Jak tłumaczą autorzy listu, do którego dotarła Polska Agencja Prasowa, pomoc rządu jest potrzeba, aby uratować tysiące miejsc pracy w legalnej części branży bukmacherskiej. Jak wskazano, w ok. 1,5 tys. zakładów w całej Polsce pracuje obecnie ok. 5 tys. osób. Doliczyć do tego jeszcze należy pracowników biurowych.
"Branża mierzy się ze stratami ze względu na bezprecedensową sytuację związaną z odwołaniem zdecydowanej większości wydarzeń sportowych w Polsce, Europie oraz innych krajach na całym świecie. Szacuje się, że aktualny spadek liczby zawieranych zakładów wynosi ok. 60 proc. i w najbliższym czasie będzie się dalej powiększał" - napisało w czwartkowym oświadczeniu SPiPFB, cytowane przez PAP.
Część firm bukmacherskich już 14 marca zdecydowała się na czasowe zawieszenie działalności wszystkich placówek na terenie całego kraju.
"Większość podmiotów nie generuje obecnie zysku oraz nie ma możliwości odrobienia poniesionych strat. W konsekwencji wymusza to konieczność redukcji kosztów stałych - w tym m.in. zwolnienia grupowe - oraz uzasadnione wysokie ryzyko upadłości dużej części z tych podmiotów" - tłumaczą autorzy oświadczenia.
Wskazują także, jak ich ewentualne bankructwo wpłynie na fiskusa. "Szacuje się, że cały licencjonowany sektor generuje rocznie ok. 7 mld złotych obrotów i przekazuje do Skarbu Państwa co najmniej 820 mln złotych rocznie w formie samego tylko podatku od gier" - napisano.
O co postulują licencjonowani bukmacherzy? Przede wszystkim o rozważenie obniżenia podatku od gier z 12 na 10 proc. na okres obowiązywania pandemii koronawirusa w Polsce. Nie krócej jednak, niż od marca do sierpnia 2020 rok. Chcieliby także przesunięcia terminu płatności podatku od gier na wrzesień 2020 roku.
Tłumaczą to faktem, że obecna sytuacja branży jest trudna. Może ona doprowadzić do wzrostu bezrobocia oraz upadłości wielu podmiotów.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl