Rafał Milczarski został odwołany w środę zarówno ze stanowiska prezesa Polskich Linii Lotniczych LOT jak i prezesa Polskiej Grupy Lotniczej. Zadecydowały o tym rady nadzorcze obu spółek. Od razu ruszyła giełda nazwisk i spekulacje, kto może zostać jego następcą.
- Jakiś czas temu mówiło się, że następcą prezesa Milczarskiego miał być odwołany z KGHM Marcin Chludziński, ale to mogło się już zmienić. Nie sądzę, aby udało się znaleźć specjalistę z branży, który zaradziłby nie tylko trudnej sytuacji w firmie, ale i doprowadził do wygaszenia dewastujących LOT konfliktów z personelem, w przeważającej części będącego na samozatrudnieniu - mówi money.pl poseł Koalicji Obywatelskiej Maciej Lasek.
Idąc według klucza "branżowego" w kuluarach typuje się np. Sebastiana Mikosza, który prezesem LOT-u był już dwukrotnie za rządów PO-PSL. Potem szefował Kenya Airways, a w grudniu tego roku odchodzi ze stanowiska wiceprezesa Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych IATA. - Może Stanisław Wojtera? Bo w strukturze rozmytego przez CPK Przedsiębiorstwa Państwowego "Porty Lotnicze" jego rola nie będzie wiodąca, miał też doświadczenie w branży turystycznej - zastanawia się głośno Tomasz Szymczak, prezes lotniska Warszawa-Modlin i były szef linii lotniczych Centralwings.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Andrzej Kensbok. Czy to on zastąpi Rafała Milczarskiego?
Na giełdzie pojawiło się też nazwisko Andrzeja Kensboka. Kilkoro rozmówców money.pl to właśnie jego typuje na prawdopodobnego następcę Milczarskiego. Kensbok do 7 grudnia był wiceprezesem KGHM Polska Miedź, a wcześniej zasiadał w fotelu prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Andrzej Kensbok od 2018 r. przewodniczy radzie nadzorczej PKP S.A., w latach 2017-2019 był wiceprezesem Agencji Rozwoju Przemysłu. Jest magistrem filozofii oraz fizyki teoretycznej po Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ukończył studia MBA ze specjalizacją w zarządzaniu kosztami i reorganizacji procesów biznesowych.
Kensbok to bliski współpracownik Chludzińskiego. Pracowali już razem w Agencji Rozwoju Przemysłu. Zasiada w radzie Fundacji Republikańskiej - jednym z jej fundatorów był Chludziński. To właśnie w fundacji swoje korzenie ma Partia Republikańska, której przewodniczy dziś europoseł Adam Bielan.
Polityczne tło
- Rafał Milczarski czuł się pewnie, bo miał poparcie Adama Bielana, lidera Partii Republikańskiej. Jest twardym negocjatorem, nic dziwnego, że iskrzyło - mówił "Pulsowi Biznesu" rozmówca z kręgów rządowych o kulisach odwołania prezesa LOT-u. Uważał, że w sprawie "zadziałało Ministerstwo Aktywów Państwowych", a pomógł fakt, że Jarosław Kaczyński jest nieuchwytny - przebywa w szpitalu z powodu zaplanowanego zabiegu ortopedycznego.
Milczarski uchodził za "człowieka" Mateusza Morawieckiego. Jest na liście osób, które wpłaciły pieniądze na jego kampanię w 2019 r. Jak pisała Wirtualna Polska, w przypadku Milczarskiego było to 5,5 tys. zł. Na tej samej liście znajdziemy też Andrzeja Kensboka - obok jego nazwiska widnieje kwota 30 tys. zł.
Tymczasem na czele resortu nadzorującego LOT i Polską Grupę Lotniczą stoi Jacek Sasin, bliski współpracownik prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jesienią głośno było o politycznym konflikcie na linii Sasin-Morawiecki.
Do czasu wyłonienia następcy Milczarskiego obowiązki prezesa LOT-u pełni przewodnicząca rady nadzorczej Katarzyna Lewandowska, pracująca jako dyrektor departamentu nadzoru właścicielskiego w resorcie Sasina. I to właśnie rada nadzorcza ogłosi konkurs, który ma wyłonić nowego prezesa.
Jeden prezes czy dwóch?
Po utworzeniu Polskiej Grupy Lotniczej Rafał Milczarski objął funkcję jej prezesa, ale zadeklarował, że wynagrodzenie będzie otrzymywać tylko za szefowanie LOT-owi. Nie można wykluczyć, że po jego odejściu przeprowadzone zostaną postępowania, które wyłonią dwóch prezesów, a nie jednego.
Gdyby Polską Grupę Lotniczą traktować poważnie, to holding nie powinien mieć tego samego prezesa co LOT. PGL nie powinna być sprowadzona do roli realizatora interesów LOT-u, ale działać na rzecz wszystkich swoich spółek, a ich interesy czasami mogą być sprzeczne - mówił w rozmowie z money.pl Dominik Sipiński, analityk rynku lotniczego ch-aviation.com i Poolityki Insight.
Co czeka na nowego prezesa LOT-u?
Polskie Linie Lotnicze LOT to bez wątpienia rozpoznawalna za granicą spółka Skarbu Państwa. Jak wylicza ch-aviation.com, obsługuje połączenia do 45 krajów i dysponuje flotą 75 samolotów, wliczając w to flagowych 15 Boeingów 787 Dreamliner. W 2019 r. przewiózł rekordową liczbę 10 mln pasażerów. Na koniec 2021 r. LOT wykazał ponad miliard złotych straty netto, po pandemii ratował się pomocą publiczną.
Kapitał zakładowy PLL LOT S.A. wynosi ponad 203 mln zł. W rękach Skarbu Państwa jest 69,3 proc. akcji, a pozostałe 30,7 proc. w rękach Polskiej Grupy Lotniczej (PGL), której wyłącznym akcjonariuszem jest Skarb Państwa.
Ile zarabia prezes LOT-u?
Nie wiadomo, na jakie uposażenie będzie mógł liczyć nowy prezes LOT-u. Przez długi czas można się było tylko domyślać, ile za zajmowanie tego stanowiska otrzymywał Rafał Milczarski. O informacje na temat wysokości zarobków jego i pozostałych członków zarządu wystąpiło Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska.
Na odpowiedź i wyliczenia czekało ponad trzy lata, po drodze idąc z narodowym przewoźnikiem do sądu, który nałożył na LOT dwie grzywny. Na początku tego roku ogłoszono, że w 2017 r. Rafał Milczarski jako prezes zainkasował 1 835 495 zł, a rok później 790 680 zł. Nie wiadomo jednak, czy były to kwoty brutto czy netto.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl. Współpraca: Karolina Wysota