Potwierdził się pierwszy przypadek koronowirusa w Polsce. Zarażony pacjent jest hospitalizowany w Zielonej Górze, czuje się dobrze.
Spółka Stelmet, jeden z największych pracodawców w Zielonej Górze, poinformował money.pl, że póki co firma działa bez zakłóceń.
- Praca w zakładach Stelmet przebiega normalnie, przy zachowaniu zaleceń GIS - poinformował nas Stelmet, który produkuje drewnianą architekturę ogrodową i sprzedaje ją w ponad 25 krajach, w tym w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji.
Sytuacja w Polsce nie jest porównywalna do krajów, w których rozprzestrzeniające się ogniska Covid-19 doprowadziły do wstrzymania pracy fabryk czy oddelegowania pracowników do pracy zdalnej. Mimo to również my odczujemy skutki kryzysu.
Fabryki nerwowo patrzą na przestoje w Chinach
- Polski rynek jeszcze tak silnie nie odczuł zachwiania produkcji w Chinach, ale sygnały o możliwych problemach już się pojawiają – mówi money.pl Michał Kanownik, prezes ZIPSEE Cyfrowa Polska. - Chińscy producenci mają przestoje, a to się przełoży na firmy sprowadzające towary z Chin.
Jak podkreśla prezes Kanownik, nasze firmy już nerwowo spoglądają na sytuację w Chinach. - Kilka fabryk chińskich wdrożyło co prawda produkcję, ale wciąż problemy dotyczą braków kadrowych. Pracownicy nie wracają do pracy, przedłużają zwolnienia i urlopy, a zakłady nie wyrabiają się z produkcją - wyjaśnia.
To powoduje, że na rynek europejski trafia mniej produktów, a ceny rosną. - To przede wszystkim komputery, smartfony, samochody, Wuhan bowiem to zaplecze produkcji komponentów samochodowych - w tych obszarach na dziś ryzyko zakłócenia łańcucha dostaw jest największe – podkreśla prezes ZIPSEE.
Wzrost cen elektroniki użytkowej
W Chinach i Korei, krajach doświadczonych skutkami rozprzestrzeniania się koronowirusa, produkowane jest gross elektroniki. Sytuacja kryzysowa spowodowała, że część z firm wstrzymało produkcję.
- Dostajemy sygnały od naszych dostawców, że w najbliższym czasie na pewno pojawią się problemy z dostępnością towarów. Bardzo prawdopodobne, że będzie się to wiązało ze wzrostem cen elektroniki użytkowej. Sytuacja dotknie w pierwszej kolejności komponentów komputerowych. Nie mam wątpliwości, że ten problem, prędzej czy później, dotknie globalnie całą branżę – przyznaje w rozmowie z money.pl Kamil Szwarbuła, rzecznik prasowy x-kom.
Jak dodał, sam x-kom jest w tej komfortowej sytuacji, że zareagował wcześniej. - Nasze zamówienia złożyliśmy jeszcze przed chińskim Nowym Rokiem i w większości przypadków sprzęt płynie już do Polski. Jesteśmy zatem zabezpieczeni na kilka miesięcy. Sytuacja jednak zmienia się bardzo dynamicznie - podkreślił.
Kluczowe będą najbliższe tygodnie
Z nieoficjalnych informacji money.pl wynika, że skutki odczuwa również polska branża odzieżowa. Duża część ubrań szyta jest właśnie w Chinach. Na razie firmy opróżniają magazyny, aby uzupełnić półki sklepowe, ale jeśli kryzys będzie trwał, na własne oczy możemy zauważyć braki.
- Chociaż obecna sytuacja z pewnością wymaga od wielu firm współpracujących z azjatyckimi dostawcami elastycznego podejścia do procesów logistycznych, nasza spółka nie przewiduje ryzyka opóźnień w dostawach z Chin - poinformowało LPP. - Aktualnie w naszych magazynach znajduje się już większość kolekcji, której produkcja była zlecona u naszych dostawców w Chinach, a która jeszcze nawet nie pojawiła się w ofercie. Kolejna partia kolekcji wysłana przez naszych partnerów zmierza już drogą morską w kierunku Europy - zapewnia właściciel marek Reserved, House, Cropp, Mohito i Sinsay.
- Jednocześnie w toku rozmów z naszymi partnerami z Chin otrzymaliśmy zapewnienie, że w przypadku ewentualnego braku możliwości realizacji zamówień w ich kraju produkcja zostanie przeniesiona do ich oddziałów zagranicznych - podkreśla LPP.
Problem może być również ze sprowadzanymi z Chin zabawkami, ale także komponentami do telewizorów, aparatów czy sprzętu AGD. Część firm, z którymi się kontaktowaliśmy, oficjalnie nie chciała zabierać głosu, zasłaniając się tajemnicą handlową lub podkreślając dynamikę zdarzeń.
- Sytuacja stale się zmienia, a na ten moment nasi partnerzy w Chinach wznawiają produkcję. Problem jednak wciąż jest. Firmy muszą odkorkować proces, w magazynach nie mają miejsc. Skutek jest taki, że rosną koszty frachtu. Ceny transportu leczniczego już wzrosły o 80 proc. – mówi Patryk Pawlik, spedytor BBA Transport System.
Jak zauważa, problem dopiero się pojawia. - Kiedy kryzys się zaczynał, nasze firmy czerpały z zaplecza magazynowego. Teraz zapasy się kończą, a fabryki albo wciąż stoją, albo nie są w stanie odbudować tempa dostaw. Najbliższe tygodnie będą więc kluczowe i pokażą faktyczny stan rzeczy - prognozuje.
Ekspert BBA Transport System wyjaśnia, że kojarzymy Chiny jako producenta gotowych towarów, podczas gdy większość transportu do Europy to komponenty sprowadzane z Chin. Trudno więc nawet ocenić, na jak wiele produktów finalnych będą miały wpływ problemy z dostawami podzespołów czy komponentów.
- Z pewnością kłopoty mogą objąć motoryzację, elektronikę i branżę odzieżową. Wciąż problematyczna jest kwestia produkcji środków higienicznych i masek, które powstawały głównie w Chinach. Tamtejszy rząd już rozważa zakaz eksportu, co będzie oznaczać bardzo poważne kłopoty dla szpitali w Europie - zaznacza Patryk Pawlik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl