - poinformował o rekordzie zgonów. To 952 ofiary w ciągu 24 godzin.
Ze strony niektórych niemieckich naukowców słychać z kolei prosty przekaz: trzecia fala wirusa będzie w Niemczech po świętach Bożego Narodzenia. Taką opinię na łamach dziennika "Bild" wygłosił m.in. prof. Thomas Iftner ze Szpitala Uniwersyteckiego w Tybindze (z okolic Stuttgartu, to jeden z największych ośrodków tego typu w kraju).
Jak informuje niemiecki serwis informacyjny "Deutsche Welle", w związku z ciągle rosnącą liczbą zgonów, w niektórych regionach Saksonii urzędy będą pracować również w dni świąteczne. Zdecydowały się na to władze Zittau (czyli Żytawy). Dlaczego? Miejscowe krematoria nie mają miejsca na przechowywanie zwłok. Dlatego proces wydawania aktu zgonu musi być przyśpieszony.
- Doszliśmy do granic naszych możliwości i prosimy wszystkich o wyrozumiałość - mówi w rozmowie z "DW" burmistrz miasta Thomas Zenker.
Tygodniowy wskaźnik zakażeń na każdy milion mieszkańców w Niemczech wynosi w tej chwili 2112. Dla przykładu w Polsce w tym samym czasie były to 1763 zakażenia na każdy milion obywateli.
Czytaj także: Podatek razy dwa. Oto reforma PiS w praktyce
Jak jednak wynika z analizy money.pl ani Polska, ani Niemcy nie są w tym momencie w czołówce europejskich krajów pod względem wykrytych infekcji. W tej chwili najwyższe wskaźniki są w Szwecji, Danii, Holandii, Czechach i Wielkiej Brytanii.
Najwyższy wskaźnik infekcji ma z kolei Litwa - to blisko 7 tys. przypadków na każdy milion mieszkańców. W ciągu tygodnia było to 66 tys. zakażeń (średnio po 9,5 tys. dziennie). A warto pamiętać, że Litwa ma 2,7 mln obywateli. Gdyby w Polsce sytuacja epidemiczna była tak sama, to mielibyśmy dziennie po 39 tys. zakażeń (blisko 273 w tydzień).
Dania, Szwecja i Holandia mają wskaźniki infekcji na poziomie 4 tys. na każdy milion mieszkańców. I znów, gdyby w Polsce takie występowały, to każdy dzień przynosiłby około 25 tys. potwierdzonych zakażeń. Na tym tle wyróżniają się takie kraje jak Norwegia, Finlandia i Irlandia. W żadnym z tych krajów liczba infekcji nie przekracza 1 tys. na milion mieszkańców - i to w ujęciu tygodniowym.
I tak Norwegowie w ciągu ostatnich 7 dni potwierdzili 3 tys. infekcji. W tym samym czasie z powodu COVID-19 i chorób współistniejących zmarło 12 osób. W Finlandii było to 2,3 tys. infekcji i 45 zgonów.
Porównywalne do Polski wskaźniki zakażeń mają w tej chwili Włosi i Hiszpanie. We Włoszech jest to 1,7 tys. zakażeń na każdy milion mieszkańców, w Hiszpanii to 1,4 tys. Włosi w ciągu ostatnich siedmiu dni poinformowali o 108 tys. zakażeń i 4,2 tys. ofiar. Hiszpanie z kolei wykazali 67 tys. zakażeń i 1,2 tys. ofiar.
Czytaj także: Zasiłek opiekuńczy po świętach. Rząd ujawnia plany
Wyraźnie gorsza jest za to sytuacja w Wielkiej Brytanii. Ostatni tydzień to 204 tys. potwierdzonych zakażeń i 3,2 tys. ofiar. Ostatnie trzy dni na Wyspach przyniosły ponad 30 tys. zakażeń każdy.
W przypadku Wielkiej Brytanii można już mówić wprost o trzeciej fali zakażeń. Pierwsza przypadła na okres od marca do maja, druga od sierpnia do połowy listopada. Spadki odnotowanej liczby zakażeń trwały jednak tylko kilka tygodni.