Tak skomplikowaną inwestycję, jaką ma być Centralny Port Komunikacyjny, paradoksalnie można zobrazować prostym memem - na temat robienia czegoś szybko, dobrze i tanio. Tak się nie da. Tymczasem PiS ciągle mamił nas, że Centralny Port Komunikacyjny powstanie na czas i w założonym budżecie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapowiadany przez Koalicję Obywatelską audyt nie powinien dziś ogniskować się na tym, czy budować Centralny Port Komunikacyjny, czy nie. Tylko na tym, jak zrobić to z głową. PiS z sensownego pomysłu zrobił karykaturę, ale nowa władza nie powinna wylewać dziecka z kąpielą.
Szczęśliwie, w expose Donald Tusk złagodził już swoją retorykę na temat lotniska w Baranowie. Powiedział, że "przyszłość CPK rozstrzygnie się w sposób transparentny". Tak, aby był to "projekt, który będzie służył w sposób racjonalny Polsce, Polkom i Polakom".
Bo Centralnego Portu Komunikacyjnego i nowych linii kolejowych nie powinniśmy budować dlatego, że "Polska na nie zasługuje", ale dlatego, że są potrzebne. I - w przypadku linii szybkiej kolei - tam, gdzie są potrzebne. Trzeba spuścić powietrze z propagandowego balonu CPK. I zapomnieć o tym, co mówił Jarosław Kaczyński, że CPK jest po to, aby z Polski latać bezpośrednio do Australii. Nie o to chodzi w tym projekcie.
Fundament I. Harmonogram
Od jednego z menedżerów branży lotniczej, takiego, o którym można powiedzieć, że jest "osobą znającą kulisy sprawy", usłyszałem, że dziś dalsza dyskusja o przyszłości CPK nie ma sensu, dopóki nie poznamy prawdziwego harmonogramu przedsięwzięcia.
PiS podjął decyzję polityczną o budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego w 2017 r. Wyznaczył deadline: 10 lat. Wydarzyła się pandemia COVID-19, wybuchła wojna w Ukrainie, otarliśmy się o recesję i kolejny kryzys finansowy, ale termin zakończenia budowy ani drgnął.
No, w zasadzie drgnął, ale tylko lekko. Bo od jakiegoś czasu Marcin Horała przekonywał, że 2027 r. wyznaczał datę końca budowy nowego lotniska, a pierwsze samoloty mogą z niego odlecieć wiosną 2028 r. Ale budowa zakończy się w 2027 r. Podobno już się nawet rozpoczęła, dlatego nie było potrzeby wbijania "pierwszej łopaty". Nic nie szkodzi, że spółka wciąż nie ma pozwolenia na budowę.
Nawet najnowsza prognoza IATA ze scenariusza strategicznego CPK jako jedno z założeń przyjęła, że nowy port lotniczy zostanie otwarty w połowie 2028 r. Ale o tym za chwilę. Maciej Lasek, nowy pełnomocnik ds. CPK, powiedział, że nie wierzy w 2028 r. Ocenił, że bliższe są daty "2032, a może 2035 r."
Tymczasem PiS kurczowo trzymał się końca budowy w 2027 r., cały czas przekonując, że to harmonogram "ambitny, lecz realny". Horała powtarzał, że praktycznie nikomu się nie udawało budować tak szybko, ale nam się uda. Jak mantrę powtarzano też, że koszt budowy lotniska wraz z węzłem kolejowo-drogowym zamknie się w granicach 35 mld zł. O tym, że całkowity koszt CPK wraz z liniami kolejowymi będzie kilkukrotnie większy, mówiono już jakby ciszej.
- Nierealne harmonogramy to kolejne ryzyko eskalacji kosztów, bo to wszystko jest wyceniane przez rynek - mówił money.pl Piotr Malepszak, były prezes spółki celowej CPK, ekspert ds. infrastruktury transportu.
Wróćmy do wspomnianego wcześniej mema. Wiadomo, że jeśli coś ma być zrobione szybko i dobrze, to z pewnością tanio nie będzie. A jeśli szybko i tanio, to zapomnijmy o "dobrze".
Fundament II. Kult wielkości
Drugi fundament Centralnego Portu Komunikacyjnego to prognozy, które w liczbach uzasadniają sens całego przedsięwzięcia, a także wytyczają jego rozmiary. Główną z nich, którą PiS wymachiwał jak chorągwią na polu bitwy o CPK, była prognoza IATA. Pod tymi czterema literami kryje się Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych, reprezentujące interesy ponad 320 linii lotniczych z całego świata.
