Rząd we wtorek zajmie się projektem ustawy ws. ratyfikacji decyzji Rady Europejskiej z 14 grudnia 2020 r. dotyczącej systemu zasobów własnych Unii Europejskiej. W Zjednoczonej Prawicy nie ma jednak w tej kwestii zgody. Solidarna Polska konsekwentnie zapowiada głosowanie przeciw, wobec czego premier Mateusz Morawiecki musi szukać poparcia wśród opozycji. We wtorek spotka się w tej sprawie z Lewicą.
Konrad Piasecki zapytał w TVN24 Waldemara Budę, ministra funduszy europejskich, dlaczego dopiero w ostatniej chwili postanowił budować sojusz z Lewicą i dlaczego zupełnie odrzucał współpracę z Koalicją Obywatelską w tej materii.
- Trzeba odróżnić Lewicę od KO. Lewica przedstawiła konkretne uwagi do Krajowego Programu Odbudowy. Zaprosiliśmy Borysa Budkę do rozmów i nie zareagował – powiedział Buda.
Na uwagę prowadzącego, że to nieprawda, bo 18 marca KO przedstawiła swoje propozycje, minister odparł, że były one "nie do zrealizowania" i miały charakter polityczny. Przekonywał, że KO postawiła warunki tylko po to, by następnie mieć pretekst, by odmówić poparcia w sytuacji, gdy jej uwagi zostaną jednak odrzucone.
- KO i tak będzie musiała zagłosować za KPO, bo ich wyborcy nie zaakceptują innej sytuacji. W każdej sytuacji będą przegrani. Dziwi mnie ich upór i radykalne nastawienie – mówił dalej Buda.
Ostatnie słowa wywołały zdziwienie u prowadzącego, który zapytał, gdzie jest radykalizm w oczekiwaniu, by 40 proc. środków było dystrybuowane przez samorządy. Buda odparł, że Lewica proponuje, by było to 30 proc. i dał do zrozumienia, że takie "obniżenie wymagań" PiS jest już w stanie zaakceptować.
Piasecki zwrócił uwagę, że KO nie chce głosować przeciwko KPO jako takiemu (w przeciwieństwie do Solidarnej Polski), lecz jej zastrzeżenia budzi sposób wydawania pieniędzy. "To gigantyczne pieniądze, które można roztrwonić lub wydać zgodnie z kluczem partyjnym – lub wydać je dobrze" – powiedział Piasecki. Nawiązał do funduszu inwestycji lokalnych, w ramach którego pieniądze otrzymali przede wszystkim samorządowcy związani z PiS. Buda zapewnił, że o nieprawidłowościach nie ma mowy.
- Jakby miał 15 minut, to był to wyjaśnił. To środki krajowe, które są wydawane w inny sposób. A przy środkach unijnych, gdzie jest kontrola OLAF (Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych – red.) i KE, nikt sobie nie pozwoli na nietransparentne wydatkowanie środków – powiedział.
Dodał, że premier zgodził się, by w ramach kontroli włączyć do komitetu monitorującego samorządowców, NGO-sy, przedsiębiorców oraz, co nie jest jeszcze przesądzone, związki zawodowe.
Czym jest Krajowy Fundusz Odbudowy
Krajowy Plan Odbudowy to wsparty środkami z Europejskiego Funduszu Odbudowy plan odbudowy gospodarki po kryzysie wywołanym przez COVID-19. Każde państwo członkowskie musi przygotować taki dokument i łożyć Komisji Europejskiej do 30 kwietnia.
W 2020 r. przywódcy państw członkowskich na unijnych szczytach w Brukseli wynegocjowali kształt unijnego budżetu na lata 2021-2027 oraz zupełnie nowego instrumentu finansowego UE, Funduszu Odbudowy. Fundusz ma być reakcją na kryzys gospodarczy wywołany przez pandemię COVID-19. Jego wielkość, 750 mld euro, została ustalona w trakcie żmudnych negocjacji przywódców państw członkowskich. Kością niezgody był stosunek grantów i pożyczek w ramach funduszu. Ostatecznie zdecydowano, że 390 mld z 750 mld euro, to bezzwrotne granty, a reszta to pożyczki.