W money.pl stworzyliśmy #RingEkonomiczny, nowy format debat na najważniejsze tematy gospodarcze i społeczne. Po co? Bo w naukach społecznych, do których zalicza się ekonomia, na jedno pytanie istnieje często wiele różnych odpowiedzi. O takich spornych kwestiach dyskutowali będą zapraszani do Ringu ekonomiści.
Pierwszy "pojedynek na argumenty" dotyczył zadłużenia Polski, które w szybkim tempie zbliża się do obowiązującego w UE limitu 60 proc. PKB. W świetle projektu ustawy budżetowej na 2025 r. nie można wykluczyć, że nastąpi to już w przyszłym roku. Podjęcie tego tematu szerzej uzasadnialiśmy w poniższym artykule.
Czy narastające zadłużenie Polski jest niebezpieczne? Jakie wiążą się z nim zagrożenia? Zapytaliśmy o to dr hab. Andrzeja Rzońcę, profesora SGH oraz dr Michała Możdżenia, wykładowcę z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Każdy z nich napisał dla money.pl dwie opinie. W pierwszej przedstawili swój punkt widzenia na kwestię długu publicznego, w drugiej odnieśli się wzajemnie do swoich argumentów.
Dług na inwestycje czy na konsumpcję?
Andrzej Rzońca zwrócił uwagę na to, że dług długowi nie równy. Ważne jest to, na co państwo pożycza pieniądze. Zwykle zaś tym celem nie są inwestycje. "Zamiast inwestycji, dług umożliwia realizację celów, które nie przynoszą większości wyborców wystarczających korzyści, żeby byli oni skłonni poprzeć nowe podatki lub rezygnację z części innych wydatków budżetu" – przekonywał.
W swoim drugim tekście Rzońca dodał, że jest tak również dzisiaj. Wzrost długu publicznego nie jest głównie skutkiem gwałtownego wzrostu nakładów na zbrojenia po ataku Rosji na Ukrainę – wbrew tezie Michała Możdżenia. Z wyliczeń Rzońcy wynika, że gdyby od 2019 r. rząd wszystkie wydatki, poza tymi na zbrojenia, zwiększał w tempie wzrostu PKB, to ich relacja do PKB w przyszłym roku byłaby o blisko 6 proc. PKB niższa od zaplanowanej. A zamiast deficytu, w finansach publicznych występowałaby niewielka nadwyżka, pomimo bezprecedensowego wzrostu wydatków zbrojeniowych.
Zaniepokojenie Andrzeja Rzońcy budzi też potencjalnie negatywny wpływ rosnącego zadłużenia na wzrost gospodarczy. Taki efekt może się pojawić m.in. dlatego, że wzrost długu publicznego nasila problem nierówności dochodowych: podatki na spłatę odsetek obciążają bowiem wszystkich, ale odsetki trafiają tylko do wierzycieli, czyli na ogół dobrze sytuowanych inwestorów. Nierówności mogą zaś tworzyć presję na zwiększanie podatków od dochodów i majątków, co – w ocenie Rzońcy – osłabia bodźce do pracy oraz do oszczędzania i inwestowania.
Ile obligacji mogą wchłonąć banki?
Za zwiększeniem progresji w systemie podatkowym opowiedział się w swoim pierwszym tekście dr Michał Możdżeń. Według niego lepiej byłoby, gdyby wysiłek zbrojeniowy był finansowany z podatków, a nie z długu. Przyznał jednak, że w krótkim okresie wydaje się to niemożliwe do przeforsowania. To jednak nie oznacza według niego, że należy ograniczyć nakłady na obronność albo dążyć do zmniejszenia innych wydatków publicznych. To bowiem, jak zauważył w odpowiedzi do prof. Rzońcy, też mogłoby nasilać problem nierówności dochodowych. Wydatki publiczne w dużej mierze prowadzą bowiem do redystrybucji dochodów.
"Jestem przekonany, że istnieją lepsze ekonomicznie sposoby finansowania zwiększonych wydatków publicznych, ale nie uważam, żeby finansowanie dłużne w skali, którą przyjął rząd, rodziło jakieś poważniejsze ryzyka" – tłumaczył wykładowca UE w Krakowie.
Narastanie długu publicznego, zdaniem Możdżenia, byłoby problematyczne w przypadku, gdyby mocno rosły zagraniczne zobowiązania kraju (przy czym nie chodzi tylko o zobowiązania rządu). To jest zresztą lekcja płynąca z wzrostu zadłużenia Polski w epoce Gierka. Ale obecnie takiego zagrożenia w Polsce nie ma i długo nie będzie.
W obu swoich tekstach dr Możdżeń podkreślał to, że "możliwości krajowego finansowania nawet szybkich wzrostów długu publicznego są obecnie wysokie". Wynika to z dużego popytu na obligacje wśród gospodarstw domowych, ale przede wszystkim z dużej i trwałej nadpłynności sektora bankowego.
Z tym ostatnim argumentem polemizuje prof. Rzońca. Według niego dalszy wzrost zaangażowania banków w obligacje skarbowe może prowadzić do tzw. "diabolicznej pętli". To sytuacja, w której stan finansów publicznych uzależniony jest od kondycji banków, a kondycja banków od zdrowia finansów publicznych.
Zapraszamy do lektury wszystkich tekstów, które złożyły się na pierwszą konfrontację w ramach "Ringu ekonomicznego" money.pl.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl