Podczas corocznej konferencji prasowej 21 grudnia ub.r. Orban przyznał, że "ten rok był najtrudniejszy dla Węgier od upadku komunizmu". Premier stwierdził jednak, że rząd w Budapeszcie odniósł sukcesy na kilku polach, m.in. trzymając się z dala od wojny na Ukrainie, zapewniając dostawy energii dla kraju, walcząc z nielegalną imigracją czy osiągając częściowe porozumienie z Komisją Europejską (KE) w sprawie środków unijnych.
Jednak analitycy dużo surowiej oceniają działania rządu, który uformował się po zwycięskich dla koalicji Fidesz-KDNP kwietniowych wyborach parlamentarnych. Na czele nowego gabinetu ponownie stanął Orban.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Test dla rządu Węgier
– Bieżący kryzys gospodarczy jest testem funkcjonalności istniejącego na Węgrzech systemu, który Orban zbudował w ostatnich 12 latach. Widać, że ten system nie zdaje egzaminu pod żadnym względem – powiedziała w rozmowie z PAP Veronika Jóźwiak z PISM. W jej ocenie w ubiegłym roku Węgry bardzo dużo straciły pod względem wizerunku i wiarygodności na arenie międzynarodowej, a polityka gospodarcza jest "katastrofą", o czym świadczą najgorsze wskaźniki w regionie.
– Według ostatnich danych Eurostatu dotyczących średniego wynagrodzenia i realnej konsumpcji, Węgry są na przedostatnim miejscu w całej Unii Europejskiej; gorzej wypadła tylko Bułgaria – dodała analityczka.
Środki z Unii Europejskiej
W dodatku wciąż nie wiadomo, czy i kiedy nastąpią wypłaty części środków unijnych, zakwestionowanych przez Komisję Europejską. Co prawda zaakceptowała ona węgierski plan odbudowy, ale wcale nie oznacza to, że środki będą dla rządu w Budapeszcie od razu dostępne – podkreśliła Jóźwiak. Według niej warunki Komisji mają bardzo rygorystyczny charakter, a ich wykonanie jest dokładnie sprawdzane. – Nie wystarczy już formalnie stworzyć instytucję zwalczającą korupcję; istotne jest również m.in. to, czym ma się ona zajmować oraz kto stoi na jej czele – dodała.
Jednak zamrożone 6,3 mld euro (wcześniej mówiono o 7,5 mld euro) z funduszu spójności to tylko 18 proc. wszystkich środków przewidzianych dla Węgier z budżetu unijnego. Ostatnio KE przyjęła porozumienie partnerskie z Węgrami, które przewiduje warunkową wypłatę 22 mld euro w ramach polityki spójności w latach 2021-2027, natomiast na początku listopada Komisja Europejska zatwierdziła węgierski plan strategiczny dla Wspólnej Polityki Rolnej o wartości 8,4 mld euro.
Orban wyszedł obronną ręką?
Mimo to nie można powiedzieć, że rząd Orbana wyszedł obronną ręką z potyczki z Brukselą – oceniła Jóźwiak.
– Duża część środków z budżetu unijnego na lata 2021-2027, tj. niemal 80 proc., która nie była kwestionowana, może zacząć trafiać na Węgry już w przyszłym roku, czyli z półtorarocznym opóźnieniem. To opóźnienie wpływało na wzrost inflacji i skutkowało rekordowo niskim kursem forinta w roku 2022 – wyjaśniła analityczka PISM. – Przy obecnym deficycie i długu publicznym te środki mogą być bardzo pomocne dla Orbana – dodała.
Brudna gra Orbana z Brukselą. "To czysty szantaż"
Przy wszystkich trudnościach rządu w Budapeszcie wciąż nie widać jednak, aby opozycja stanowiła dla niego jakiekolwiek zagrożenie. Według Jóźwiak tylko sytuacja gospodarcza może sprawić, że notowania rządu będą spadać.
Podobnie uważa Andrzej Sadecki z Ośrodka Studiów Wschodnich: – Pod wpływem sytuacji gospodarczej można spodziewać się stopniowej utraty popularności przez Fidesz, jednak nie bardzo widać, kto by mógł skanalizować ewentualną frustrację społeczną i przekuć ją w korzyść polityczną.
– Opozycja jest kompletnie niewidoczna dla społeczeństwa i nie stanowi żadnego zagrożenia dla rządu – podsumowała Jóźwiak.