Gwoli ścisłości, autorem prognozy jest IATA Consulting, czyli komercyjna odnoga analityczno-biznesowej działalności zrzeszenia. Zamówił ją Centralny Port Komunikacyjny, opłaciły Polskie Porty Lotnicze. Wybrane liczby z tej prognozy zaprezentowano w lutym 2022 r. Niedawno już sama IATA mówiła, że opracowano ją dla klienta, czyli CPK, kilka lat temu i straciła aktualność.
Prognoza z przełomu lat 2021-2022 uwzględniała już wpływ pandemii COVID-19, ale nie uwzględniała wojny w Ukrainie. Z pandemii światowe lotnictwo podniosło się szybciej niż przewidywano. Ale skutki wojny w Ukrainie dla działalności linii lotniczych z Polski będą odczuwalne jeszcze długo. Jak długo? Nie wiadomo.
CPK zapewniło w odpowiedzi, że "od 2021 r. nie bazuje na jednej prognozie ruchu lotniczego IATA", a wybrane dane z tej nowej prognozy opublikował we wtorek 19 grudnia. Co z nich wynika? CPK kolejny raz się kurczy. W 2030 r. Centralny Port Komunikacyjny obsłuży o 2 mln pasażerów mniej, dekadę i dwie dekady później o 5 mln pasażerów mniej, czyli odpowiednio 28, 40 i 60 mln podróżnych rocznie. Oddalamy się od zapowiedzi 100 mln pasażerów rocznie w Baranowie.
CPK znów się kurczy. Najnowsze prognozy IATA
Już nawet sam inwestor, czyli konsorcjum Vinci Airports i AFM, negocjuje, aby CPK na początku zbudować niewiele większe niż Lotnisko Chopina. Czyli nie na 45 mln pasażerów rocznie, a tak na 34 mln podróżnych. Przeciwnicy pytają, to jaki jest sens, skoro tyle byłyby w stanie obsłużyć Okęcie i Modlin razem wzięte.
Jednak "kurczenie się" CPK nie przekreśla projektu, a wreszcie go "urealnia" i sprowadza na ziemię. Między bajki trzeba włożyć narrację o światowej lidze, jednym z "naj" lotnisk na Ziemi. Potrzebny jest po prostu nowoczesny hub dla LOT-u, bardzo dobrze skomunikowany z Warszawą i Łodzią, a także najważniejsze, planowane już w przeszłości nowe linie kolejowe.
Największym atutem CPK ma być rezerwa terenu zabezpieczonego wokół, by wraz ze wzrostem ruchu w kolejnych dekadach, było można je szybko i modułowo rozbudowywać, zamiast znów szukać kolejnej lokalizacji na kolejne, jeszcze większe lotnisko.
Takiego "komfortu" i zabezpieczenia nie ma żadne z lotnisk, które zbudowano w II połowie XX wieku, zanim wykresy rozwoju ruchu lotniczego wystrzeliły, a samolot stał się środkiem transportu dostępnym dla mas.
Fundament III. "Podbudowa" na Lotnisku Chopina
Trudno mieć pretensje do budowniczych Okęcia z lat 30. XX wieku, że nie przewidzieli, że za mniej niż 100 lat będzie korzystać z niego prawie 20 mln pasażerów rocznie. Pod adresem PiS pretensje są uzasadnione, bo decydując się na budowę CPK w 2017 r., nie pomyślał realnie w perspektywie 10-15 lat. Nie zabezpieczył sensownego planu "B".
Mówię tu o planie "B" dla Lotniska Chopina w Warszawie. Takim, aby rozbudować je na tyle, na ile to możliwe przy wszystkich jego ograniczeniach. Tak, aby mogło z niego korzystać 25, a może i 30 mln pasażerów. By było więcej stanowisk dla Dreamlinerów, co pozwoliłoby LOT-owi rozbudowywać siatkę połączeń dalekiego zasięgu. By w razie opóźnienia na budowie CPK o kilka lat, Okęcie i Warszawa wciąż miały trochę "tlenu".
PiS jednak trzymał się 2027 roku i zrezygnował z inwestycji na Lotnisku Chopina. Jeszcze w 2022 r. stwierdził wprost, że nie ma takiej potrzeby. Ze skutkami tych decyzji będzie się teraz mierzyć nowa władza. I to ona będzie musiała gasić pożary, zwłaszcza w szczycie sezonu, gdy ruch lotniczy jest największy. PiS na przemyślenie i dobre przygotowanie Centralnego Portu Komunikacyjnego miał prawie osiem lat. Rząd Donalda Tuska tyle czasu już nie ma.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl