Według obecnie obowiązujących zasad sędzia zasiadający w Krajowej Radzie Sądownictwa otrzymuje dietę za udział w posiedzeniach oraz wynagrodzenie w sądzie, w którym - przynajmniej teoretycznie - orzeka. Daje to zazwyczaj kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Po zakończeniu kadencji członek organu powinien wrócić do swojego macierzystego sądu i tam dalej pracować.
Te zasady jednak nie podobają się części członków KRS. Na ostatnim posiedzeniu zgłoszono propozycję, by członkowie rady otrzymywali comiesięczny ryczałt w wysokości pięciokrotności średniego wynagrodzenia. Po zakończeniu kadencji zaś możliwe byłoby przejście w stan spoczynku na zasadach analogicznych do sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Dotyczyć to miałoby sędziów już obecnej kadencji, czyli autorzy propozycji mogliby za rok udać się na - zasłużoną ich zdaniem - "emeryturę".
Rafał Puchalski, sędzia KRS prezentujący stanowisko zespołu, który je opracował, wskazywał, że na niezawisłość sędziowską wpływ ma m.in. "niezależność od nadmiernych trosk materialnych". Stąd potrzeba zmiany zasad wynagradzania.
"Zdają sobie sprawę, że się skompromitowali"
Sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", uważa jednak, że nie ma żadnego powodu, aby sędziowie po zakończeniu kadencji przechodzili w stan spoczynku.
- Uważam, że ten pomysł to efekt tego, że osoby zasiadające w neoKRS doskonale zdają sobie sprawę, iż się całkowicie skompromitowały. I najzwyczajniej w świecie wstydzą się swoim kolegom z sądu spojrzeć w oczy - twierdzi Przymusiński.
Zwraca przy tym uwagę, że sędziowie z neoKRS w zasadzie w ogóle nie orzekają. Dlatego - w ocenie rzecznika "Iustitii" - pomysł przejścia w stan spoczynku to także obawa o to, czy - po kilku latach "wakacji" - byliby w stanie zajmować się standardową sędziowską pracą.
Krzysztof Kwiatkowski, senator niezależny, członek KRS, propozycję grupy sędziów ocenia jako kuriozalną. Przypomina, że mówimy często o młodych osobach, które przez dziesięciolecia jeszcze mogą orzekać w sądach.
- A przecież wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że czas wydawania wyroków się wydłuża z roku na rok, obywatele latami czekają na wyrok - zaznacza Kwiatkowski.
W rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że ma wrażenie, iż propozycja nie ma nic wspólnego z dobrem wymiaru sprawiedliwości, o który członkowie rady powinni dbać. Chodzi wyłącznie o własne interesy.
- Twierdzenie o potrzebie uwolnienia się od trosk materialnych jest zasmucające. Bardzo bym chciał, żeby wszyscy Polacy mogli się od tychże trosk uwolnić. Niestety większość nie ma możliwości przejść na emeryturę po 4 latach społecznej pracy z wynagrodzeniem ok. 27 tys. zł miesięcznie - podkreśla Krzysztof Kwiatkowski.
Podejmą kolejną próbę
Propozycja określenia korzystniejszych zasad wynagradzania członków KRS upadła jednym głosem. Jednocześnie nie wszyscy wzięli udział w głosowaniu. Z informacji WP wynika, że niebawem zostanie podjęta kolejna próba.
Jeden z sędziów popierających zgłoszoną propozycję mówi nam, że nie powinno to nikogo dziwić ani bulwersować. Bo - jak słyszymy - "obecna sytuacja polityczna spowodowała, że sędziom pracującym w radzie może być ciężko po zakończeniu kadencji".
Sprawa wynagrodzeń członków KRS budzi emocje od co najmniej kilku miesięcy. W grudniu 2020 r. "Dziennik Gazeta Prawna" ujawnił, że niektórzy znaleźli sposób na dorobienie.
Przez wiele lat zasadą było, że posiedzenia komisji problemowych odbywały się w tych samych dniach, co posiedzenia plenarne. Część członków rady zaczęła jednak spotykać się - zdalnie - w innych dniach. W efekcie spędzenie kilkunastu minut na zdalnym posiedzeniu komisji problemowej było dodatkowe wyceniane, gdyż należała się dieta za cały dzień pracy.
Rekordziści dorobili się w ten sposób po kilkanaście tysięcy złotych, zaś na wypłatę dodatkowych diet w ciągu pięciu miesięcy poszło ponad 120 tys. zł.
- Ale to był mały skok na kasę. Ten obecny jest skokiem dużym - konkluduje sędzia Bartłomiej Przymusiński.